Przedstawiciele społeczności żydowskiej, duchowieństwa różnych wyznań i mieszkańcy Kielc uczcili w poniedziałek ofiary pogromu ludności żydowskiej sprzed 76 lat. W tym roku modlono się również w intencji pokoju w Ukrainie, Polsce, Europie i na świecie.
Uroczystości zorganizowane przez kieleckie Stowarzyszenie im. Jana Karskiego rozpoczęła modlitwa z udziałem rabinów i duchownych różnych wyznań przy grobie ofiar pogromu na cmentarzu żydowskim na Pakoszu.
"Spotykamy się nad grobem ofiar zbrodni, popełnionej wskutek nienawiści, ignorancji i uprzedzeń. Zbrodni, która została dokonana z powodu chorych serc i zatrutych umysłów" – mówił Bogdan Białek, prezes stowarzyszenia.
"Chcemy pokazać naszym spotkaniem nad grobem tych niewinnych ofiar ludzkiej podłości, że lekceważenie ludzkiego życia nie jest czymś normalnym, a agresja czymś, do czego możemy się przyzwyczaić" – dodał.
"Spotykamy się nad grobem ofiar zbrodni, popełnionej wskutek nienawiści, ignorancji i uprzedzeń. Zbrodni, która została dokonana z powodu chorych serc i zatrutych umysłów" – mówił Bogdan Białek, prezes kieleckiego Stowarzyszenia im. Jana Karskiego.
Podkreślił, że poniedziałkowa modlitwa jest odprawiana w intencji pokoju w Ukrainie, Polsce, Europie i na świecie. Apelował do uczestników spotkania, aby przesłanie o pokoju nieśli do swoich środowisk. "Nie mamy złudzeń, że nasze siostry i nasi bracia z Ukrainy potrzebują czegoś więcej niż naszych słów współczucia i że do skończenia tej straszliwej wojny potrzeba wiele wysiłku i poświeceń także z naszej strony" – dodał.
Naczelny rabin Polski Michael Schudrich, zwracał uwagę, że choć okoliczności pogromu ludności żydowskiej w Kielcach i wojny w Ukrainie są zupełnie inne, to w obu wypadkach charakterystyczna jest pogarda wobec ludzkiego życia i niesprawiedliwość.
Ofiary pogromu upamiętniono również przed kamienicą na ulicy Plany 7, gdzie doszło do tragedii. Obecnie w budynku mieści się m.in. "Ukraiński dom" – świetlica dla ukraińskich matek z dziećmi, którą otworzyło Stowarzyszenie im. Jana Karskiego.
"Dzisiaj wspominamy tragiczne wydarzenia, ale pamięć jest potrzebna, żeby nigdy więcej takie sytuacje się nie powtórzyły" - mówiła Swietłana Stecenko, koordynatorka świetlicy. "Dziękujemy, że otworzyliście nam drzwi, okazaliście wsparcie i że dzięki wam razem z dziećmi i matkami możemy żyć tutaj w pokoju" – dodała.
Wiązanki kwiatów złożyli przed kamienicą przedstawiciele władz państwowych, samorządowych, Instytutu Pamięci Narodowej oraz Solidarności.
Dr Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej przypomniała, że cenzura i władza PRL zamiatała pod dywan kieleckie wydarzenia z lipca 1946 roku.
Dr Dorota Koczwańska-Kalita, naczelnik kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej przypomniała, że cenzura i władza PRL zamiatała pod dywan kieleckie wydarzenia z lipca 1946 roku.
"Dziś jesteśmy już bliżej prawdy niż kiedyś, jednak proces dochodzenia do niej jest niezwykle skomplikowany. Jej poznanie pozwoli pokazać motywy, które wywołują agresję i nienawiść. W swoich badaniach pokazujemy specyfikę tragizmu wydarzeń, jakie miały miejsce w Kielcach" - dodała.
4 lipca 1946 r. w kamienicy przy ulicy Planty 7 z rąk cywilów, milicjantów i żołnierzy, zginęło 37 Żydów. Pogrom sprowokowała plotka o uwięzieniu przez Żydów chrześcijańskiego chłopca i rzekomym dokonaniu na nim rytualnego mordu. Dziewięć z dwunastu osób oskarżonych o masakrowanie Żydów skazano w pospiesznym, pokazowym procesie na śmierć i stracono.
4 lipca 1946 r. w Kielcach poza wydarzeniami na Plantach doszło do innych zajść, w których ofiarami stali się obywatele narodowości żydowskiej. Na tle rabunkowym zamordowano mieszkankę Kielc pochodzenia żydowskiego Reginę Fisz i jej kilkutygodniowe dziecko.
Zgodnie z ustaleniami pionu śledczego IPN w czasie pogromu w Kielcach, w którym uczestniczyli cywilni mieszkańcy miasta, milicjanci i żołnierze, zginęło 37 osób narodowości żydowskiej i troje narodowości polskiej. 35 Żydów zostało rannych.
W ocenie badaczy Instytutu Pamięci Narodowej w świetle nowych ustaleń nie do utrzymania jest teza, że zachowania części żołnierzy i milicjantów były tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności. Rozpoznawane ostatnio wątki, jak stan bezpieczeństwa w mieście, w miesiącach poprzedzających zajścia, "niedoszacowana" rola grup wojskowych, nowe informacje związane z funkcjonowaniem Huty "Ludwików" odsłaniają warstwę przemilczeń i niedopowiedzeń oraz wskazują na konieczność analizy pogromu w kontekście budowania, z udziałem różnorodnych sił, systemu komunistycznego w Polsce.(PAP)
Autor: Wiktor Dziarmaga
wdz/ aszw/