40 lat temu – 8 września 1981 roku – blisko dziewięciuset reprezentantów NSZZ „Solidarność” zebranych w Gdańsku w hali „Olivii” uchwaliło Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej. Był to jeden z ponad siedemdziesięciu dokumentów przegłosowanych w trakcie I Krajowego Zjazdu Delegatów związku, ale z pewnością najgłośniejszy.
Patrząc z dzisiejszego punktu widzenia jest on całkiem niewinny, ale w 1981 roku miał siłę dynamitu. Pozdrawiano w nim i „składano wyrazy poparcia” dla robotników z Albanii, Bułgarii, Czechosłowacji, NRD, Rumunii, Węgier i „wszystkich narodów Związku Radzieckiego”. Następnie stwierdzano: „Jako pierwszy niezależny związek zawodowy w naszej powojennej historii głęboko czujemy wspólnotę naszych losów”. I dodawano: „Zapewniamy, że wbrew kłamstwom szerzonym w waszych krajach, jesteśmy autentyczną 10-mlionową reprezentacją pracowników, organizacją powstałą w wyniku robotniczych strajków. Naszym celem jest walka o poprawę bytu wszystkich ludzi pracy”. Posłanie kończono zaś słowami: „Popieramy tych z was, którzy zdecydowali się wejść na trudną drogę walki o wolny ruch związkowy. Wierzymy, że już niedługo wasi i nasi przedstawiciele będą mogli się spotkać celem wymiany związkowych doświadczeń”.
Uchwalenie Posłania do ludzi pracy spotkało się z entuzjazmem osób zgromadzonych w hali „Olivii” (zdecydowanej większości delegatów, gości i dziennikarzy) oraz członków „Solidarności” w całym kraju i z gwałtownym atakiem władz „bratnich państw”, na czele ze Związkiem Sowieckim. W ataku tym, wręcz w nagonce, wzięły udział – w ślad za Wielkim Bratem – również peerelowskie władze. I to mimo, że ich początkowo reakcja na uchwalenie Posłania były nader spokojna: członkowie Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wręcz je zlekceważyli… A warto w tym miejscu przytoczyć słowa brytyjskiego historyka Anthony Kemp-Welch, który był zresztą gościem I KZD, a później stwierdzał: „nawet my, obserwatorzy obrad, patrzący na nie z balkonu, klaskaliśmy na stojąco”. I dodawał: „Dla mnie był to wyjątkowy moment w historii, kiedy w imię moralnych racji odrzucono ograniczenia zimnej wojny i konieczności prowadzenia real politics, a zaproponowano sąsiednim narodom program solidarności”.
Doradca związku i zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Solidarność” Waldemar Kuczyński komentował na gorąco: „Tak nieoczekiwanie objawiła się żywotność >>internacjonalizmu proletariackiego<<, a mówiąc poważnie: poczucie wspólnoty losów i solidarności ze społeczeństwami Europy Wschodniej, żyjącymi ciągle w gorsecie realnego socjalizmu, który my zaczęliśmy rozsznurowywać”. Z kolei redaktor naczelny „Tygodnika Solidarność” Tadeusz Mazowiecki twierdził, iż (w obliczu rozpoczynającej się kampanii przeciwko Posłaniu) „nie wolno [go – G.M.] dyskredytować, bo jest ono słuszne moralnie, choć politycznie błędne”.
Natomiast – również doradzający władzom związku w latach 19801981 Jacek Kuroń po upływie blisko dekady wspominał: „/…/ refleksja przyszła potem. Najpierw z porywu serca krzyczeli i głosowali, a potem, że to K[omitet] O[brony] R[obotników] zmanipulował. Ja wtedy uważałem, że z taktycznego punktu widzenia był to błąd. W tym momencie, jeżeli na Kremlu decyzji o interwencji jeszcze nie było, to nasze posłanie mogło być argumentem dla tych, którzy jej chcieli. Już nie tylko dawaliśmy zły przykład, ale próbowaliśmy oddziaływać na inne państwa bloku. To było niepotrzebne drażnienie niedźwiedzia”.
Inaczej uważał, w połowie lat osiemdziesiątych, Zbigniew Romaszewski (notabene w trakcie zjazdu wybrany do Komisji Krajowej). Twierdził, że Posłanie miało wyłącznie znaczenie moralne: „Trafiło w nastrój. De facto miało ono wyłącznie znaczenie moralne. A znaczenie polityczne, taktyczne? Czy pogorszyło sytuację >>Solidarności<<? Nie sądzę. Jak ludzie mieli z marca ’81 datowane nakazy internowania, to naprawdę we wrześniu mogłeś sobie powiedzieć, co chciałeś. To już nie miało żadnego znaczenia”. Jak oceniał autor pierwszej monografii związku (pisanej po zwolnieniu z internowania, w latach 1982–1983) Jerzy Holzer: „Uchwaleniem posłania zjazd przekroczył pewną barierę psychiczną. W kilku wystąpieniach domagano się rychłych demokratycznych wyborów do Sejmu”…
Jest oczywiste, że Posłanie nie mogło się spodobać sąsiadom PRLu, szczególnie tym za wschodnią granicą. 10 września sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonid Breżniew uznał je za „niebezpieczny i jątrzący dokument […] zmierzający do siania zamętu we wszystkich krajach socjalistycznych i ustanowienia >>piątej kolumny<< w ZSRR”. Zaproponował, aby dały mu zdecydowany odpór załogi dużych radzieckich przedsiębiorstw, takich jak „Kirowski”, „Magnitka” czy „Kamaz”. Wybór trzech, czterech zakładów i „udzielenie im pomocy w fachowym opracowaniu odpowiedzi” proponował powierzyć Komisji ds. Polski. Te propozycje poparli inni członkowie Biura Politycznego KZ KPZR (Tichonow, Gorbaczow, Griszyn). Propagandowa akcja ostatecznie przybrała zdecydowanie większe rozmiary. Jak relacjonował po latach gruziński dysydent Levan Berdzenishvili: „Pamiętam szaleństwo, które zapanowało w kraju […] Odnosiłem wrażenie, że nie było przedsiębiorstwa, instytucji czy uniwersytetu, w których zespoły działaczy partyjnych nie organizowałyby protestów przeciwko ingerencji >>nieodpowiedzialnych<< Polaków w wewnętrzne sprawy sowieckiej klasy robotniczej. Setki tysięcy ludzi zmuszano do głośnego oskarżania >>Solidarności<< o zdradę interesu robotników i mieszanie się w wewnętrzne sprawy ZSRS”. Zorganizowano również akcję wysyłania listów protestacyjnych do Polski.
Breżniew w rozmowie telefonicznej z I sekretarzem KC PZPZR Stanisławem Kanią (przeprowadzonej 11 września 1981 r.) nie omieszkał ponadto przedstawić obowiązującej interpretacji Posłania. Uznał je za próbę narzucenia przez „Solidarność” swych buntowniczych pomysłów sąsiednim krajom i mieszanie się w ich sprawy wewnętrzne.
Breżniew w rozmowie telefonicznej z I sekretarzem KC PZPZR Stanisławem Kanią (przeprowadzonej 11 września 1981 r.) nie omieszkał ponadto przedstawić obowiązującej interpretacji Posłania. Uznał je za próbę narzucenia przez „Solidarność” swych buntowniczych pomysłów sąsiednim krajom i mieszanie się w ich sprawy wewnętrzne. Jak stwierdzał: „Dokument ten zawiera niewiele słów, ale wszystkie one mają ten sam cel. Jego autorzy chcieliby wywołać niepokoje w krajach socjalistycznych, pobudzić grupki różnego rodzaju odszczepieńców”. I dodawał: „Nie wiem, co macie zamiar uczynić w związku z tym prowokacyjnym wybrykiem, ale wydaje mi się konieczne dać mu godny odpór”.
W tym samym dniu w dzienniku „Prawda” (oficjalnym organie KC KPZR) „wytoczono armaty”: stwierdzano w nim, zniekształcając zresztą faktyczny tytuł, a tym samym adresatów Posłania: „Otwarcie prowokacyjny i bezczelny charakter w stosunku do państw socjalistycznych ma przyjęte w Gdańsku tzw. >>Posłanie do narodów Europy Wschodniej<<, które nawołuje do walki z ustrojem socjalistycznym”. I pytano: „W czyim imieniu właściwie zostało przyjęte to >>Posłanie<<?”, by niezwłocznie na pytanie to odpowiedzieć: „Wiadomo, że antysocjalistyczne zbiorowisko w Gdańsku, które nazywają >>zjazdem związku zawodowego<< jest w swej istocie oto schadzką etatowych pracowników aparatu >>Solidarności<<, przedstawicieli sił kontrrewolucyjnych, antysocjalistycznych ugrupowań KSS-KOR i K[onfederacji] P[olski] N[iepodległej]. Cały konglomerat kontrrewolucjonistów o różnych odcieniach, włącznie z agenturą imperialistycznych służb specjalnych, tych wszystkich, którzy nienawidzą socjalizmu, władzy ludowej w Polsce, zmierzają do zburzenia podstaw socjalistycznego państwa polskiego, rozerwania międzynarodowych sojuszy PRL i restauracji w końcowym wyniku burżuazyjnego ładu w Polsce. Właśnie z ich inicjatywy i pod ich naciskiem zostało przyjęte to nikczemne >>Posłanie<<”.
W takim samym tonie w następnych dniach i tygodniach przedstawiała Posłanie cała propaganda w Związku Radzieckim, a także w innych krajach socjalistycznych. Z kolei w związku z rzekomą ingerencją w wewnętrzne sprawy ich państw protesty złożyli dyplomaci wschodnioniemieccy i czechosłowaccy, a nawet rząd sowiecki.
Akcja propagandowa przynosiła skutki odwrotne od zamierzonych, czyli popularyzację Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej w tych krajach…. Samo zaś Posłanie konsolidowało opozycjonistów z PRL i innych państw bloku, przyczyniło się m.in. do powstania Solidarności Polsko-Czechosłowackiej (pierwotnie Polsko-Czeskiej) w październiku 1981 roku.
Na Posłanie oraz prowadzoną przeciwko niemu kampanię reagowali również członkowie „Solidarności”. Na protest robotników Moskiewskiej Fabryki Samochodów im. Lichaczowa odpowiedziała Komisja Zakładowa w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego „PZL-Warszawa II". Stwierdzała: „Jak się orientujemy, wszelkie wiadomości dotyczące działalności naszego Związku docierają do Was tylko za pośrednictwem oficjalnych środków masowego przekazu (…) dlatego doceniając Wasze zakłopotanie oraz zaniepokojenie sytuacją, w której się znaleźliśmy, proponujemy żebyście skonfrontowali Wasze wiadomości u nas, podczas wspólnych spotkań z Naszą załogą (…) W czasie Zjazdu, mając szczere intencje, delegaci wystosowali >>Posłanie do Ludzi Pracy Europy Wschodniej<<, które naszym zdaniem, odpowiednio skomentowane przez nasze władze, zostało niewłaściwie zrozumiane przez Waszą załogę”.
Z kolei w reakcji na oświadczenia i listy władz partyjnych i państwowych PRL oraz ZSRR poszczególne ogniwa „Solidarności” słały wyrazy poparcia dla przebiegu i wyników pierwszej tury I Krajowego Zjazdu Delegatów. I tak np. Komisja Zakładowa w „Polfie” Poznań stwierdzała: „Podjęte przez Zjazd uchwały przyjmowane są przez nas w pełni. Znalazły bowiem w nich odzwierciedlenie nasze konkretne projekty poprawy bytu wszystkich ludzi pracy”, a załoga Zakładu Narzędziowni w Fabryce Samochodów Małolitrażowych Bielsko Biała deklarowała: „Oświadczamy, że działania kierownictwa i działaczy są słuszne i podejmowane w naszym imieniu i poprzemy ich w każdej sytuacji wszelkimi dostępnymi środkami”. Z kolei Komisja Zakładowa przy Zakładach Mechanicznych „Tarnów” pisała w specjalne rezolucji: „Wybranych przez nas w demokratycznych wyborach delegatów nazywa się ekstremistami, politykierami i awanturnikami. Oświadczamy, że nasz wybór był świadomy i swobodny, a na Zjeździe znaleźli się nasi autentyczni reprezentanci”. Załoga Wydziału Montażowni w Zakładach Mechanicznych „Ursus” oświadczała: „Naszych przywódców związkowych wybraliśmy spośród nas w demokratycznych wyborach. Dzielenie ich na radykałów i liberałów, na dobrych i złych jest wymysłem załganej i skompromitowanej propagandy”.
Kierownictwu związku zależało na wyciszeniu całej sprawy. Jak raportował w 18 września 1981 roku amerykański ambasador w Polsce Francis Meehan: „Problem apelu do związków zawodowych Europy Wschodniej nie jest jeszcze rozwiązany, chociaż rzecznik >>Solidarności<< w oświadczeniu z 17 września daje do zrozumienia, że związek chciałby zakończyć tę sprawę. W świetle krytyki rządu, że apel jest mieszaniem się do wewnętrznych spraw innych krajów socjalistycznych, związek jest zmuszony do odwrotu”. Z czasem emocje wokół Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej rzeczywiście opadły, choć – co warto przypomnieć – po wprowadzeniu stanu wojennego peerelowskie władze przymierzały się do postawienia przed sądem osób zaangażowanych w jego uchwalenie. Dziś Posłanie pozostaje ważnym dziedzictwem „Solidarności” oraz świadectwem minionej (na szczęście) epoki.
Grzegorz Majchrzak
Autor jest pracownikiem Biura Badań Historycznych IPN