
24 kwietnia 2015 r., zmarł Władysław Bartoszewski, pisarz, historyk. Więziony w czasie wojny przez okupacyjne władze niemieckie, a potem przez komunistyczne władze polskie, pomimo gorzkich doświadczeń stale zabiegał o polsko-niemieckie pojednanie. Do historii przeszło jego życiowe credo: „Warto być przyzwoitym”.
Gorąco popierał akcesję Polski do Unii Europejskiej i NATO. „Wejście do NATO zapoczątkowało proces integracji, a wejście do UE jest ekonomicznym i organizacyjnym dopełnieniem tego procesu. To otwarte drzwi do szkół, do uczelni i świata, o którym marzyliśmy” - podkreślał.
Nie był bezkrytyczny wobec Polski i Polaków. „Największym problemem Polski jest zły stosunek do samego siebie: podejrzliwość, kłótliwość, swarliwość, nienawiść, kompleksy, brak pewności siebie i negatywny stosunek do własnej historii” - mówił.
Uczył otwartości i patriotyzmu wolnego od ksenofobii. Wyjaśniał, że patriotyzm jest dla niego „postawą wolną od demagogicznych podniet, od paranoicznego węszenia za wrogiem. Postawą na rzecz czegoś, a nie przeciw komuś. Na rzecz godności, która wiąże się nieodmiennie z szacunkiem do ludzi innego pochodzenia, innej wiary”.
"(...) patriotyzm jest postawą wolną od demagogicznych podniet, od paranoicznego węszenia za wrogiem. Postawą na rzecz czegoś, a nie przeciw komuś. Na rzecz godności, która wiąże się nieodmiennie z szacunkiem do ludzi innego pochodzenia, innej wiary.”
Urodził się w Warszawie 19 lutego 1922 r. Jego ojciec był jednym z dyrektorów Narodowego Banku Polskiego, matka - urzędniczką miejską.
Uczył się początkowo w prywatnym katolickim Gimnazjum im. św. Stanisława Kostki, a tuż przed wybuchem II wojny światowej skończył prestiżowe Liceum Towarzystwa Wychowawczo-Oświatowego przy ul. Śniadeckich.
W czasie kampanii wrześniowej wziął udział – jako cywil – w obronie Warszawy. Został noszowym i włączył się do prac służb sanitarnych. „Po prostu brałem nosze z nieznanymi mi mężczyznami, nosiłem rannych, umierających. Brało się nosze i szło tam, gdzie spadły bomby. Normalna obywatelska sprawa, ale dla siedemnastoletniego chłopaka bardzo trudna” – wspominał po latach.
Wiosną 1940 r. zatrudnił się w administracji przychodni Polskiego Czerwonego Krzyża, ale zaledwie kilka miesięcy później – 19 września 1940 r. został zatrzymany przez Niemców razem z grupą innych przypadkowych przechodniów na Żoliborzu i wysłany do KL Auschwitz. Był tam więziony od 22 września 1940 r. do 8 kwietnia 1941 r. Na wolność wyszedł dzięki zabiegom PCK w Międzynarodowym Czerwonym Krzyżu. „12 grudnia, w czasie pracy przy czyszczeniu cegieł straciłem przytomność. [...] Byłem wycieńczony, pokaleczony, zbolały. To zgodne z normą oświęcimską. Tak jak normalne byłoby, gdybym zginął od uderzenia pałką albo od przydeptania gardła butem kapo. Dziwną rzeczą było, że więźniowie zanieśli mnie do Krankebau (obozowego szpitala – PAP) i położyli przy schodach. Nie mogli zrobić nic więcej, bo musieli natychmiast wrócić do pracy. Uratowali mi życie” – opowiadał o obozowych doświadczeniach.
A innym razem, odnosząc się do tej sprawy dodawał: „Gdyby mi ktoś 60 lat temu, gdy stałem skulony na placu apelowym KL Auschwitz, powiedział, że będę miał przyjaciół Niemców, obywateli demokratycznego i zaprzyjaźnionego kraju, tobym powiedział, że to wariat”.
Zaraz po opuszczeniu obozu nawiązał kontakt ze Związkiem Walki Zbrojnej, a potem z Armią Krajową. Współorganizował tajną Radę Pomocy Żydom „Żegota”. Był współredaktorem podziemnej prasy, działaczem katolickiego Frontu Odrodzenia Polski. Organizował też pomoc dla więźniów Pawiaka. W Powstaniu Warszawskim był m.in. adiutantem dowódcy placówki informacyjno-radiowej. Tuż przed zakończeniem walk Tadeusz Bór-Komorowski awansował go na porucznika. Po kapitulacji udało mu się dostać do Krakowa, gdzie służył w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. Nie przerwał też politycznej działalności po zakończeniu wojny - był współpracownikiem Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce, a także członkiem „Mikołajczykowskiego” PSL-u, faktycznie jedynego wtedy niezależnego od komunistów ugrupowania politycznego w Polsce.
Prześladowany przez reżim komunistyczny i skazany pod zarzutem szpiegostwa, czas od listopada 1946 do sierpnia 1954 r. (z krótką przerwą w 1948 r.) spędził w więzieniach. Został zrehabilitowany w 1955 r.
Współpracował z „Tygodnikiem Powszechnym”. W latach osiemdziesiątych uczestniczył w różnych działaniach opozycyjnych, był m.in. współzałożycielem Towarzystwa Kursów Naukowych i wykładowcą „Uniwersytetu Latającego”, w latach 1974-1985 wykładał historię Polski na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
Był aktywny w okresie tworzenia NSZZ „Solidarność”, a po wprowadzeniu stanu wojennego został na kilka miesięcy internowany. W latach 1983-1990 był profesorem gościnnym nauk politycznych na trzech uniwersytetach w RFN: w Monachium, Eichstaett i Augsburgu.
Pod koniec życia doczekał się licznych odznaczeń i tytułów. Honorowe obywatelstwo przyznały mu władze Warszawy, Gdyni i Wrocławia. Był członkiem honorowym Światowego Związku Żołnierzy AK. Został odznaczony Orderem Orła Białego (1995), Krzyżem Wielkim RFN (2001) oraz wysokimi odznaczeniami Austrii, Litwy, Estonii, Węgier, Hiszpanii. Otrzymał też tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, a w 1991 r. został Obywatelem Honorowym Państwa Izrael.
W latach 1990-1995 Bartoszewski był ambasadorem RP w Austrii, dwukrotnie był także ministrem spraw zagranicznych: od marca do grudnia 1995 i ponownie od lipca 2000 do października 2001 r. Był przewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a także prezesem Polskiego PEN Clubu.
Napisał około 40 książek na temat historii najnowszej Polski i Europy, m.in. o Powstaniu Warszawskim.
Był doktorem honoris causa kilkunastu uczelni w Polsce i za granicą.
Zmarł 24 kwietnia 2015 r. w Warszawie. Został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. (PAP)
ama/ jkrz/ aszw/