Normalny, ludzki odruch, żeby ratować drugiego człowieka, wtedy nie myślało się o konsekwencjach - tak o ratowaniu Żydów podczas II wojny światowej mówi PAP Wiktor Rogoziński, Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, którego rodzina uratowała z Zagłady cztery osoby.
"Normalny, ludzki odruch, żeby ratować drugiego człowieka i to tylko nam przyświecało, to był cel. (...) Człowiek sobie zdawał sprawę, że cała rodzina mogła być aresztowana i rozstrzelana czy powieszona, ale wtedy się nie myślało już o konsekwencjach, tylko już się brnęło dalej, do końca" - tłumaczy Rogoziński.
Rodzina Rogozińskich mieszkała przed wojną w Sosnowcu. W 1942 r. Niemcy utworzyli w tym mieście getto. Rogozińscy zaczęli ukrywać w swoim domu żydowską rodzinę Szpringerów. Szlomo, Pinchas, Majer i Wolf przeżyli wojnę.
"Mieszkaliśmy obok niemieckich magazynów wojskowych i pod nosem Niemców przechowywaliśmy (Żydów). To były trzy osoby i dziecko, z tym że dziecko było przez nas dane do przechowania do znajomych. Opiekowaliśmy się nimi, nocą wyprowadzaliśmy ich, żeby zaczerpnęli świeżego powietrza" - opowiada PAP Rogoziński.
Tytuł "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata" przyznawany jest przez jerozolimski instytut Yad Vashem osobom, które z narażeniem własnego życia i życia swoich bliskich ratowały Żydów z Zagłady podczas II wojny światowej. Wręczeniu odznaczenia (często przyznawanego pośmiertnie) towarzyszy uwiecznienie nazwiska na Ścianie Honoru w Ogrodzie Sprawiedliwych Yad Vashem oraz nadanie honorowego obywatelstwa Izraela.
Na medalu znajduje się sentencja: "Kto ratuje jedno życie, ten jakby ratował cały świat". W styczniu 2016 r. liczba odznaczonych na całym świecie wynosiła 26 120 osób. Polacy stanowią największą grupę wśród Sprawiedliwych – jest ich 6620. (PAP)
ksi/ ksk/