W polskim konsulacie w Nowym Jorku otwarto wystawę „Żegota - Rada Pomocy Żydom”. Na spotkaniu ze środowiskiem polskim i żydowskim dr Marcin Urynowicz z IPN wskazywał, że wiedza na ten temat nie jest pełna, a badania przynoszą nowe szczegóły.
Na kilkunastu planszach zilustrowano misję jedynej w okupowanej przez Niemców Europie instytucji państwowej ratującej w czasach Holokaustu Żydów od zagłady. Przypomniano sylwetki bohaterów, którzy z narażeniem życia pomagali ludności żydowskiej. Pokazano też tych, którzy korzystali z pomocy.
Na wystawie są także przykłady szmalcowników wymuszających od Żydów okup pod groźbą wydania ich Niemcom. Nosząca kryptonim „Żegota” Rada Pomocy Żydom, powołana przez Delegaturę Rządu RP na Kraj, nazywała to „ohydnym procederem”.
Ekspozycję IPN przygotowali Urynowicz i dr Paweł Rokicki. Urynowicz tłumaczył, że zamierzeniem autorów było przygotowanie wystawy w taki sposób, aby trafiała zarówno do widzów nieznających tematu, jak też zaznajomionych z nim i bardziej wyedukowanych.
„Jest to historia, o której wiele się mówiło, ale mało ją badano. Kiedy zaczyna się badać, pojawiają się wciąż nowe informacje, ale niestety robimy to za późno. Mnóstwo rzeczy nie zostało zapisanych z różnych względów. Albo osoby umarły, albo nie chciały mówić o swej przeszłości, bo w PRL bały się poruszać sprawy wojenne" - tłumaczył Urynowicz.
Jak mówił, postawił sobie za zadanie usystematyzować wiedzę i pokazać nowe szczegóły. Przywołał np. postać Leopolda Rutkowskiego, która do niedawna pojawiała się śladowo w opracowaniach. Wiedziano, że był szefem administracji w delegaturze krajowej i do tego sprowadzała się jego rola.
„Kiedy się przyjrzeć dokładnie, okazuje się, że nie tylko aktywnie opowiadał się za tym, by przekazywać z delegatury rządu środki na akcję pomocy, ale domagał się, by robiono to systematycznie miesiąc po miesiącu. Dotąd nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy” – przyznał.
Przedstawiał też późniejsze tragiczne losy Rutkowskiego, który w 1945 roku został uwięziony przez Sowietów, wypuszczony na wolność, a później znowu uwięziony i według oficjalnych stwierdzeń popełnił samobójstwo. „Samobójstwo w więzieniu sowieckim dla mnie równa się morderstwu. Albo został zamordowany, albo doprowadzono go do takiego stanu, że nie miał innego wyjścia, żeby nie wysypać swych kolegów" - przekonywał Urynowicz.
Za istotny element ekspozycji uznał też mapkę ukazującą zasięg Żegoty. Zastrzegł, że nie jest kompletna. Już bowiem po przygotowaniu wystawy natknął się na materiał potwierdzający działalność organizacji w Mińsku Mazowieckim, o czym wcześniej nie wiedziano.
Na podstawie spotkań ze środowiskiem żydowskim wysnuł wniosek, że wiele osób niewiele wiedziało o Żegocie.
„Dla nich wszystko jest odkryciem. To pokazuje, że takie akcje mają głęboki sens. Pozwalają różnym ludziom czegoś się dowiedzieć. Wiedza rodzi zrozumienie przeszłości i teraźniejszości. Z tego wynikają, mam nadzieję, konsekwencje dla przyszłości” – ocenił.
Według konsula generalnego RP Macieja Golubiewskiego, ekspozycja wpisuje się w program wydarzeń dyplomacji publicznej, zwłaszcza na obszarze dobrych relacji z diasporą żydowską w Nowym Jorku.
„Staramy się mieć kilka takich wydarzeń w roku. Podkreślają rolę Polski nie tylko w czasie drugiej wojny światowej, szczególnie jeśli chodzi o inicjatywy pomocy Żydom, jak Żegota. Sporo ludzi interesuje też, w jaki sposób prowadzi się badania o diasporze” – powiedział.
W nawiązaniu do spotkań z liderami społeczności żydowskiej konsul zauważył, że podkreślają oni, jak mało Amerykanie wiedzą o takich sprawach.
„Nie chodzi o licytację liczb, bohaterów, buchalterię, ale jeśli jest dobra historia i trzeba pokazać pozytywy, nie napotyka to na żadne opory. Amerykańscy Żydzi są bardzo zainteresowani przykładami heroizmu Polaków i Żegoty. Przywódcy organizacji żydowskich dobrze historię Polski znają, ale mówią, że musi to wejść na szersze wody” – konstatował konsul. Zapewniał jednocześnie, że nie słyszał głosów krytyki pod adresem zmian zapisów w ustawie IPN.
Na wystawę przybył m.in. reżyser filmów dokumentalnych Menachem Daum, którego rodzice przybyli do USA ze Zduńskiej Woli. Kilka lat temu uzyskał polskie obywatelstwo.
„Próbuję być obiektywny, wyrażając moje poglądy na temat Polski. Muszę powiedzieć prawdę, że mój ojciec nie opuścił Polski z miłymi wspomnieniami, nie wspominał miło swoich byłych sąsiadów. Był w getcie w Zduńskiej Woli, Łodzi, Skarżysku itp. Czuł się zdradzony. Miał nadzieję, że kiedy wybuchła wojna Żydzi i Polacy zapomną o starych urazach i się zjednoczą, ale się rozczarował” – opowiadał Daum.
Przyznał, że ponieważ wyrastał w takim duchu, był pełen uprzedzeń. Widział tylko ciemne strony. W 1989 r., pod koniec komunizmu, pojechał po raz pierwszy do Polski, a później odwiedzał ją co roku. Ma tam przyjaciół i zyskał z czasem bardziej zniuansowane spojrzenie na kraj.
„Zawsze miałem wielki podziw dla Żegoty. Nie dlatego, że byli filosemitami, lubili Żydów itp. Nie. W istocie dowiedziałem się, że niektórzy z założycieli Żegoty sądzili, że w Polsce będzie lepiej bez Żydów. Mimo wszystko jednak, cokolwiek myśleli, rozpoznali człowieczeństwo Żydów. Byli gotowi ryzykować życiem, by ich ratować” – konkludował dokumentalista.
Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)
ad/ az/ kar/ krap/