Rosjanie zmienili wszystko w piekło – mówi zesłana w czasie wojny na Syberię Helena Knapczyk, współautorka książki „Śladami losu – wędrówka przez cztery kontynenty”. Teraz mieszkanka Connecticut dzieli się swymi przeżyciami z Polonią, a także amerykańskimi uczniami.
„Gehenna zaczęła się 1 września 1939 roku. Był strach, koniec ze szkołą, wszystko zamierało. Niemców u nas długo nie było, ale po trzech tygodniach wkroczyli Rosjanie i właśnie oni zmienili wszystko w piekło. 10 lutego w 1940 roku zesłali nas na Sybir. Ci którzy tam nie byli nie uwierzyliby, że można coś takiego znieść i przeżyć” – mówiła w rozmowie z PAP.
Knapczyk, która urodziła się w pobliżu Mostów Wielkich koło Lwowa, zauważyła, że jedna chwila może zdruzgotać wszystko na zawsze. Rosjanie dali Polakom pół godziny na spakowanie i ani minuty dłużej.
„Nie obchodziło ich, czy ktoś był chory, nagi, czy kobieta rodziła dziecko. Miałam wtedy 12 lat i musiałam z rodziną opuścić dom. Musieliśmy opuścić naszą kochaną ojczyznę” – wspominała.
„Gehenna zaczęła się 1 września 1939 roku. Był strach, koniec ze szkołą, wszystko zamierało. Niemców u nas długo nie było, ale po trzech tygodniach wkroczyli Rosjanie i właśnie oni zmienili wszystko w piekło. 10 lutego w 1940 roku zesłali nas na Sybir. Ci którzy tam nie byli nie uwierzyliby, że można coś takiego znieść i przeżyć” – mówiła w rozmowie z PAP.
Mówiła o sowieckich żołnierzach, którzy pilnowali zesłańców transportowanych koleją. Nie pozwalali nawet chorym, w gorączce z braku wody, wystawić przez szpary w wagonach palców na zewnątrz, żeby sobie płatkami śniegu otrzeć usta. Natychmiast strzelali do nich z karabinów.
Wówczas nastolatka z rodzicami i pięciorgiem rodzeństwa trafiła do obozu w Pidhorodku, w Kraju Krasnojarskim, nad rzeką Jenisej.
„Mieszkaliśmy w cuchnących, wilgotnych barakach, w małych zimnych kajutkach, gdzie niemożliwe było pomieścić osiem osób. Chodziły nam po głowach insekty, wdzierały się do ust i uszów, nie dawały spać. Był okropny głód, bród, żadnych środków higieny. Dzieci miały odparzone pupki aż do kości. Umierały. Kiedy się wstawało i otworzyło oczy od razu myślało się o jedzeniu i piciu. Dostawaliśmy kawałek gliniastego chleba, czy czasem odrobinę mięsa, jeśli zdechł koń, albo zabili niedźwiedzia” - relacjonowała.
Opowiadała o ciężkiej, ponad siły pracy zesłańców przez sześć, siedem dni w tygodniu w kopalni złota. Wyjaśniała, że tych którzy nie byli w stanie wykonać wyznaczonej normy pozbawiano jedzenia. Wycieńczeni, umierali.
Kiedy nastolatka wraz z rodziną została po półtora roku zwolniona z obozu zapanowała niesłychana radość wobec perspektywy powrotu do Polski. Ustąpiła jednak rozpaczy, kiedy się okazało, że z powodu wojny nie jest to możliwe.
Rodzina wyjechała najpierw do Uzbekistanu, gdzie zmarła matka, a ojciec z siostrą trafili do szpitala. Także brata nigdy już nie zobaczyła. Z młodszymi siostrami znalazła się w Tanzani, później w Anglii, gdzie poznała męża Wincentego. W roku 1959 przybyli do USA.
„Należeliśmy do Związku Narodowego Polskiego i do Sokołów. W 1973 założyłam zespół taneczny Orlęta. Pracowaliśmy też społecznie przy parafii. Cały czas działaliśmy dla dobra Polonii i Polski, o której nigdy nie zapomnieliśmy. Jeśli idzie o miłość do Polski nikt nas nie zmienił” – zapewniała Knapczyk.
Wyjaśnia, że poprzez książkę chcieli z mężem zobrazować ile jest zła na świecie, aby uchronić przed nim młodsze pokolenia. Od prawie 30 lat odwiedza szkoły amerykańskie i polskie. Zwraca uwagę, że uczniowie są bardzo zainteresowani historią zesłańców i zadają wiele pytań.
Helena Knapczyk wyjaśnia, że poprzez książkę chcieli z mężem zobrazować ile jest zła na świecie, aby uchronić przed nim młodsze pokolenia. Od prawie 30 lat odwiedza szkoły amerykańskie i polskie. Zwraca uwagę, że uczniowie są bardzo zainteresowani historią zesłańców i zadają wiele pytań.
„Trudno uwierzyć, jak dzieci to przeżywają. Ubolewają, dlaczego nie ma o tym książek, filmów. Amerykańskie nauczycielki płakały i z podziwem patrzyły, jak przez to przeszliśmy. Ponad dwa tysiące młodych ludzi dowiedziało się o tym ode mnie po raz pierwszy. Wciąż mnie zapraszają” – powiedziała PAP.
W przyszłą niedzielę Knapczyk będzie mówić o swej gehennie w Mayka’s Gallery and Arts Sudio w Wallington, w stanie New Jersey. Spotkanie zapowiedziała współorganizatorka Elżbieta Kieszczyńska z EK Polish Bookstore.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ jm/