Obecna dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej robi korekty narracyjne do wystawy, które będą wprowadzane stopniowo - powiedział w piątek wiceminister kultury Jarosław Sellin. Dodał, że nie będzie rewolucji, "że zamykamy muzeum i otwieramy nowe", bo "nie miałoby to sensu".
Jak zaznaczył wiceszef resortu kultury na antenie Programu I Polskiego Radia, "z grubsza" narracji wystawy trzeba się trzymać. "Ale opowiedzieć silniej np. o doświadczeniu militarnym Polaków, bo jest o czym opowiadać i mamy się czym chlubić. Mocniej o fenomenie, jednak, ruchu oporu, który Polacy wszczęli w czasie II wojny światowej, bo też to był fenomen w skali europejskiej. I o tych postaciach, które powinny być zapamiętane, kiedy się wychodzi z tego muzeum" - podkreślił Sellin.
Jak wskazał wiceminister, korekty będą wprowadzane stopniowo. "Są właśnie zaplanowane teraz i będą czynione. Stopniowo wprowadzane korekty. Nie będzie jakiejś takiej generalnej rewolucji, że zamykamy muzeum i otwieramy nowe. To nie miałoby sensu" - ocenił.
Pytany o to, czy sposób prezentowania historii Polski poprzez losy ludności cywilnej, ale nie tylko narodowości polskiej, gubi to, co było przyczyną cierpień ludności cywilnej podczas II wojny światowej, wiceminister Sellin odpowiedział: "Taka narracja zaciera twarde pokazanie, kto ten konflikt spowodował, kto jest katem, kto jest ofiarą" - wskazał.
Jak wyjaśnił Sellin, była dyrekcja muzeum "postanowiła w zaciszu gabinetu sobie ustalać", o czym to muzeum powinno opowiadać. "I ustaliła, że generalnie powinno to muzeum opowiadać o doświadczeniu ludności cywilnej w czasie konfliktu zbrojnego, jakim była II wojna światowa, w skali ogólnoświatowej" - powiedział.
W jego opinii jest jednak "pytanie, czy to jest profil, który za pół miliarda zł" powinien był sfinansować polski podatnik. "Czy nie mamy światu czegoś ciekawego do opowiedzenia o naszym specyficznym, fantastycznym, też bohaterskim doświadczeniu II wojny światowej jako Polacy, jako naród, jako państwo" - mówił.
Zdaniem Sellina takiej rozmowy zabrakło, gdy placówka była tworzona. "To był błąd i ponosimy tego konsekwencje" - ocenił.
Dopytywany co zrobić z muzeum, wiceminister odpowiedział: "Niech byli dyrektorzy muzeum procesują się z obecną dyrekcją tego muzeum, która robi korekty narracyjne i niech wyraźnie powiedzą, co im się nie podoba w tej korekcie. Czy idą do sądu, dlatego że chcemy opowiedzieć o Janie Maksymilianie Kolbem, czy idą do sądu, dlatego że zza kaloryfera chcemy wyciągnąć Irenę Sendlerową i mocniej o niej opowiedzieć, czy też idą do sądu z powodu tego, że chcemy pokazać bohaterski fenomen Witolda Pileckiego w większej mierze, niż to jest na tej wystawie. Czy też idą do sądu, z tego powodu, że chcemy opowiedzieć o prześladowaniach Polaków w wolnym mieście Gdańsku" - wskazał.
Decyzję o utworzeniu MIIWŚ w Gdańsku ogłosił we wrześniu 2008 r. rząd Donalda Tuska. Budowa obiektu trwała od 2012 do 2016 r.; muzeum otworzyło dla zwiedzających swoją wystawę stałą 23 marca tego roku.
Obecne MIIWŚ powstało 6 kwietnia tego roku w wyniku połączenia Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku oraz Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 r. - na mocy zarządzenia ministra kultury. Resort uzasadniał tą decyzję względami "organizacyjnymi, finansowymi i merytorycznymi". Wskazywał, że oba muzea mają "zbliżony profil działalności, a ich połączenie pozwoli zoptymalizować koszty przeznaczane z budżetu państwa na ich funkcjonowanie oraz zwiększyć potencjał rozwojowy, a tym samym wzmocnić ich pozycję na muzealnej mapie Polski i świata".
Poprzedni dyrektor placówki Paweł Machcewicz zapowiadał, że wystawa stała jest dziełem autorskim i nie można jej arbitralnie zmieniać. Dodał, że gdyby zostały podjęte próby zmiany wystawy, to jej twórcy będą odwoływać się do swoich praw autorskich i bronić integralności wystawy. (PAP)
autor: Magdalena Jarco
maja/ itm/