100 tys. zł zadośćuczynienia przyznał w piątek Sąd Apelacyjny w Krakowie Krystianowi Brodackiemu za naruszenie jego dóbr osobistych przez portal Onet.pl. Chodzi o zamieszczenie przy artykule z 2016 r. dotyczącym prostytucji podczas okupacji zdjęcia kobiet prowadzonych na rozstrzelanie w Palmirach, wśród których Brodacki rozpoznał swoją matkę.
Sąd nakazał Ringier Axel Springer Polska zamieszczenie na głównej stronie portalu Onet przeprosin w ramce wielkości jednej czwartej ekranu. Mają być one widoczne przez tydzień. Wyrok jest prawomocny.
"Z pewnością wyrok jest precedensowy. Z punktu widzenia prawnego otrzymaliśmy bez wątpienia rekordowe – jak dotychczas – zadośćuczynienie za naruszenie dobra osobistego w postaci tożsamości narodowej i kultu pamięci o zmarłej mamie. Sąd uznał bowiem kwotę 100 tys. złotych jako adekwatną w niniejszej sprawie. Zasądził również przeproszenie, a treść przeproszenia to ponad tysiąc znaków" – podkreśliła dr Monika Brzozowska-Pasieka, pełnomocnik Krystiana Brodackiego.
Jak zauważyła, w dotychczasowych wyrokach o naruszenie kultu pamięci o osobach zmarłych, jeśli sąd zasądzał zadośćuczynienie czy przeproszenie, to było to zazwyczaj zaledwie kilka zdań i od 10 tys. do kilkudziesięciu tysięcy złotych. "Nigdy jeszcze nie było wygranej sprawy o zadośćuczynienie za naruszenie prawa do tożsamości narodowej" – podkreśliła Brzozowska-Pasieka.
Krystian Brodacki na zdjęciu opublikowanym 15 marca 2016 r. w Onecie rozpoznał swoją matkę. Z inicjatywy Reduty Dobrego Imienia złożył pozew przeciwko portalowi. Domagał się przeprosin za znieważenie matki, która była konspiratorką Polskiej Ludowej Akcji Niepodległościowej i więźniarką rozstrzelaną w Palmirach, oraz 150 tys. zł zadośćuczynienia.
Sąd Okręgowy w Krakowie w wydziale cywilnym uznał w grudniu 2017 r., że doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. Zobowiązał Onet.pl do opublikowania przeprosin na stronie głównej portalu przez miesiąc i nakazał wypłacenie 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Apelacje od tego wyroku złożyły obie strony procesu.
"Sąd w wydanym w piątek wyroku do 100 tys. zł podwyższył kwotę zadośćuczynienia, zmienił też wyrok w zakresie czasu, w jakim mają być publikowane przeprosiny – z miesiąca na jeden tydzień" - powiedział PAP rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego ds. spraw cywilnych sędzia Jan Kremer.
Według Macieja Świrskiego, prezesa Reduty Dobrego Imienia, która zainicjowała proces, poniosła koszty procesowe i monitorowała sprawę, można mówić, że kwota zadośćuczynienia jest zbyt mała, ale tygodniowe przeprosiny na głównej stronie portalu to jednocześnie – jak się wydaje – brak wpływu z reklam na tej powierzchni. "100 tys. zł to kwota robiąca wrażenie. Jeszcze kilka lat temu sądy polskie mówiły: +Musicie się sądzić w Niemczech z niemieckimi podmiotami+. A dziś sądzimy się w Polsce i wygrywamy niebagatelne kwoty" – podkreślił Świrski. "W sprawach o naruszenie tożsamości narodowej, w sprawach, które obrażają wszystkich Polaków, my już przestaliśmy prosić: +A może usuniecie informację?+, +A może przeprosicie+. My teraz mówimy: +Usuwajcie nieprawdziwe informacje, przepraszajcie i płaćcie!+" – dodał.
"Sąd w wydanym w piątek wyroku do 100 tys. zł podwyższył kwotę zadośćuczynienia, zmienił też wyrok w zakresie czasu, w jakim mają być publikowane przeprosiny – z miesiąca na jeden tydzień" - powiedział PAP rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego ds. spraw cywilnych sędzia Jan Kremer.
Maria Brodacka z domu Jaxa-Rożen, wdowa po zmarłym w 1939 r. w obronie Warszawy Antonim Stanisławie Brodackim, działała w organizacji PLAN (Polska Ludowa Akcja Niepodległościowa) i ukrywała ściganego listami gończymi dowódcę wydziału bojowego PLAN Kazimierza Andrzeja Kotta. Została wydana gestapo przez nianię jej 2,5-letniego syna Krystiana i aresztowana na początku 1940 r. Przeszła okrutne śledztwo w warszawskich więzieniach przy ul. Rakowieckiej i na Pawiaku, nie wydając nikogo. 14 czerwca 1940 roku została rozstrzelana w Palmirach pod Warszawą, miejscu masowych mordów na Polakach, gdzie Niemcy zabili 2,2 tys. osób.
Na opublikowanym przez Onet.pl zdjęciu niemiecki fotograf uwiecznił ostatnie chwile kobiet przywiezionych z Pawiaka do Palmir w czerwcu 1940 r. (tzw. styczniówek - aresztowanych w styczniu 1940 r.). Podczas procesu, jaki toczył się w I instancji - przed Sądem Okręgowym w Krakowie – ustalono, że wskazywana początkowo przez powoda kobieta nie była jego matką. Ze zdjęciem tym Krystian Brodacki zetknął się pierwszy raz w latach 60., kiedy wychowująca go ciocia rozpoznała na nim Marię Brodacką. Od tamtej pory Krystian Brodacki traktuje fotografię niemalże jak relikwię. Sąd uznał, że poprzez zestawienie tego zdjęcia z artykułem zostały naruszone dobra w postaci godności i czci powoda jako syna kobiety, która została stracona, a także kult pamięci osoby zmarłej i prawo do tożsamości narodowej i rodzinnej.(PAP)
autor: Małgorzata Wosion-Czoba
wos/ wus/