Bullock potrafił z dostępnych wówczas materiałów wyłonić wielopoziomową opowieść o sile politycznej Hitlera. Stworzona przez niego narracja o systemie władzy III Rzeszy jest spójna i przekonująca – powiedział w rozmowie z PAP dr hab. Andrzej Leder, autor wstępu do książki „Hitler. Studium tyranii”.
Monografia brytyjskiego historyka Alana Bullocka (1914-2004) „Hitler. Studium tyranii” opublikowano po raz pierwszy w 1952 r. Polskie wydanie ukazało się nakładem „Czytelnika” w 1969 r. i było kilkukrotnie wznawiane. Najnowsze polskie wydanie zostało wzbogacone o przedmowę profesora Andrzeja Ledera i zostało uzupełnione o fragmenty, które we wcześniejszych edycjach były usunięte przez cenzurę PRL. „Hitler. Studium tyranii” do dziś uważane jest za jedną z najdokładniejszych biografii Adolfa Hitlera, a jednocześnie wnikliwe studium ideologii niemieckich narodowych socjalistów.
Polska Agencja Prasowa: W tym roku przypada 110 rocznica śmierci Alana Bullocka oraz 20 rocznica jego śmierci. Jest to więc autor należący do pokolenia osobiście doświadczonego wydarzeniami II wojny światowej. Jak pan zauważa we wstępie do „Studium tyranii” jest to książka pisana z perspektywy zaledwie kilku lat po procesie norymberskim. Mogłoby się wydawać, że niemal osiem dekad dzielących nas od procesu niemieckich zbrodniarzy w Norymberdze, sprawi, że jej treść będzie już bardzo zdezaktualizowana w wyniku rozwoju historiografii w kolejnych dekadach. Dlaczego wciąż jednak warto poświęcić czas na przeczytanie dzieła Alana Bullocka?
Dr hab. Andrzej Leder: Proces norymberski, który inspirował Bullocka, był wówczas niezwykle znaczącym wydarzenie, przyciągającym uwagę opinii publicznej na całym świecie. Udało się wówczas pokazać jak działała machina państwa stworzonego przez Hitlera. Oczywiście w wielu obszarach nasze wyobrażenie o III Rzeszy zostało zmodyfikowane poprzez dostęp do archiwów, ale jednak podstawowy obraz funkcjonowania tego reżimu nie uległ zasadniczej zmianie. Alan Bullock potrafił z dostępnych wówczas materiałów wyłonić wielopoziomową opowieść o sile politycznej Hitlera. Stworzona przez niego narracja o systemie władzy III Rzeszy jest spójna i przekonująca, a jednocześnie wskazuje w jaki sposób światopogląd Hitlera kształtował jego strategię, a jednocześnie w jaki sposób strategia borykała się z jego taktyką polityczną, z jednej strony nadając jej rozmach, z drugiej – wpychając na mielizny. Moim zdaniem właśnie ta wielopoziomowa analiza jest największą zaletą pracy Alana Bullocka.
Jedynym obszarem, z którym książka Bullocka radzi sobie gorzej, jest zrozumienie roli w reżymie hitlerowskim, skali i wreszcie konsekwencji, również dla porządku etycznego Europy, jaki miała Zagłada. W czasie gdy została wydana po raz pierwszy, a więc w 1952 roku, wiedza, a może nawet bardziej – rozumienie - tego było bardzo ograniczone. Dopiero dekadę później, szczególnie po procesie Eichmanna i procesach frankfurckich, badacze i mieszkańcy Europy zrozumieli konsekwencje wstrząsu, jakim była próba wymordowania całych narodów. Tej refleksji brakuje w opowieści Bullocka.
PAP: Dzieło Bullocka było również krytykowane za definiowanie władzy Hitlera i NSDAP w sposób nadmiernie technokratyczny, oderwany od warstwy ideologicznej narodowego socjalizmu. Bez wątpienia Bullock dostrzegał jakie czynniki kształtowały Hitlera w młodości, czasie który spędzał w buzującym od nowych programów politycznych Wiedniu. Na ile doświadczenie wiedeńskie ukształtowało Hitlera i ideologii, którą zbudował?
A.L.: Wydaje się, że tam kształtowały się nie tylko poglądy, ale również talent i metody przyszłego przywódcy III Rzeszy. Okres też można uznać za kluczowy. Jeśli mówimy o latach spędzonych przez Hitlera w Wiedniu, to jest to nie tylko opowieść biograficzna, ale również historia rozwoju ówczesnych politycznych ruchów masowych. To wówczas, w ostatnich latach XIX wieku oraz początkach kolejnego stulecia, masy weszły na scenę polityczną i zaczęły wyznaczać polityczne trendy. Hitler niezwykle sprawnie obserwował te procesy, mimo że nie był politycznie aktywny. Wiele nauczył się od Karla Luegera, w latach 1897–1910 burmistrza Wiednia, który był znany ze swoich antysemickich poglądów. W jego działaniach dostrzegł sposoby na mobilizowanie szerokich mas poprzez wywoływanie emocji. Wcześniej, nie licząc głównie okresu rewolucji francuskiej, nie widziano tak gwałtownego rozbudzania emocji szerokich mas społecznych.
W tym kontekście uważam, że zarzut niedoceniania przez Bullocka roli ideologii w działaniach Hitlera jest nieuzasadniony. Ideologia stanowiła dla Hitlera ważny instrument mobilizowania zwolenników. Szczególnie skuteczne okazały się kreślone przez przywódcę NSDAP w jego przemówieniach dramatyczne obrazy zagrożenia ze strony różnych sił, szczególnie Żydów.
PAP: Wśród historyków do dziś trwają spory o to, która grupa społeczna stanowiła najważniejsze zaplecze wyborcze dla NSDAP. Wbrew rozpowszechnionym wyobrażeniom nie byli to robotnicy, których mógłby przyciągać socjalistyczny komponent ideologii budowanej przez Hitlera i jego otoczenie.
A.L.: Hitler późno zdobył oparcie wśród robotników. Do lat trzydziestych byli oni zorganizowani przez komunistów. Zresztą bardzo wcześnie, już we Wiedniu, zrozumiał, że to drobnomieszczaństwo, z jego lękami i resentymentami, jest dla niego podstawową bazą społeczną. Hitler potrafił więc stopniowo uczyć się strategii i taktyki politycznej, a jednocześnie wprzęgać je w służbę budowanej przez siebie ideologii. Podkreślam to, bo Bullock pokazuje, że bez współgrania tych trzech czynników niemożliwe byłoby osiągnięcie przez Hitlera jakichkolwiek celów politycznych. Samą ideologią nie mógłby zdobyć władzy i przemienić jej w dyktaturę. Kluczem do zrozumienia książki Bullocka jest dostrzeżenie związków pomiędzy taktyką i strategią polityczną Hitlera.
PAP: Hitler rozpoczynał swoją fascynację polityką pod koniec tzw. długiego wieku XIX, który obfitował w wielkie osiągnięcia myśli politycznej i filozofii niemieckiej. Czy według Bullocka Hitler jest swego rodzaju spadkobiercą tych tradycji, czy raczej kuriozum, człowiekiem, który nie rozumiał wyrafinowanych idei?
A.L.: Bez wątpienia istnieje związek pomiędzy filozofią niemiecką pierwszej połowy XIX wieku, a nawet filozofią Fryderyka Nietzschego - a nacjonalizmem niemieckim. Nie jest jednak tak, aby Hitler był szczególnie przenikliwym konsumentem tych idei. Sądzę raczej, że dorobek filozofii przenikał całą kulturę niemiecką i często podlegał ogromnym wypaczeniom, tworzącym podłoże dla śmiercionośnego nacjonalizmu i szowinizmu, które już od drugiej połowy XIX wieku były bardzo silne. Uzyskiwał na przykład wsparcie przedstawicieli nauk przyrodniczych, lekarzy, antropologów, uzasadniających swoimi pseudobadaniami teorie rasistowskie. Katedry antropologii wręcz domagały się od niemieckich wojsk ekspedycyjnych w Afryce większej ilości czaszek, szczególnie dziecięcych, by na bazie tego materiału rozwijać teorię ras. Nie zmienia to faktu, że wcześniej nacjonalistyczny aspekt filozofii Johanna Gottlieba Fichtego oraz innych myślicieli tego okresu stworzył klimat, w którym ta ideologia mogła się rozwijać. Ostrzegał przed tym już w pierwszej połowie XIX wieku poeta Heinrich Heine, zaś współcześnie świetnie ów klimat analizował, łącznie z „militaryzacją wyobraźni”, Klaus Theweleit.
Hitler uczył się polityki na praktykach, a nie teoretykach myśli politycznej. Ciekawym wątkiem jest kontakt Hitlera i czołówki jego ruchu z „białymi” emigrantami z Rosji, którzy przywieźli ze sobą „Protokoły mędrców Syjonu”, fałszywkę stworzoną przez carską Ochranę, która tworzyła obraz świata stanowiący dla nazistów, jak twierdzą niektórzy historycy, ważną inspirację.
Nie zmienia to faktu, że Hitler uczył się polityki na praktykach, a nie teoretykach myśli politycznej. Ciekawym wątkiem jest kontakt Hitlera i czołówki jego ruchu z „białymi” emigrantami z Rosji, którzy przywieźli ze sobą „Protokoły mędrców Syjonu”, fałszywkę stworzoną przez carską Ochranę, która tworzyła obraz świata stanowiący dla nazistów, jak twierdzą niektórzy historycy, ważną inspirację.
PAP: Bullock stwierdza: „Siłą Hitlera było żywe słowo” i przedkładał je nad słowo pisane. Często określa się jego sposób na docieranie do słuchaczy, jako „hipnotyzowanie publiczności”. Wykorzystywał na niespotykaną wcześniej skalę nowoczesne narzędzia propagandy, takie jak radio. Pojawia się niepokojące pytanie. Czy w dobie współczesnych środków przekazu oraz mediów społecznościowych mógłby osiągnąć jeszcze większy sukces polityczny?
A.L.: To pytanie można też nieco przeformułować i zapytać, czy we współczesnym świecie wielu przywódców nie bazuje na podobnym mechanizmie - uruchamianiu potężnych emocji wielkich grup społecznych? Sądzę, że dlatego właśnie przedstawiony przenikliwie przez Bullocka okres rozwijania się ideologii i ruchu hitlerowskiego, przed zdobyciem władzy, jest też tak ważny. Pokazuje, jak w soczewce, wiele zjawisk, z którymi mamy do czynienia dzisiaj. Rola społecznej frustracji – często uzasadnionej - jako źródła siły przywódców populistycznych, mobilizacja zwolenników przez rozpętywanie gwałtownych emocji, szczególnie strachu i nienawiści, umiejętność używania nowoczesnych środków komunikowania – w wypadku Hitlera radia, dzisiaj mediów społecznościowych – wszystko to wskazuje na to, że pewne warunki, w których zrodził się nazizm, dziś wcale nie są tak bardzo odległe.
Hitlera by nie było, gdyby nie wiele różnego rodzaju czynników, takich jak przegrana Niemiec w I wojnie światowej, upadek rewolucji w listopadzie 1918 r. oraz wielki kryzys 1929 roku, owocujący w Niemczech 40 procentowym bezrobociem
Czy pojawia się zagrożenie przejęcia przez nich władzy i doprowadzenia do wielu katastrof? Między innymi z powodu tych pytań zdecydowałem się na przyjęcie propozycji napisania wstępu do nowego wydania książki Alana Bullocka. Jestem przekonany, że tak jak przed niemal 100 laty jesteśmy w momencie z jednej strony rosnącej frustracji wielkich grup społecznych z drugiej - pojawienia się nowych sposobów prowadzenia polityki, związanych często zresztą z przełomowymi osiągnięciami technologicznymi. To stwarza niebezpieczeństwa podobne do tamtych, sprzed 100 lat. Hitlera by nie było, gdyby nie wiele różnego rodzaju czynników, takich jak przegrana Niemiec w I wojnie światowej, upadek rewolucji w listopadzie 1918 r. oraz wielki kryzys 1929 roku, owocujący w Niemczech 40 procentowym bezrobociem. Ten ciąg wydarzeń doprowadził społeczeństwo do poczucia egzystencjalnego zagrożenia oraz wynikającej z niej mobilizacji i chęci zemsty na tych, którzy zostali uznani za winnych.
PAP: Miłośnicy historii alternatywnej lubią rozważać jeszcze jeden scenariusz. Załóżmy, że Hitler umiera z przyczyn naturalnych lub ginie w zamachu wczesną jesienią 1938 r. Czy nie zostałby uznany za wybitnego męża stanu, który przywrócił Niemcom godność i uratował naród przed nędzą? Cały kontekst jego biografii, bez odpowiedzialności za masowe zbrodnie i wybuch II wojny światowej byłby inny. Na ile Bullock postrzega bohatera „Studium tyranii” wyłącznie przez pryzmat wydarzeń z lat 1939-1945?
A.L.: Historycy nie znoszą historią alternatywnej. Ja jednak jestem filozofem, więc mogę sobie pozwolić na taką myśl spekulatywną. Wydaje się, że nawet bez Hitlera doszłoby do rozpętania II wojny światowej. Mechanizmy stworzonego przez niego systemu gospodarki i władzy były już tak rozpędzone, że trudno sobie wyobrazić inny scenariusz. Szczególnie praca, którą dał robotnikom, oparta była o zbrojenia, finansowane kredytem i III Rzesza, aby nie zbankrutować, musiała rozpocząć wojnę i dokonać wielkiego rabunku podbitych krajów. Czym innym jest pytanie, czy w przypadku śmierci Hitlera doszłoby do tak niewyobrażalnych zbrodni. Trudno powiedzieć czy o jej rozpętaniu decydowała presja samego Führera, czy całej wierchuszki systemu tyranii.
Hitler potrafił więc stopniowo uczyć się strategii i taktyki politycznej, a jednocześnie wprzęgać je w służbę budowanej przez siebie ideologii. Podkreślam to, bo Bullock pokazuje, że bez współgrania tych trzech czynników niemożliwe byłoby osiągnięcie przez Hitlera jakichkolwiek celów politycznych.
I powtórzę, z pewnością Bullock patrzy na Hitlera z perspektywy procesu norymberskiego i ukazywanych wówczas zbrodni, ale interesuje go głównie machina polityczna, która doprowadziła Hitlera do władzy. Tak jak wspomniałem nawet w czasie procesu norymberskiego niewielu rozumiało w pełni mechanizmy i skalę zbrodni. Jednym z niewielu był Rafał Lemkin, który stworzył termin ludobójstwo. Świadomość Zagłady pojawiła się w pełni dopiero w latach sześćdziesiątych, a więc po procesie Eichmanna oraz procesach oświęcimskich we Frankfurcie. Od tego czasu zaczęła się zmieniać perspektywa opisywania tego, czym była II wojna światowa. Przestała to być po prostu wojna. Stała się historią zagłady narodów.(PAP)
Rozmawiał: Michał Szukała
Autor: Michał Szukała
szuk/