W niedzielne południe odbyła się w Białymstoku akcja solidarnościowa z prześladowanymi przedstawicielami polskiej mniejszości na Białorusi – Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem. Jej uczestnicy zwracali uwagę na – stale pogarszającą się – sytuację Polaków w tym kraju.
Takie akcje odbywają się w Białymstoku od kilkunastu miesięcy, pierwsza miała miejsce w czerwcu 2021 roku. Ich uczestnicy - tym razem było to ok. trzydziestu osób - zbierają się przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki.
Stoją tam wielkoformatowe zdjęcia Borys i Poczobuta; uczestnicy mieli też baner z ich wizerunkami i napisem "siedzą bo są Polakami" oraz drugi, na którym widniało ponad tysiąc nazwisk osób represjonowanych na Białorusi.
Dziennikarz i członek zarządu głównego ZPB Andrzej Poczobut od półtora roku przebywa w areszcie, podejrzewany o "rehabilitację nazizmu"; postawiono mu też zarzuty dotyczące nawoływania do środków ograniczających (sankcji) wymierzonych w bezpieczeństwo narodowe.
"Grozi Andrzejowi do dwunastu lat więzienia za to, że jest Polakiem, że jest dziennikarzem, za to, że mówi prawdę i działa na rzecz polskiej sprawy na Białorusi" - podkreślał wiceprezes ZPB Marek Zaniewski.
Andżelika Borys opuściła areszt w marcu, rok po zatrzymaniu, teraz w areszcie domowym czeka na proces. W jej przypadku zarzuty dotyczą "gloryfikowania nazizmu", za co grozi do 12 lat więzienia. Obrońcy praw człowieka uznają Borys i Poczobuta za więźniów politycznych.
Wiceprezes Związku Polaków na Białorusi (ZPB) Marek Zaniewski mówił w czasie niedzielnej akcji w Białymstoku, że Poczobut został przeniesiony z aresztu w Mińsku do Grodna i w tym mieście ma odbyć się jego proces; data rozpoczęcia nie jest jeszcze znana. "Grozi Andrzejowi do dwunastu lat więzienia za to, że jest Polakiem, że jest dziennikarzem, za to, że mówi prawdę i działa na rzecz polskiej sprawy na Białorusi" - podkreślał Zaniewski.
"To absurdalne, że człowiek niewinnie oskarżony, siedzi tyle czasu w więzieniu. Ale ta sprawa Andrzeja i pani prezes Andżeliki Borys, to jeden z elementów presji na Polaków, na mniejszość polską, która mieszka na Białorusi. Niszczone są cmentarze, zamykane są szkoły polskie - to wszystko jest nie do pomyślenia w XXI wieku" - mówił wiceprezes ZPB.
Podkreślał, że akcja w Białymstoku odbywa się po raz kolejny, żeby - jak to ujął - "wyrazić sprzeciw przeciw tym barbarzyńskim działaniom władz Białorusi". Dziękował jej uczestnikom, że pamiętają o więźniach i represjach politycznych, które mają miejsce na Białorusi. Mówił, że kolejna akcja odbędzie się, gdy rozpocznie się proces Andrzeja Poczobuta.
"Życzymy Andrzejowi zdrowia, na ile to możliwe, mocy ducha, którego mu nie brak i najlepszego rozwiązania tej sprawy. My możemy tylko czekać, aż Andrzej znajdzie się na wolności" - mówiła działaczka ZPB Maria Ciszkowska. W marcu ub. roku została ona zatrzymana wraz innymi osobami, a kilka miesięcy później wyszła z aresztu i z dwoma działaczki z regionalnych oddziałów ZPB zmuszona do wyjazdu.
Prezes podlaskiego oddziału Stowarzyszenia Wspólnota Polska Anna Kietlińska zwróciła też uwagę na trudną sytuację Polskiej Macierzy Szkolnej w Grodnie; 13 września Sąd Najwyższy Białorusi podjął decyzję o jej likwidacji. "To organizacja, która w świetle prawa białoruskiego była legalna, działała już ponad 30 lat (...). W tej chwili Macierz jest w stanie likwidacji, nie są prowadzone żadne zajęcia z języka polskiego, żadne działania" - mówiła.
Przypomniała, że Polska Macierz Szkolna m.in. współpracowała ze Wspólnotą Polską, organizowała zajęcia, olimpiady i dyktanda języka polskiego, ma ona ogromny polski księgozbiór. "To kolejne represje uderzające bardzo mocno w polskie środowisko. Władze białoruskie liczą na to, że Polacy się ugną, że to poruszy. To rzeczywiście boli, ale głośno mówimy, że takie działania uderzające w mniejszość polską (...) są absolutnie nieakceptowalne" - podkreślała Kietlińska.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ dki/