„Więcej niż śmiech” – to tytuł wystawy o Rene Goscinnym (1926-77), otwartej w środę w paryskim Muzeum Sztuki i Historii Judaizmu z okazji 40. rocznicy śmierci współautora „Małego Gala Asteriksa”, „Lucky Luke’a, kowboja, który strzela szybciej niż jego cień” i „Mikołajka”.
Miłośnicy tych wciąż młodych bohaterów zobaczyć mogą 200 wyeksponowanych oryginalnych rysunków, wśród nich plansze komiksów oraz obrazy, zdjęcia i dokumenty, wyznaczające koleje życia i twórczości Goscinnego.
Jego dzieła, przetłumaczone na 150 języków, rozeszły się po świecie w 500 mln egzemplarzy. Na podstawie książek i albumów Goscinnego nakręcono już setkę filmów.
Komiks życia autora niemniej jest przecież malowniczy niż jego bohaterów. Urodzony we Francji, w rodzinie żydowskiej – ojciec Renego, Stanisław był Żydem z Polski, matka pochodziła z okolic Kijowa – jako dwuletnie dziecko wyjechał do Argentyny, gdzie skończył francuskie liceum.
Zmuszony do rezygnacji ze studiów po przedwczesnej śmierci ojca, która rodzinie przyniosła biedę, zaczyna pracować najpierw jako pomocnik księgowego w fabryce opon, a następnie rysownik w agencji reklamowej.
Rysował Goscinny już w gimnazjum, gdzie był redaktorem szkolnej gazetki. Był świetnym karykaturzystą. Chciał zostać rysownikiem. Miał nadzieję, że spełni to marzenie w Nowym Jorku. Do USA przeniósł się z matką, gdy miał 19 lat.
Przez rok chodził tam i z powrotem od agencji do wydawnictw. Na wysłane do New Yorkera rysunki nigdy nie dostał odpowiedzi. Po roku bezrobocia, po raz pierwszy wraca do Francji, by odbyć służbę wojskową w batalionie strzelców alpejskich.
W Nowym Jorku przyjmuje pracę w agencji reklamowej. I tu seria przypadków i niesamowitych zbiegów okoliczności powodują, że najpierw spotyka Harveya Kurtzmana, późniejszego założyciela kultowego magazynu „Mad”, a następnie zaprzyjaźnia się ze spotkanymi w Ameryce, belgijskimi rysownikami komiksów. Przez nich poznaje szefa World Press Agency, firmy, która zajmowała się umieszczaniem komiksów w prasie belgijskiej i francuskiej.
Goscinny wraca do Europy, ale najpierw nie do Francji tylko do Belgii. Jego przyjaciele rysownicy komiksów. szybko odkrywają, że ma wielki talent scenarzysty. Patrzyli przez branżowe okulary – dziś dla badaczy literatury nie ulega wątpliwości, że ten syn emigrantów i obieżyświat, był wielką postacią francuskiej literatury II połowy XX w.
Genialny rysownik Albert Uderzo, współautor największego sukcesu, jakim okazała się seria Asteriksów, to również syn emigrantów, którzy do Francji przyjechali z Włoch.
Goscinny był autorem opowiadań kryminalnych i fantastycznych. Cieszyły się one powodzeniem, które zadowoliłoby niejednego pisarza, ale czym są dziesiątki tysięcy czytelników w porównaniu z milionami fanatycznych wielbicieli Asteriksa, Lucky Luke’a i Mikołajka.
Belgijsko francuska „banda” rysowników, do której należał Goscinny po II wojnie światowej, przez to, że znała nie tylko komiksy amerykańskie, ale i Amerykę, przyniosła odnowienie europejskich opowieści obrazkowych. Wielki talent indywidualny spowodował, że Goscinny i jego najważniejsi ilustratorzy – Morris (Lucky Luke) i Uderzo wciąż są wzorem dla współczesnych autorów, nawiązujących, zapożyczających czy pastiszujących starych mistrzów.
Jako autor Goscinny kierował się zasadą Texa Averego, że konieczny jest co najmniej jeden gag na sekundę. W swych historiach, pełnych karkołomnych kalamburów, śmiał się ze wszystkich i wszystkiego, ale jego humor, niedeklaratywnie zwalczający wszelkie szablony i uprzedzenia, nigdy nie ranił.
Może dlatego ten „Żyd wieczny tułacz” w „Lucky Luke’u” i „Asteriksie” potrafił zmierzyć się założycielskimi mitami Ameryki i Francji – z westernem i podbojem Galii przez Rzymian. I to tak, że jego wersja tych mitów przyjęta została przez miliony kolejnych pokoleń Amerykanów i Francuzów.
Autor: Ludwik Lewin
Edytor: Paweł Tomczyk (PAP)