17 stycznia Sąd Rejonowy w Oświęcimiu ogłosi wyrok w sprawie znieważenia miejsca pamięci Auschwitz. Do incydentu doszło w marcu ub.r. Oskarżeni rozebrali się do naga i próbowali skuć ze sobą kajdankami przed historyczną bramą główną byłego niemieckiego obozu. Na wieńczącym bramę napisie "Arbeit macht frei" zawiesili płachtę z wyrazem Love (miłość). Brutalnie zabili też owcę. Miał to być protest antywojenny.
Główni oskarżeni: Adam B. i Mikita V. uważają, że nie zbezcześcili miejsca pamięci.
Zastępca oświęcimskiego prokuratora rejonowego Mariusz Słomka w mowie końcowej zażądał kar więzienia dla organizatorów akcji: 2 i pół roku dla Adama B. oraz 2 lat i 2 miesięcy dla Mikity V.
Dla pozostałych oskarżonych, którzy odpowiadają za znieważenie miejsca pamięci, prokuratura chce kary ograniczenia wolności. Mieliby przez rok i cztery miesiące wykonywać prace społeczne po 32 godz. miesięcznie. Jedynie Ilia R., który na stałe mieszka w Niemczech, miałby zapłacić grzywnę w wysokości 12,5 tys. zł.
"Miejsce to, jako symbol nazistowskiego okrucieństwa, zagłady milionów ludzi, jest szczególne. Z pewnością w żaden sposób nie można się w nim obnażać, czy zabijać zwierząt. To pomnik, symbol męczeństwa, grobowiec tysięcy ludzi. W takim miejscu, takie działanie oskarżonych z pewnością znieważyło pamięć ludzi tu zabitych" – mówił prokurator Słomka.
Zdaniem oskarżyciela, organizatorzy akcji muszą być ukarani surowiej. To oni przygotowali scenariusz, przywieźli zwierzę, które później zabili, a także zakupili i użyli materiały pirotechniczne. "Miejsce ciszy, zadumy, modlitwy, oskarżeni zamienili w pokaz rac dymnych, granatów hukowych, zabicia zwierzęcia w miejscu, gdzie przelano krew ludzką. (…) Z tej sali musi wyjść jasny sygnał, że takie zdarzenia nie mogą się więcej powtórzyć. W społeczeństwie musi się ukształtować przekonanie, że zareagowaliśmy szybko, właściwie i surowo" – powiedział.
Prokurator Słomka już po wyjściu z sali rozpraw dodał, że wolność artystyczna istnieje w każdym demokratycznym państwie, ale nie można jej sprowadzać do tego, że czyn wyczerpuje znamiona przestępstwa.
Zdaniem Katarzyny Kuczyńskiej z Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt Animals, która występuje w sądzie po stronie oskarżenia, Adam B. i Mikita V. zabili zwierzę ze szczególnym okrucieństwem. "Od początku planowali zabicie owcy i cechowali się okrucieństwem w najwyższej postaci. Zadali jej 15 ciosów w różne partie ciała" – wyjaśniła.
Jej zdaniem, mężczyźni powinni otrzymać także zakaz wykonywania swoich zawodów na pięć lat. B. studiuje w szkole filmowej, a V. jest reżyserem. "Mam wrażenie, że nie przyświecał im żaden wyższy cel, a jedynie chcieli zwrócić uwagę na swoją twórczość" – uzasadniała.
Przed sądem jedynie Adama B. reprezentował obrońca. Mecenas Ewa Koper apelowała do sądu o uniewinnienie swojego klienta od zarzutu znieważenia miejsca pamięci i łagodny wyrok za zabicie zwierzęcia.
Adwokat podkreśliła, że zniewaga może się przejawiać w różny sposób, m.in. poprzez oplucie, wulgarne słowa i gesty, obraźliwe napisy, wykonanie czynności fizjologicznej w danym miejscu. "Pytanie, czy nie ma różnicy między tym, czego dopuścił się oskarżony, a wykonaniem czynności fizjologicznej na pomniku (…)? Zachowanie znieważające (…) to także okazanie pogardy. (…) Nie każde zachowanie naruszające pewne standardy kultury, obyczaju, czy przyzwoitości, może być traktowane, jako znieważające. (…) Z wyjaśnień wszystkich oskarżonych wynika, że szanują to miejsce" – mówiła.
Dodała, że jej klient wyraził skruchę z powodu zabicia owcy.
Adam B. w ostatnim słowie uznał czyn grupy za szlachetny. Jego zdaniem, uczestnicy akcji protestując w ten sposób przeciw wojnie wykazali się bohaterstwem. Poprosił sąd o uniewinnienie od znieważenia miejsca pamięci, ale zarazem o wyższą karę za zabicie owcy – trzech lat więzienia.
Mikita V., drugi z głównych oskarżonych, powiedział, że jest mu przykro z powodu incydentu, ale nie czuje się winny. "Nie miałem zamiaru zbezcześcić miejsca. Wiedziałem jaka tragedia się tu stała, ale widzę, że to się powtarza na świecie" – mówił wskazując m.in. na wojnę w Syrii.
W poniedziałek na sali rozpraw stawiło się jeszcze czterech innych oskarżonych. Prosili o uniewinnienie lub łagodną karę. Przepraszali i żałowali, że wzięli udział w incydencie. "Przesłuchanie świadków uświadomiło mi mój brak wyobraźni i empatii. Nigdy nie chciałam nikogo obrazić. To nie był szlachetny czyn" – mówiła Magdalena K.
Dymitr Cz. powiedział, że zgodził się na udział w performansie, "aby nikt nie cierpiał już więcej wskutek wojny". "Dziś nie wziąłbym udziału w takiej akcji" – dodał.
Ilia R. podkreślił, że nie miał zamiaru obrażać pamięci ofiar nazizmu. "Jestem artystą, autorem i osobą publiczną. W moich wypowiedziach nigdy nie było niczego, co obrażałoby pamięć ofiar; Żydów, Polaków, Romów, homoseksualistów. Nagość sama nie jest obrażająca, choć istnieje kontekst, w którym do obrazy może dojść. Chciałem się połączyć poprzez nagość z ofiarami. To był akt miłości" – zaznaczył.
Proces przed oświęcimskim sądem rejonowym rozpoczął się w połowie października ub.r. Oskarżeni są w wieku od 20 do 27 lat. Są wśród nich Polacy, Białorusini i Niemiec.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
Muzeum Auschwitz tuż po incydencie wydało oświadczenie, w którym podkreśliło, że wykorzystywanie symboliki byłego niemieckiego obozu do jakichkolwiek manifestacji jest karygodne i godzi w pamięć ofiar obozu. (PAP)
autor: Marek Szafrański
szf/ js/