Wystawa jest hołdem dla kobiet, które przeszły przez obóz koncentracyjny w Neubrandenburgu - powiedział na wernisażu autor ekspozycji Arkadiusz Szlachetko. "Dzielne Kobiety z Neubrandenburga" można oglądać od środy do końca czerwca w warszawskim Muzeum Więzienia Pawiak.
Inicjator i autor wystawy "Dzielne Kobiety z Neubrandenburga" Arkadiusz Szlachetko jest prawnukiem więźniarki KL Ravensbrueck Marii Ratajczak. Jego prababka wraz z innymi więźniarkami zostały przeniesione do obozu w Neubrandenburgu. "Moja rodzina od momentu aresztowania prababci nie wiedziała co się z nią stało. (...) Poszukiwania prowadzone po wojnie przez jej rodzinę, męża, znajomych oraz Polski Czerwony Krzyż nie przynosiły efektów" - wyjaśnił na środowym wernisażu.
"Wystawa jest hołdem dla kobiet, które przeszły przez obóz koncentracyjny w pododdziale obozu Ravensbrueck w Neubrandenburgu. Ukazuje informacje dotyczące życia oraz pracy w fabryce, jak również odnalezienia zbiorowej mogiły" - powiedział.
Szlachetko opowiadał, że informacje o pobycie prababki w Ravensbrueck znalazł dopiero w ubiegłym roku po wpisaniu jej danych na stronie straty.pl. "Było dla mnie zastanawiające to, że było tam podane, że zmarła w Neubrandenburgu" - dodał.
Jak mówił, skontaktował się z niemieckim doktorem Harrym Schulzem, pracownikiem Miejskiego Archiwum w Neubrandenburgu. Schulzowi udało się odnaleźć w archiwum, na uniwersytecie w Szwecji, oryginalne listy sporządzone przez byłą więźniarkę, Polkę, Irenę Pfitzner. Pracując w rewirze obozowym (jednostka odpowiedzialna za opiekę medyczną) sporządziła ona dwie listy. Na jednej są zapisane kobiety, które zmarły w tym obozie do 4 grudnia 1944 r. Ich ciała były palone w krematorium w KL Ravensbrueck, a prochy wysypywano do pobliskiego jeziora Schwedt. Na drugiej liście znajdują się nazwiska więźniarek, które zmarły między 4 grudnia 1944 r. a 25 kwietnia 1945 r. Ciała osób, zmarłych w ostatnich tygodniach zakopywane były na polu przy cmentarzu w Neubrandenburgu.
Od czasu zakończenia drugiej wojny światowej nieznane były nazwiska około 40 ofiar spoczywających w mogile. "Po odnalezieniu list udało się ustalić tożsamość tych kobiet, która została im zabrana podczas rejestracji w obozie kiedy ich imiona zastąpiono numerami" - zauważył Szlachetko.
Więźniarki przebywające w Neubrandenburgu zmuszane były do pracy w zakładach zbrojeniowych berlińskiego przedsiębiorcy Curta Hebera. Zajmowały się m.in. produkcją lawet do armat lotniczych, urządzeń do zrzucania bomb i części podwozia do myśliwców odrzutowych. "Praca w tej fabryce była dodatkowym cierpieniem dla tych kobiet ponieważ musiały pracować na rzecz wroga pomagając w zbrojeniu" - podkreślił Szlachetko.
Materiały przedstawione na ekspozycji pochodzą z Archiwum Miejskiego w Neubrandenburgu, autor korzystał również z książek wydanych przez kobiety, które przeżyły obóz. "Bardzo pomocne w powstaniu tej wystawy było również świadectwo byłej więźniarki, pani Hanny Walczuk" - dodał autor wystawy.
Powstały w 1942 r. obóz pracy przymusowej w Neubrandenburgu został przekształcony w 1943 r. w podobóz zewnętrzny KL Ravensbrueck. Funkcjonował on do kwietnia 1945 r. W tym czasie skierowano do niego więźniarki różnych narodowości - ich liczbę szacuje się na ok. 6 tys. Zarówno w podobozie, jak i w fabryce niewolniczą pracę wykonywały także Polki - w tym część spośród 12 tys. wywiezionych do KL Ravensbrueck w sierpniu 1944 r., czyli po wybuchu Powstania Warszawskiego. (PAP)
autor: Olga Łozińska
oloz/ agz/