W Arras przez cały rok oglądać będzie można wystawę „Napoleon, obrazy legendy”. Zgromadzono na niej płótna, rzeźby i meble z kolekcji muzeum Pałacu Wersalskiego. We wspaniałych salach Opactwa Św. Vaasta, zamienionego w Muzeum Sztuk Pięknych są one o wiele lepiej eksponowane niż w Wersalu.
Dla Polaków wystawa jest szczególnie interesująca ze względu na znaczenie Napoleona w historii Polski. Warto przy okazji zwiedzić miasto, w którym, jak zachęca mer Arras Frederic Leturque, zobaczyć można bardzo wiele zabytków, a wśród nich pomniki architektury flamandzko-hiszpańskiej. Spotkać można również potomków polskich emigrantów, przybyłych tu po I wojnie światowej.
Początkiem legendy Napoleońskiej jest niewątpliwie bitwa pod Lodi (10 maja 1796), błyskotliwe zwycięstwo, po którym generał Bonaparte otrzymał od żołnierzy tytuł „małego kaprala”. Przysłany z Paryża młody oficer uznany był przez wojsko za polityczną wtyczkę. Jego brawura połączona z doskonałym zmysłem taktycznym przekonała ich, że mają do czynienia z prawdziwym wodzem.
A dlaczego kapral? Na początku rewolucji to żołnierze wybierali swych oficerów. Władze Republiki szybko się z tego wycofały, ale szeregowcom pozostawiły mianowanie najniższych podoficerów. I dlatego wieczorem po bitwie zjawiła się u Bonapartego delegacja grenadierów, by „awansować” go na kaprala, pokazując w ten sposób, że to żołnierze czynią go swym komendantem.
Autorem obrazu ilustrującego bitwę jest Louis-Francois Lejeune, który był jednocześnie malarzem i wojskowym – doszedł do stopnia generała. Uważa się, że jego obrazy, malowane na podstawie szkiców, powstałych podczas wydarzeń, są najwierniejszym przedstawieniem wojen napoleońskich.
Z I kampanii włoskiej pochodzi też słynny portret „Bonaparte na moście w Arcole” (15-17 listopada 1796) Antoine-Jeana Grosa. Młody malarz, który później stał się najmodniejszym portrecistą europejskim, mieszkał wtedy we Włoszech. Przypadkiem, na drodze do Mediolanu, spotkał jadącą na spotkanie męża Józefinę Bonaparte i zabrał się z jej bagażami. Ta droga okazała się drogą do wielkiej kariery.
Bonaparte bardzo dbał o to, co obecnie nazywa się komunikacją. Prowadził dzienniki, w których opisywał wydarzenia. Większość obrazów pokazanych w Arras powstało na podstawie tych notatek i na jego bezpośrednie zamówienie.
Napoleon był również strategiem i taktykiem zarządzania. Potrafił znaleźć odpowiednich ludzi i ustawić ich na odpowiednich miejscach. Wiedział, że lojalność nie zastąpi kompetencji, a kompetencje, umiejętności kierowania ludźmi. Najlepszym przykładem takiego wyboru jest Charles-Maurice de Talleyrand-Périgord, arystokrata, który bardzo dobrze służył kolejnym władzom Francji – monarchii i republice, cesarstwu i restauracji burbońskiej.
Na „Koronacji” pędzla Jacques’a-Louisa Davida, dobrze widać porewolucyjną mieszaninę warstw społecznych i obyczajów. Mimo obecności papieża Piusa VII, Napoleon najpierw sam sobie nałożył koronę, a następnie koronował cesarzową. Obrazu nie ma w Arras. Jak tłumaczy komisarz wystawy, jest zbyt trudny do transportu. Można tam jednak zobaczyć video tego dzieła.
Oficjalne portrety pokazują wielką karierę rodziny Bonapartych. Książęce i królewskie tytuły nie pozbawiły jej do końca skazy nowobogactwa. Louise-Elisabeth Vigiee-Le Brun, która niegdyś malowała Marię Antoninę, skarżyła się po pracy z siostrą Napoleona Karoliną, królową Neapolu, że nigdy jeszcze nie spotkała tak źle wychowanej monarchini.
Bitwa pod Waterloo położyła kres epopei napoleońskiej, ale legendę ożywił już król Ludwik Filip, sprowadzając szczątki cesarza ze Świętej Heleny (1840). Przetrwało wiele instytucji powołanych przez Napoleona, a paryskie MSW do dziś mieści się w tym samym miejscu.
Na obrazie przedstawiającym noc po pierwszym, bardzo niepewnym dniu bitwy pod Wagram (5/6 lipca 1809), widać cesarza, jak zmęczony drzemie na krześle. Otaczają go marszałkowie i generałowie wpatrzeni z podziwem w szefa. Do dziś podobnie wyglądają wystąpienia francuskich prezydentów, przy których asystuje rząd w komplecie, a ministrowie starają się wyrazem twarzy pokazać wierność i admirację.
W Arras łatwiej zrozumieć, dlaczego Francję tak często nazywa się „monarchią republikańską”.(PAP)
autor: Ludwik Lewin
edytor: Paweł Tomczyk
llew/ pat/ mhr/