Wydawać by się mogło, że dialog między tak różnymi ideowo podmiotami, jak Stolica Apostolska i Związek Sowiecki, jest z góry skazany na porażkę. Okazuje się jednak, że nie tylko był on możliwy, ale trwał przez cały wiek XX. O trudnych próbach nawiązania porozumienia oraz o tym, jak wpływają one na dzisiejsze relacje Rosji z Watykanem opowiada Andrzej Grajewski, autor wydanej niedawno książki „W dialogu i zwarciu. Stolica Apostolska wobec sowieckiego komunizmu 1917–1991”.
Natalia Pochroń: Zwarcie wydaje się naturalnym określeniem dla relacji między Związkiem Sowieckiem a Stolicą Apostolską, zdecydowanie trudniej wyobrazić sobie dialog między podmiotami prezentującymi tak skrajnie różne systemy wartości. Czy rzeczywiście był on możliwy?
Andrzej Grajewski: Tak i – co więcej – był prowadzony w zasadzie przez cały wiek XX. Przybierał bardzo różne formy – mediacji, oficjalnych rozmów, dialogu nieoficjalnego. Jednocześnie cały czas trwało zwarcie, zarówno w wymiarze ideowym, jak i praktycznym. Wystarczy wspomnieć choćby o krwawych prześladowaniach Kościoła katolickiego w Związku Sowieckim czy o papieskich anatemach rzucanych na „bezbożny komunizm”. Mimo to między Stolicą Apostolską a Związkiem Sowieckim istniał pewien rodzaj, ja to nazywam, mrocznej fascynacji, za sprawą której oba tak odległe od siebie podmioty widziały w sobie również partnerów do rozmów. Rozumiały, że porozumienie jest możliwe, a być może konieczne dla obu stron.
Dlaczego? Jakie miały w tym interesy?
Stolicy Apostolskiej zależało na utrzymaniu dialogu ze Związkiem Sowieckim z co najmniej kilku powodów. Po pierwsze, chciała chronić substancję Kościoła katolickiego na terenie Związku Sowieckiego. Katolicy stanowili na tych ziemiach zdecydowaną mniejszość, dlatego też Watykan dążył do zapewnienia międzynarodowej ochrony Kościołowi w Rosji. Okazja do tego nadarzyła się w kwietniu 1922 r. na konferencji w Genui. Doszło wówczas do nieformalnych kontaktów Gieorgija Cziczerina, komisarza spraw zagranicznych Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, z arcybiskupem Genui Giosuè Signorim. Starał się on wysondować, jakie gwarancje w zakresie wolności religijnej w Rosji jest w stanie uzyskać od władzy sowieckiej oraz zrobić wszystko, by uchronić Kościół katolicki przed prześladowaniami.
Do tego Stolica Apostolska oceniała rewolucję bolszewicką jako pewną szansę na rekatolizację Rosji w obrządku wschodnim. Można w tym myśleniu doszukiwać się kontynuacji myśli politycznej, którą w XVI w. sformułował legat papieski, jezuita Antonio Possevino, prekursor działań mających doprowadzić do zakorzenienia katolicyzmu na terenie Rosji.
A dlaczego Rosji zależało na kontaktach ze Stolicą Apostolską?
Uważała, że Watykan może być przydatnym partnerem. Po rewolucji bolszewickiej Włodzimierzowi Leninowi zależało na wzmocnieniu pozycji sowieckiej Rosji na arenie międzynarodowej. Kontakty ze Stolicą Apostolską miały zapewnić jej legitymizację. Dlatego też w tamtym czasie odbyło się tyle tajnych rozmów między przedstawicielami sowieckiego reżimu i Stolicy Apostolskiej, złożono wiele obietnic o zagwarantowaniu wolności Kościoła katolickiego, poszanowaniu jego praw. Z tego też powodu początkowo katolicy w Rosji byli mniej prześladowani niż prawosławni.
Pierwiastek religijny odgrywał chyba ważną rolę w rosyjskiej polityce – przez długi czas żywa w niej była sięgająca XVI w. idea Moskwy jako Trzeciego Rzymu. Bolszewicy deklarowali, że dążą do stworzenia nowego świata, w którym panowałaby marksistowska pseudoreligia. Widzieli w Stolicy Apostolskiej zagrożenie, konkurencję?
Myślę, że tak. Uderzenie w Cerkiew prawosławną było poniekąd pochodną tego, że była ona w Rosji jednym z filarów całego systemu carskiego samodzierżawia. Jeśli chciało się go zburzyć, trzeba było podkopać jego fundamenty. Dlatego bolszewicy tak okrutnie potraktowali rosyjskie prawosławie. Do Kościoła katolickiego podeszli inaczej, bo ten na początku XX w. był w Rosji Kościołem mniejszościowym, a więc nie stwarzał w ich przekonaniu tak dużego zagrożenia. Dość szybko to się zmieniło – pod koniec lat dwudziestych XX w. postawili ostro na ateizm.
Już w 1925 r. powstał w Związku Sowieckim Związek Wojujących Bezbożników, do którego przynależność stała się w zasadzie obowiązkiem dla młodzieży. Kilka lat później, w 1929 r., Józef Stalin wypowiedział wojnę religii, ogłaszając tzw. bezbożną pięciolatkę. Zaczęło się masowe burzenie kościołów, aresztowania księży. Po koniec lat trzydziestych XX w. zmieniły się one w fizyczną eksterminację wiernych i duchowieństwa. Symbolem tragedii całego chrześcijaństwa w Rosji jest teren byłego poligonu NKWD w Butowie pod Moskwą, gdzie w czasie Wielkiego Terroru rozstrzelano ponad 20 tys. ludzi, w tym ponad tysiąc prawosławnych duchownych, kilkudziesięciu księży katolickich oraz wielu wiernych obu tych wyznań. Od tego momentu prześladowania Kościoła stały się stałym elementem rosyjskiej polityki, zmieniały się tylko ich skala i nasilenie.
Jak reagowała na to Stolica Apostolska? Czy próbowała jakoś stawać w obronie wiernych?
Tak, podejmowała bardzo konkretne działania, zresztą robiła to już wcześniej. Mało kto wie na przykład, że w 1923 r. zorganizowała Papieską Misję Pomocy Głodującym w Rosji. Dwuosobowy zespół podjął działania najpierw na Krymie, później rozszerzył je na Moskwę, Krasnodar i Rostów nad Donem. Na jej czele stanął amerykański jezuita, o. Edmund A. Walsh. Środki pochodzące ze zbiórek katolików z całego świata pozwoliły uratować Rosję przed klęską głodu. Według sowieckiej tajnej policji OGPU (Zjednoczony Państwowy Zarząd Polityczny) misja karmiła codziennie ponad 120 tys. dzieci w tym kraju – nie tylko katolików.
Władza sowiecka miała więc w 1943 r. dylemat: Czy po wyzwoleniu tych terenów należało je ponownie zamykać? Stalin doszedł do przekonania, że nie może tego zrobić, więc zaczął myśleć o tym, jak na nowo zorganizować politykę religijną. Zaczął traktować religię nie tyle w kategoriach ideologicznych, ile pragmatycznych.
W czasie II wojny światowej Stolica Apostolska troszczyła się o jeńców sowieckich. W 1939 r. założyła Watykańskie Biuro Informacyjne ds. Jeńców, mające koordynować działania w tym aspekcie – stało się ono największym przedsięwzięciem humanitarnym Stolicy Apostolskiej w czasie II wojny światowej. Moskwa nie była tym jednak zainteresowana, bo nie zależało jej na jeńcach – z rozkazu Stalina, zakazującego poddawania się, traktowano ich jako zdrajców. Watykan wykorzystywał jednak każdą okazję do tego, by chronić wiernych na tym terenie, prowadzić jakąś formę dialogu z Sowietami.
Czy oni byli tym zainteresowani? Swoim pogardliwym pytaniem o to, „ile dywizji ma papież”, Stalin jasno dał znać, że postrzega relacje międzynarodowe wyłącznie w kategoriach siły.
To prawda, natomiast w czasie wojny jego podejście do religii mocno się zmieniło. Zauważył, że Kościół prawosławny wiernie stanął w obronie państwa i zrozumiał, że może to wykorzystać. Poza tym miał inny dylemat – na terenach znajdujących się pod okupacją niemiecką oraz innych armii sojuszniczych III Rzeszy (włoskiej, węgierskiej, rumuńskiej) otwierano zamknięte wcześniej kościoły. Tak było na okupowanych terenach Białorusi i Ukrainy, ale także Rosji. Władza sowiecka miała więc w 1943 r. dylemat: Czy po wyzwoleniu tych terenów należało je ponownie zamykać? Stalin doszedł do przekonania, że nie może tego zrobić, więc zaczął myśleć o tym, jak na nowo zorganizować politykę religijną. Zaczął traktować religię nie tyle w kategoriach ideologicznych, ile pragmatycznych.
Dlatego też jesienią 1943 r. zwrócił się do tych kilku biskupów prawosławnych, którzy przeżyli wojnę i rosyjskie prześladowania, i pozwolił im odbudować patriarchat moskiewski, oczywiście pod ścisłą kuratelą sowieckiej bezpieki. Pozwolił też na obecność papieskich przedstawicieli w Europie Środkowo-Wschodniej. Na terenie Czechosłowacji, Węgier czy Jugosławii byli oni uważani za partnerów dyplomatycznych. W Polsce było inaczej – komuniści, którzy po wojnie doszli u nas do władzy, zdecydowali się wypowiedzieć konkordat i zerwać relacje ze Stolicą Apostolską.
Napisał Pan w książce, że relacje między Stolicą Apostolską a Związkiem Sowieckim koncentrowały się głównie na historycznych terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli na terytoriach Litwy, Łotwy, Białorusi i Ukrainy. Dlaczego?
Bo tam znajdowały się największe skupiska katolików obu obrządków. Religia była w tych krajach ważnym elementem tożsamości narodowej, a więc mogła zagrażać wewnętrznej spójności Związku Sowieckiego. Dlatego Stalin próbował ją osłabić.
Udało mu się?
To zależy gdzie – sytuacja katolików w Związku Sowieckim nie była identyczna. Na Litwie zachowano struktury Kościoła katolickiego, funkcjonowali tam biskupi, działało seminarium duchowne. Podobnie było na terenie Łotwy – władze ograniczały życie religijne, ale go nie zakazały, ciągłość religijna nie została tam przerwana. Zupełnie inaczej było w przypadku Białorusi i Ukrainy. Tam nie było ani diecezji, ani biskupów. Istniały jedynie parafie – głównie polskie, zwłaszcza na Grodzieńszczyźnie i na innych ziemiach należących kiedyś do Rzeczypospolitej. Podobnie było w Ukrainie – tam również istniały nieliczne parafie. Nie było biskupa, bo abp Eugeniusz Baziak, metropolita lwowski w 1946 r. wyjechał do Lubaczowa. Ziemie zachodnie tego kraju opuściło też wielu Polaków – czy to na skutek represji sowieckich i niemieckich, czy ludobójstwa dokonanego na Wołyniu i w Galicji Wschodniej przez Ukraińską Powstańczą Armię.
Najsilniejsze skupiska katolickie i polskie, bo to było ze sobą mocno powiązane, znajdowały się w centralnej Ukrainie, na Podolu i w rejonie Żytomierza. Katolicyzm w tym kraju przetrwał więc, ale był mocno rozproszony. Tam było także najwięcej czynnych parafii katolickich obrządku łacińskiego. Kościół greckokatolicki w Ukrainie w 1946 r. został zlikwidowany przez władze i funkcjonował tylko w strukturach nielegalnych.
A jeśli chodzi o Polskę? Jaką rolę w kontaktach między Stolicą Apostolską a Związkiem Sowieckim odegrał polski Kościół?
Bardzo istotną. Na Litwie nie miało to aż tak dużego znaczenia, natomiast jeśli chodzi o tereny Białorusi i Ukrainy, rola polskiego Kościoła była fundamentalna. Prymas Wyszyński otrzymał od papieża specjalne pełnomocnictwa, był poniekąd delegatem papieskim dla terenów wschodnich. Mógł chociażby wyświęcać kapłanów działających na obszarze Ukrainy i Białorusi. Nie tyle była to więc może w tym czasie rola Kościoła polskiego, ile osobiście samego Stefana Wyszyńskiego, który uważał się za obrońcę wiary katolickiej na Kresach Wschodnich.
Niedawno w Rzymie znalazłem bardzo ciekawy dokument, pokazujący, w jakich okolicznościach w 1958 r. Wyszyński spotkał się na Jasnej Górze z wysłannikiem Kościoła katolickiego z Białorusi i nadał mu specjalne uprawnienia dotyczące chociażby bierzmowania. Takich wydarzeń było znacznie więcej. Nie tylko troszczył się o aspekty organizacyjne, ale stale zabiegał o poprawę sytuacji wiernych, robił wszystko, by o nich nie zapomnieć. Rola kard. Wyszyńskiego w podtrzymywaniu wiary na dawnych kresach Rzeczypospolitej jest zdecydowanie nie do przecenienia.
Niemałą rolę w pielęgnowaniu wiary na tych ziemiach odegrał też chyba kard. Józef Glemp.
Tak, on działał zwłaszcza na Białorusi. Jako dziennikarz uczestniczyłem w uroczystościach milenium chrztu Rusi Kijowskiej, które odbywały się w Moskwie w 1988 r., i na własne oczy widziałem aktywność prymasa Glempa w tym regionie. Po uroczystościach pojechał do Mińska, gdzie spotkał się z zarówno z tamtejszymi władzami, jak i z duchowieństwem katolickim i prawosławnym. Został bardzo serdecznie przyjęty przez prawosławnego metropolitę mińskiego Filareta (Wachramiejewa), co wykorzystał później w rozmowach z władzami Białorusi.
Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, w czerwcu 1979 r., Jan Paweł II wygłosił w Gnieźnie jedną z najważniejszych homilii swego pontyfikatu. Mówił w niej o zapomnianych Kościołach na Wschodzie, przedstawiał się w roli ich rzecznika. Nie były to puste słowa, szły za nimi konkretne działania.
Dzięki niemu pozwoliły one w 1989 r. na przyjazd grupy polskich księży do tego kraju. Był to ważny zastrzyk świeżej siły na tych terenach. Zaczęto rejestrować nowe parafie, otwierać kościoły, zwiększać liczbę duchownych. O ile władze lokalne nie były temu szczególnie przychylne, o tyle Moskwa miała inne zdanie – Gorbaczow wiedział, że zbliża się czas nie tylko wewnętrznej pierestrojki, lecz także końca zimnej wojny. Widział w papieżu sojusznika w tych działaniach i pośrednika w rozmowach z Zachodem.
Wcześniej jednak papieżem został Karol Wojtyła. W jaki sposób wybór duchownego z bloku wschodniego na głowę Stolicy Apostolskiej wpłynął na jej relacje ze Związkiem Sowieckim?
Był to punkt zwrotny. Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, w czerwcu 1979 r., Jan Paweł II wygłosił w Gnieźnie jedną z najważniejszych homilii swego pontyfikatu. Mówił w niej o zapomnianych Kościołach na Wschodzie, przedstawiał się w roli ich rzecznika. Nie były to puste słowa, szły za nimi konkretne działania.
Jednym z nich było chociażby rozszerzenie działań Radia Watykańskiego – za pontyfikatu Karola Wojtyły zaczęło ono nadawać wielogodzinne audycje w językach słowiańskich. Co więcej, na forum Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie przedstawiciele Stolicy Apostolskiej konsekwentnie upominali się o wolności religijne dla katolików mieszkających w Związku Sowieckim. Wreszcie Watykan wysyłał na ten teren tajnych emisariuszy. Podczas kwerend w archiwum Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w Kijowie znalazłem wiele dokumentów świadczących o tym, że po 1979 r. KGB zintensyfikowało działania mające zidentyfikować kanały przerzutu nielegalnej literatury religijnej z Zachodu do Związku Sowieckiego. Oceniano, że część tych działań była inspirowana przez Watykan.
Jakie stanowiska zajmowała Stolica Apostolska w najbardziej kryzysowych momentach zimnej wojny? Czy zawsze opowiadała się po stronie Zachodu, czy może próbowała odgrywać rolę bezstronnego mediatora?
Próbowała, tak było chociażby w czasie kryzysu kubańskiego, kiedy to świat stanął na skraju wojny atomowej. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Związek Sowiecki, były wówczas nastawione bardzo konfrontacyjnie, mało brakowało, by wybuchł kolejny konflikt zbrojny. Ówczesny papież Jan XXIII wystąpił wówczas z orędziem, w którym wezwał obie strony do podjęcia rozmów. Apel przyniósł skutek – rozpoczęły się poufne negocjacje, które ostatecznie doprowadziły do wycofania rakiet z Kuby i złagodzenia napięć.
Podobne działania podejmował Paweł VI – również szukał różnych dróg dialogu mających doprowadzić do międzynarodowego odprężenia. Słusznie uważał, że jeśli uda się rozwiązać problem prześladowań religijnych, zniknie duża przeszkoda utrudniająca osiągnięcie porozumienia między wschodnią a zachodnią stroną żelaznej kurtyny. Począwszy od Jana XXIII kolejni papieże bardzo aktywnie działali więc w tym kierunku.
To ostatecznie doprowadziło do normalizacji między Stolicą Apostolską a Związkiem Sowieckim?
Odegrało w niej ważną rolę, ale decydujące znaczenie miało dojście do władzy Gorbaczowa i podjęte przez niego próby przebudowy systemu. Za sprawą jego reform do strefy publicznej stopniowo wracała religia, władze zaczęły poszerzać wolność wyznania. Przełomowe znaczenie miały też wspomniane uroczystości milenium chrztu Rusi – choćby z tego względu, że wzięła w nich udział delegacja Stolicy Apostolskiej. Jej przedstawiciel – sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, kard. Casaroli – wygłosił w Teatrze Wielkim w Moskwie referat o potrzebie zwiększenia wolności religijnej. Wystąpienie to było transmitowane w telewizji publicznej. Kilka lat wcześniej byłoby to zupełnie nie do pomyślenia. Widząc kompletną katastrofę ideową komunizmu, władze sowieckie zaczęły szukać substytutu tej ideologii, spoiwa, która pomoże utrzymać jedność państwa.
I sięgnęły po prześladowane wcześniej prawosławie?
Tak, było to historyczne wyznanie większości Rosjan, w myśl tradycji bizantyjskiej podkreślające lojalność wobec władzy, także sowieckiej. Odrodzenie Patriarchatu Moskiewskiego w 1943 r. odbyło się pod pełną kontrolą tajnych służb sowieckich. To dawało gwarancję, że w nowych warunkach rosyjskie prawosławie będzie nadal lojalne wobec państwa sowieckiego. W takich okolicznościach nastąpiła zmiana sowieckiego prawa wyznaniowego w październiku 1990 r.
Niektórzy nazywają to „edyktem mediolańskim Gorbaczowa”, co ma nawiązywać do aktu Konstantyna Wielkiego, znoszącego prześladowania w Cesarstwie Rzymskim i legalizującego Kościół katolicki. W tym przypadku różnica była taka, że parlament sowiecki zalegalizował wszystkie religie i zagwarantował wolność sumienia. Był to oczywiście proces – miała w nim swój udział Stolica Apostolska, prowadząca nieoficjalne negocjacje z ambasadą w Moskwie oraz przedstawicielami władzy sowieckiej. Niemałą rolę w tym procesie odgrywali także rosyjscy dysydenci, jak Andriej Sacharow czy ojciec Gleb Jakunin.
W jaki sposób trudna historii kontaktów między Rosją a Stolicą Apostolską determinuje ich dzisiejsze relacje?
Od 1991 r. Stolica Apostolska prowadzi wobec całego obszaru postsowieckiego politykę wielowektorową, nakierowaną nie tylko na Rosję, ale także na suwerenne państwa powstałe na tym obszarze. Nawiązała z nimi stosunki dyplomatyczne oraz odtwarzała tam struktury Kościoła katolickiego. Jan Paweł II starał się je także odwiedzić – w 2001 r. udał się w historyczną pielgrzymkę do Ukrainy. Do Moskwy jednak nie udało mu się pojechać, mimo że był zaproszony zarówno przez prezydenta Jelcyna, jak i Putina. Zdecydowanym przeciwnikiem wizyty był jednak rosnący w siłę Patriarchat Moskiewski.
Już na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ogłosił on doktrynę, że Rosja, ale także Białoruś, Ukraina i Mołdawia są kanonicznymi terytoriami rosyjskiego prawosławia. Obecność Kościoła katolickiego na tym obszarze powinna więc uwzględnić ten fakt, inaczej będzie traktowana jako forma prozelityzmu. Dlatego w 2002 r. wybuchł ogromny konflikt między Stolicą Apostolską a Patriarchatem Moskiewskim, kiedy Jan Paweł II podniósł do rangi diecezji administratury apostolskie, utworzone w Rosji w 1991 r. Mimo narastających problemów dialog z rosyjskim prawosławiem i władzami państwowymi trwał do końca pontyfikatu Jana Pawła II i był kontynuowany przez jego następców.
A jak sytuacja wygląda dzisiaj?
Wybuch wojny w Jugosławii, która przybrała także charakter wojny religijnej, stanowił wielkie utrudnienie dla dialogu Watykanu z Patriarchatem Moskiewskim, który jednoznacznie opowiadał się za prawosławnymi Serbami. Mimo to w następnych latach Patriarchat Moskiewski stał się dla Stolicy Apostolskiej ważnym partnerem ekumenicznym i – do pewnego stopnia – politycznym. Polska w tym dialogu nadal odgrywała ważną rolę. Przypomnę wizytę patriarchy Cyryla (Gundajewa) w Polsce w sierpniu 2012 r. i podpisane razem z przewodniczącym Episkopatu Polski, abp. Józefem Michalikiem, przesłanie do narodów Polski i Rosji.
W czasach Władimira Putina prawosławie stało się niemalże ideologią państwową Rosji. Od lutego 2022 r., od momentu wybuchu w Ukrainie wojny na pełną skalę, trudno mówić o jakimkolwiek dialogu.
Rozmowy były kontynuowane także później. Planowano zorganizować spotkanie patriarchy Cyryla z papieżem Benedyktem XVI – Jan Paweł II wcześniej również podejmował starania o takie spotkanie, ale niestety było to niemożliwe, Patriarchat Moskiewski się na to nie zgodził. Nie mając już nadziei na to, że uda mu się osobiście odwiedzić Rosję, Jan Paweł II wykonał niezwykle ważny gest. W 2004 r. wysłał do Moskwy kard. Waltera Kaspera, przewodniczącego Papieskiej Rady popierania Jedności Chrześcijan, aby przekazał patriarsze Aleksemu II (Rydygierowi) ikonę Matki Bożej Kazańskiej, symbol chrześcijańskiej tradycji narodu rosyjskiego, która przez wiele lat wisiała w jego watykańskim mieszkaniu. Miał nadzieję, że przyspieszy to „wzajemne zrozumienie i pojednanie”. Ikona ostatecznie trafiła do Kazania i jest otoczona wielkim kultem jako „papieska” ikona, jak ją nazywają miejscowi. Aneksja przez Rosję Krymu oraz agresja w Donbasie w 2014 r. wiele zmieniła.
W jaki sposób?
Przekreśliła nadzieje na jakikolwiek postęp w tych relacjach. Patriarchat Moskiewski poparł wszystkie te działania, a od lutego 2022 r. jest wręcz orędownikiem wojny w Ukrainie, nadając jej pseudoreligijne uzasadnienie. W czasach Władimira Putina prawosławie stało się niemalże ideologią państwową Rosji. Od lutego 2022 r., od momentu wybuchu w Ukrainie wojny na pełną skalę, trudno mówić o jakimkolwiek dialogu. Dochodzi jednak do spotkań przedstawicieli Watykanu z hierarchami rosyjskimi, przede wszystkim z metropolitą Antonim (Siewrukiem), przewodniczącym Wydziału Relacji Zewnętrznych Patriarchatu Moskiewskiego. Trudno jednak w tej chwili mówić o jakimś dialogu.
Ale Stolica Apostolska dalej działa, czego przykładem może być charytatywna misja kard. Mateo Zuppiego. Jej celem jest stworzenie możliwości powrotu do Ukrainy dzieci wywiezionych do Rosji oraz wymiana jeńców. Prócz tego z udziałem dyplomatów watykańskich prowadzone są poufne rozmowy dyplomatyczne w sprawie konferencji pokojowej kończącej wojnę. Można więc powiedzieć, że w jakiejś mierze powracają schematy, które Stolica Apostolska wypracowała w najtrudniejszych czasach. Ważnym wyzwaniem na przyszłość będzie także dostrzeżenie w Watykanie zmian w ukraińskim prawosławiu, w którym coraz ważniejszą rolę odgrywa Kościół Prawosławny Ukrainy, uznany przez Konstantynopol i reprezentujący zupełnie inną postawę wobec dialogu z katolicyzmem czy grekokatolikami aniżeli ukraińskie prawosławie pozostające w kanonicznej łączności z Patriarchatem Moskiewskim.
Podobne zjawiska następują także w innych krajach – na Litwie, Łotwie, a kiedyś będą miały miejsca także na Białorusi. Po tej wojnie najważniejszym partnerem dla Stolicy Apostolskiej już nie będzie Patriarchat Moskiewski, ale odrodzone narodowe Kościoły prawosławne na całym obszarze postsowieckim – i to będzie prawdziwa szansa na dialog ekumeniczny i nowe otwarcie Watykanu na Wschód.
Monografia Andrzeja Grajewskiego „W dialogu i zwarciu. Stolica Apostolska wobec sowieckiego komunizmu 1917-1991” ukazała się nakładem Fundacji Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu.
Rozmawiała Natalia Pochroń
Źródło: Muzeum Historii Polski