Dziś w nocy w wieku 100 lat zmarła Krystyna Ławniczek ps. Ara, sanitariuszka z Powstania Warszawskiego w Batalionie „Ruczaj” – podaje w piątek na Twitterze Fundacja Nie zapomnij o Nas, Powstańcach Warszawskich.
Krystyna Ławniczek urodziła się 31 stycznia 1922 roku. Jej ojciec umarł w trzydziestym trzecim roku, więc wychowywała ją sama mama. Ławniczek była najmłodsza w rodzinie, miała troje rodzeństwa.
Uczyła się w gimnazjum im. Królowej Jadwigi. W 1939 roku po małej maturze zdawała do liceum handlowego przy ul. Górnośląskiej. W czasie wojny była harcerką, ale, - jak wspominała w wywiadzie udzielonym Archiwum Historii Mówionej - nie zgłosiła się do żadnej służby, była w domu. "Bombardowania przeżyłam w domu, w piwnicy i na niższych piętrach, bo mieszkałam na trzecim piętrze" - opowiadała. W 1942 roku zrobiła maturę w liceum handlowym i potem zaraz dostała pracę w ubezpieczalni społecznej.
Wspominała, że powstanie zastało ją w kościele u Zbawiciela. "Zawiadamiałam swoje koleżanki i na jedną bardzo długo czekałam. Nie było jej i nie było. W ogóle się nie doczekałam nawet, więc musiałam jechać na Czerniaków. To był tramwaj +dwójka+, którym jechałam. Dojechałam już do Nowego Światu i Alei Jerozolimskich i stamtąd słychać było strzały. Tak że ja myślę sobie, że nie dojadę tym tramwajem. Wysiadłam i chciałam iść przez ulicę Dolną, że może łatwiej mi będzie dojść przez Marszałkowską, Puławską i do Dolnej i tam na Sadybę. Tymczasem jak szłam, to przy placu Zbawiciela znowu od Marszałkowskiej od placu Unii były bardzo duże strzały i tam już się zaczęło powstanie. Ja stanęłam za załomem muru kościoła, a tu ksiądz już z kościoła wszystkich, kto przechodził, zapraszał do kościoła, do podziemi. I w tych podziemiach spędziłam pierwszy dzień powstania. Bardzo to było nieprzyjemne, trochę tragiczne nawet, bo dużo ludzi było, a na górze w kruchcie ktoś, nie wiem kto, złożył Niemców - chyba pięciu było zmarłych, leżało w kruchcie. Przyszedł ksiądz i mówi, że jest taka sytuacja, że nam udzieli zupełnego rozgrzeszenia w godzinę śmierci. No więc bardzo ludzie płakali, denerwowali się tym, ale jakoś szczęśliwie Niemcy zabrali tych zmarłych ludzi i nie było rozstrzeliwania" - opowiadała.
Krystyna Ławniczek: Jak pluton miał dyżur jakiś na barykadzie czy akcja była, to myśmy zawsze z tym plutonem były obok na barykadzie. Na barykadzie też zawsze było stanowisko dla sanitariuszki. Dwie sanitariuszki zawsze, bo to z noszami trzeba było chodzić.
Następnego dnia Krystyna Ławniczek dołączyła do zgrupowania „Ruczaj”. Opowiadała, że sanitariuszki miały dyżury. "Jak pluton miał dyżur jakiś na barykadzie czy akcja była, to myśmy zawsze z tym plutonem były obok na barykadzie. Na barykadzie też zawsze było stanowisko dla sanitariuszki. Dwie sanitariuszki zawsze, bo to z noszami trzeba było chodzić. Na Mokotowskiej była taka duża stolarnia, taki zakład stolarski i to przylegało do ulicy Natolińskiej, gdzie jedna strona była zajęta przez Polaków, a druga zajęta była przez Niemców. Myśmy miały tam dyżury razem z plutonem, razem z żołnierzami. Były akcje różne, jak na poselstwo czeskie (…), czy na Dolinę Szwajcarską, na Chopina. To myśmy blisko były tam zawsze nich, żeby w razie czego ratować ich" - relacjonowała.
Po wojnie wyjechały z siostrą do Katowic, gdzie Krystyna dostała pracę w urzędzie wojewódzkim. Ukończyła Studium Administracji Publicznej w Katowicach i studia prawno-administracyjne w Łodzi. W 1951 roku wróciła do Warszawy. Rozpoczęła pracę w przedsiębiorstwie budowlanym, z którego przeniosła się do Państwowej Komisji Planowania. Tam pracowała do emerytury.
"Później w pięćdziesiątym drugim wyszłam za mąż, założyłam rodzinę i mam córkę jedną i troje wnucząt" - opowiadała.
31 stycznia 2022 roku Ławniczek skończyła 100 lat. Zmarła w nocy z czwartku 9 czerwca na piątek 10 czerwca. (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ pat/