Wpływ na formowanie charakteru narodowego wywierało dziedzictwo szlacheckie z jego rycerskim etosem – mówi PAP dr hab. Henryk Głębocki, historyk z UJ. Na 100-lecie niepodległości Dzieje.pl skierowały trzy jednakowe pytania do historyków i filologów badających historię i kulturę XIX i XX w. oraz do szefów instytucji dziedzictwa narodowego.
PAP: Dzięki jakiej tradycji intelektualno-kulturowej udało się nam przetrwać 123 lata niewoli i ostatecznie w roku 1918 odzyskać niepodległość?
Dr hab. Henryk Głębocki: Nasuwający się tu dylemat „bić się czy nie bić” należy uznać dla Polaków epoki zaborów za wtórny w stosunku do podstawowego wyboru: czy uczestniczyć w procesach modernizacji za pośrednictwem imperiów, które zlikwidowały ich państwo, czy też starać się o odbudowę swej podmiotowości, płacąc za to nieraz wysoką cenę?
Zarówno praca u podstaw, jak i tradycja insurekcyjna były jedynie kwestią taktyki, a nie strategii nakierowanej na przetrwanie polskości i jej suwerenność, bez której i w wieku XIX, i XX Polacy byliby skazani na los jednego z kolonizowanych narodów. W najlepszym razie braliby udział w procesach modernizacji nie jako ich suwerenny podmiot, ale za pośrednictwem zaborców, których eksploatowaną peryferią musieliby pozostać.
Z tego wynikało dążenie do odbudowy własnej niepodległości. Jej wartość uświadomiono sobie już w XVIII w. wobec dyktatu i ingerencji obcych mocarstw. Reakcją na to stała się Konfederacja Barska rozpoczynająca tradycje zbrojnego upominania się o podmiotowość, a wkrótce potem próby reform. Obie te formy reakcji na kryzys I Rzeczypospolitej stworzyły model dwutorowej aktywności, która wzajemnie się dopełniała, a nie wykluczała.
Dla przetrwania polskości w wieku XIX istotną rolę odegrały reformy Komisji Edukacji Narodowej, szczególnie powstały u schyłku istnienia Rzeczypospolitej system szkolnictwa, który wytworzył stosunkowo liczną grupę ludzi wykształconych w języku polskim na wartościach rodzimej kultury. Po III rozbiorze okazało się np., iż w imperium rosyjskim, które oparło się na linii Bugu i Niemna, większość szlachty, czyli jedynej warstwy liczącej się i mającej prawa publiczne, mówi po polsku, a ku przerażeniu carskiej administracji wykształcona została w kulturze związanej z republikańską tradycją niedawno rozszarpanej Rzeczypospolitej.
Kluczowe znaczenie nie tylko dla zachowania pamięci historycznej i ciągłości kultury formowanej pod wpływem chrześcijaństwa oraz etosu rycerskiego miało trwanie i działalność Kościoła katolickiego. Najwyraźniej widać to w przypadku chłopów, których większość przejęła świadomość narodową dopiero w drugiej połowie wieku XIX i dla których wiara katolicka była długo bodaj najważniejszą formą identyfikacji oraz barierą dla powstrzymana asymilacyjnych projektów tożsamości, narzucanych szczególnie przez protestanckie Prusy i prawosławną Rosję.
Dla „długiego trwania polskości” istotne znaczenie miał romantyzm inspirujący także polityczne idee oporu zbrojnego i tradycji insurekcyjnej. Pozwolił on w atrakcyjny kulturowo sposób opisać doświadczenie zniewolenia i odwołać się do tradycji I Rzeczypospolitej. Nadał też uniwersalny kształt wolnościowym aspiracjom Polaków, którzy stali się dla zachodniej opinii publicznej „rycerzami wolności”.
Przeniesienie tak skonstruowanej tożsamości do szerokich mas, szczególnie wiejskiego ludu, nastąpiło w II połowie wieku XIX. Nie stałoby się to bez pracy całych pokoleń „doktorów Judymów” i „siłaczek”, działaczy organicznych, a później aktywności masowych partii politycznych, które reprezentując grupowe czy klasowe interesy, połączyły je z tradycją polskiego patriotyzmu. Uodporniło to polskich chłopów i robotników na hasła bolszewickiej rewolucji socjalnej, tak skuteczne na innych obszarach imperium carskiego, czego dowiodło zaangażowanie w obronę odradzającego się państwa w 1920 r.
Bez kulturowego podglebia, ciągłego odnawiania historycznej pamięci niepodległej Rzeczypospolitej i wartości poświęcenia dla niej, bez tego, co tworzyło polski kształt patriotyzmu, nie byłoby odrodzenia Polski w 1918 r.
Atrakcyjność własnej tożsamości była odpowiedzią na pokusę, ale i ofertę, kierowaną szczególnie wobec elit, udziału w ekonomicznych profitach i postępie za pośrednictwem bardziej nowoczesnych i silniejszych państw, których obywatelami stali się Polacy. Upadek własnego państwa, ale także kolejne fale XIX-wiecznej modernizacji przyniosły Polakom pokusę takiej kapitulacji na rzecz imperiów, które ich wchłonęły. Pojawiła się ona długo przed tym, jak sformułowała ją językiem marksistowskiej teorii Róża Luksemburg, wskazująca za znów dzisiaj modnym wśród elit UE Marksem, że proletariat nie ma ojczyzny, a interesy winny go łączyć poziomymi więzami ekonomicznymi z rynkami ogromnych państw, których stali się obywatelami. Polscy robotnicy i chłopi wybrali jednak „pionowy” kierunek integracji z własną wspólnotą.
PAP: Czy można mówić o tzw. cechach narodowych wyróżniających Polaków na tle europejskim – biorąc pod uwagę przede wszystkim stulecia XIX i XX?
Dr hab. Henryk Głębocki: Mówiąc o charakterze narodowym, zwykle mamy na myśli zespół trwałych cech właściwych pewnej społeczności lub przynajmniej jej istotnej części, np. elitom. Jeśli tak, to jego wyrazem, a zarazem formą kształtującą owe cechy jest kultura, tworząca się pod wpływem przyjmowanych wzorców, ale i zjawisk społecznych oraz politycznych. Na te procesy niewątpliwie miała wpływ tożsamość odziedziczona po I RP oraz zbiorowe doświadczenia.
Wpływ na formowanie tak rozumianego charakteru narodowego wywierało dziedzictwo szlacheckie z jego rycerskim etosem, ale i ciemnymi stronami, tak nieraz krytykowanymi, a z drugiej strony cechy ludu aspirującego do równouprawnienia. Wszystkie grupy społeczne łączyła jednak klamra kultury zakotwiczonej w uniwersalizmie antyku i chrześcijaństwa przez wpływ Kościoła katolickiego.
Polacy dobrze wykorzystali radę udzieloną konfederatom barskim przez zafascynowanego ich republikanizmem i umiłowaniem wolności J. J. Rousseau, by jeśli nie zdołają się obronić przez „połknięciem” przez sąsiednie, zachłanne imperia, nie dali się „strawić”. To wolnościowa i republikańska spuścizna I RP oraz jej dziedzictwo, szczególnie w kształcie nadanym mu przez polski romantyzm, kształtujący postawy i charakter narodowy, pozwoliła Polakom przetrwać.
Ukształtowany wówczas model kultury i tożsamości wyrastający z przedrozbiorowych tradycji, ale i doświadczeń epoki Wielkiej Niewoli kontynuowany był w wieku XX. Dzięki uformowaniu w jego duchu nowej elity, polskiej inteligencji, zapewniał ciągłość aż do katastrofy II wojny światowej. Ekspansja totalitarnych imperiów przyniosła fizyczną eksterminację znacznej części starych elit. Deportacje i przymusowe przemieszczenia ludności doprowadziły do wypchnięcia części z nich na emigrację oraz do zerwania ciągłości kulturowej oraz więzi z miejscem zamieszkania. Reszty dopełniło zepchnięcie niepokornych na margines życia społecznego. Sowiecki podbój i narzucony komunistyczny eksperyment pozwolił na próbę najpierw fizycznej eliminacji najbardziej niewygodnych, zastraszenie innych, a później konformizację i na próbę wychowania nowych elit.
Wielkie przebudzenie polskości, „prostowanie karków”, zaczęło się od narodzin ruchów opozycyjnych lat siedemdziesiątych i od I pielgrzymki Jana Pawła II, a później pokojowej insurekcji „Solidarności”. Polskie problemy z tożsamością po 1989 r., z tym, co nazwano chorobą „duszy polskiej”, wynikają z prób nawiązania do tradycji i zmagania się z zatrutym dziedzictwem PRL-owskiej „półniepodległości”.
PAP: W jaki sposób doświadczenia walki o niepodległość przydały się Polakom podczas późniejszych zrywów wolnościowych do roku 1989?
Dr hab.Henryk Głębocki: Szczególnie ruch niepodległościowy i jego formacje zbrojne w obliczu Wielkiej Wojny nawiązywały do doświadczeń powstań. Tradycje insurekcyjne stały się też świadomie wybranym punktem odniesienia dla systemu wychowania i polityki historycznej II RP. Ich widocznymi reprezentantami byli ostatni, honorowani przez państwo powstańcy styczniowi. Pełnili oni podobną rolę formacyjną dla zachowania pamięci historycznej i ciągłości tradycji walki o niepodległość jak współcześnie odchodzące pokolenie AK i Żołnierzy Wyklętych.
Również idee polityki zagranicznej, koncepcje federalizmu, Międzymorza, prometeizmu, połączone klamrą tradycji szukania sojuszników wśród innych narodów, których byt i suwerenność zagrożone były szczególnie przez imperium rosyjskie, a później sowieckie, wynikały z doświadczenia „dyplomacji bez listów uwierzytelniających” polskiej Wielkiej Emigracji.
A więc nie tylko symbolicznie, lecz i praktycznie wykorzystywano doświadczenia okresu niewoli. Polska Organizacja Wojskowa i inne formy konspiracyjne korzystały ze wzorów Tajemnego Państwa Polskiego z okresu powstania styczniowego. Do tych właśnie tradycji nawiązywało Polskie Państwo Podziemne oraz nowa Wielka Emigracja tworzące alternatywne w stosunku do okupanta i narzuconej przez niego władzy instytucje państwowe, społeczne, szkolne i kulturalne. Pokolenie byłych oficerów Legionów i POW wychowane na tradycji insurekcyjnej, w ramach AK przygotowywało plany powstania, które przybrało kształt Operacji „Burza” w 1944 r. Opór Żołnierzy Wyklętych i „II konspiracja”, antykomunistyczna, trwająca aż po lata pięćdziesiąte, także w formie grup młodzieżowych, były kontynuacją tych właśnie tradycji.
W okresie stanu wojennego, gdy przegrała strategia zdelegalizowanej „Solidarności” i organizacji antykomunistycznych, nawiązująca do tradycji insurekcyjnej, w formie strajku generalnego i masowych ulicznych manifestacji, odwołano się do wzorów rewolucji moralnej sprzed Powstania Styczniowego oraz do budowania alternatywnych instytucji życia narodowego, w formie „społeczeństwa podziemnego”. Odżywająca idea niepodległościowa, w nowych formach, nawiązywała nie tylko do symboliki, lecz i haseł, jak szczególnie polski apel wolnościowy do społeczeństw i narodów zniewolonych przez imperium sowieckie: „za wolność naszą i waszą”.
Cena, jaką przyszło zapłacić w okresie II wojny światowej i po niej za zbrojne przeciwstawienie się dwóm totalitarnym, ludobójczym imperiom, czego symbolem stało się Powstanie Warszawskie, a także świadomość zdrady ze strony zachodnich sojuszników, skłaniała do wybierania cywilnych form oporu z arsenału doświadczeń epoki Wielkiej Niewoli.
Fenomenem pokazującym dziedziczenie nie tylko symboliki, lecz i różnych strategii oporu stał się masowy ruch „Solidarności”. Nieraz opisywany jako pokojowe powstanie, przybrał jedyną formę, jaką można było nadać zbiorowemu wymówieniu posłuszeństwa narzuconej władzy i jej imperialnemu hegemonowi. Wymuszał to tzw. szantaż geopolityczny, groźba interwencji, a nawet globalnego konfliktu nuklearnego wobec jakiejkolwiek próby zmiany pojałtańskiego pax sovietica. Dlatego, jak zauważano w publicystyce opozycyjnej, w nowym wcieleniu polskiej insurekcji zmieniono kosy powstańcze na metodę strajku okupacyjnego (tzw. polskiego strajku), a dekrety uwłaszczeniowe rządu powstańczego służące zdobyciu poparcia ludu na postulaty ekonomiczne robotników i chłopów wymawiających posłuszeństwo władzy mieniącej się ludową i robotniczą.
Polskość ze względu na silną tożsamość i charakter tworzącej ją wolnościowej oraz republikańskiej tradycji stanowiła zawsze zagrożenie dla stabilności imperiów, które od XVIII w. dominowały geopolitycznie w tym regionie świata i wiele razy dzieliły jego terytoria.
Po raz kolejny zjawisko to dało o sobie znać w epoce PRL tak bardzo przypominającego status Królestwa Polskiego przed 1830 r. Polskie aspiracje wolnościowe wyrastające z tradycji republikańskiej i wolnościowej nie tylko podważały system komunistyczny w Polsce, lecz, jak pokazała „Solidarność”, groziły rozsadzeniem „czerwonego imperium”. Robotnicy wybierający identyfikację z tradycjami niepodległościowymi podważyli legitymizację władzy mieniącej się ich emanacją jako „dyktatura proletariatu”. Rozpoczęło to nie tylko kryzys wewnętrzny sowieckiego systemu, lecz i ekspansywnej dotąd ideologii komunistycznej w wymiarze globalnym.
skp/