Rumunia jest jedynym krajem dawnego bloku komunistycznego, w którym w 1989 r. droga do demokracji zaczęła się krwawo. Ponad 1000 ofiar w Bukareszcie, egzekucja dyktatora Nicolae Causescu i jego żony w dniu Bożego Narodzenia położyły kres reżimowi.
Wciąż aktualne są spory, czy wydarzenia grudniowe z 1989 r., kiedy tłumy Rumunów wyszły na ulice z flagami narodowymi z wyciętym godłem, a wojsko otworzyło ogień, były rewolucją czy sprowokowanym przez część nomenklatury zamętem.
Za rozkaz strzelania do ludzi nikt nie poniósł odpowiedzialności. Z dystansu 25 lat przeważa stanowisko, że zajścia były inscenizowane, żeby legitymować nową władzę na czele z „partyjnym dysydentem”, późniejszym prezydentem Ionem Iliescu. W następnych miesiącach w napiętej sytuacji także stosował przemoc. W czerwcu 1990 r. władze wykorzystały do stłumienia protestów studenckich górników z doliny Jiu. Zabito wówczas 21 osób, 650 zostało rannych.
Wstąpienie Rumunii na drogę demokracji było trudne nie tylko z powodu krwawych zajść. W kraju za rządów Nicolae Causescu panowały terror i donosicielstwo. Decyzja dyktatora z początku lat 80., by spłacić zagraniczne długi kosztem drastycznego obniżenia konsumpcji w kraju spowodowała przerażające skutki – codzienne wyłączenie prądu, wychłodzone mieszkania, brak żywności i leków.
Wciąż aktualne są spory, czy wydarzenia grudniowe z 1989 r., kiedy tłumy Rumunów wyszły na ulice z flagami narodowymi z wyciętym godłem, a wojsko otworzyło ogień, były rewolucją czy sprowokowanym przez część nomenklatury zamętem. Za rozkaz strzelania do ludzi nikt nie poniósł odpowiedzialności.
We wszystkich postkomunistycznych krajach do władzy dostali się przedstawiciele dawnej nomenklatury, lecz w Rumunii, obok Bułgarii było ich szczególnie dużo; opanowali politykę, media, proces powstania gospodarki rynkowej. Ich wszechobecność stała się przyczyną m.in. bardzo opóźnionej lustracji.
Radu Filipescu, więzień polityczny z czasów reżimu Causescu, obliczył, że w latach 90. kilkuset byłych oficerów komunistycznej politycznej policji Secutitate kierowało i zajmowało wiodące stanowiska w rządzie i świeżo powstałych lub prywatyzowanych firmach. „Jeżeli oficer nie był obecny osobiście, był tam jego syn” – mówił agencji dpa.
Początki transformacji gospodarczej były szczególnie trudne m.in. dlatego, że po okresie drastycznych braków w latach 80. Rumuni spodziewali się gospodarczego cudu i wpadli w pułapkę piramid finansowych. W jednej z nich oszukanych zostało około 4 milionów Rumunów, prawie 20 proc. ludności. Piramidy finansowe obok prywatyzacji, określanej przez obserwatorów w znacznym stopniu jako kryminalna, skoncentrowały miliardy w rękach dawnej nomenklatury partyjnej. W marcu 2004 r. dziennik "Evenimentul Zilei" obliczył, że w ciągu 14 lat, które upłynęły od obalenia komunizmu, na skutek rozmaitych nieuczciwych operacji finansowych skarb państwa stracił około 25 miliardów euro.
„Większość rumuńskich biznesmenów, którzy wzbogacili się po rewolucji z 1989 r., osiągnęli to okradając państwo” – stwierdził w grudnia br. w wywiadzie dla dziennika "Adevarul Sorin" Ovidiu Vantu, typowy przedstawiciel tego środowiska. Wywiadu udzielił po wyjściu z więzienia, gdzie siedział za korupcję i machinacje finansowe. Niegdyś uważany za trzeciego najbogatszego Rumuna, Vantu był założycielem funduszu inwestycyjnego, który splajtował w 2000 r., w wyniku czego pieniądze straciło ponad 200 tys. ludzi. Później został właścicielem imperium medialnego. „Jeżeli państwo skazałoby mnie za wszystko, co zrobiłem, pozostałbym w więzieniu do końca życia” – powiedział, dodając, że oskarżenia, za które otrzymał wyroki, zostały „wymyślone”. Większość spółek imperium Vantu, ocenianego niegdyś na 800 mln euro, upadło lub zostało sprzedanych. Obecnie prowadzi on blog.
W wyniku tego, że państwo nie wiedziało lub przymykało oczy na nieuczciwe operacje finansowe i korupcję, Rumunia 25 lat po obaleniu Causcescu pozostaje drugim, po Bułgarii, najuboższym państwem UE. 41,4 proc. mieszkańców tego 20-milionowego kraju jest zagrożonych ubóstwem. PKB w porównaniu z 1990 r. wzrósł o 41 proc., ale siła nabywcza w Rumunii stanowi 56 proc. unijnej. Za ćwierć wieku z kraju wyemigrowało prawie 4 mln ludzi.
Wstąpienie Rumunii na drogę demokracji było trudne nie tylko z powodu krwawych zajść. W kraju za rządów Nicolae Causescu panowały terror i donosicielstwo. Decyzja dyktatora z początku lat 80., by spłacić zagraniczne długi kosztem drastycznego obniżenia konsumpcji w kraju spowodowała przerażające skutki – codzienne wyłączenie prądu, wychłodzone mieszkania, brak żywności i leków.
Rumunia, która razem z Bułgarią weszła do NATO w 2004 r. i do UE w 2007 r., podlega monitoringowi ze strony KE pod względem skuteczności reform w sądownictwie i walki z korupcją. Nie jest monitorowana pod względem walki z przestępczością zorganizowaną.
Walka z korupcją zaczęła się w ramach przygotowań do członkostwa w UE. Kraj zwrócił się do Unii o pomoc i do Rumunii przybyli konsultanci, w tym wicedyrektor hiszpańskiej prokuratury antykorupcyjnej David Martinez Mandero. Jego współpraca z rumuńskim wymiarem sprawiedliwości doprowadziła do powstania specjalnego pionu antykorupcyjnego. Ironią losu jest fakt, że doradców unijnych zaprosił ówczesny premier Adrian Nastase, który w styczniu 2014 r. trafił do więzienia, skazany na podstawie zarzutów tej samej instytucji.
„Przez 10 lat w kraju ciągle mówiono o korupcji, lecz wyroków skazujących nie było. Zmiana świadomości prawnej i zaostrzone ustawodawstwo zaczęły jednak przynosić efekty; pojawiły się najpierw wyroki w zawieszeniu, a od 2012 r. i także bezwzględnego więzienia” – mówi Codru Vrabie, ekspert, który szacuje skalę korupcji w kraju na 5 mld dolarów rocznie.
W 2013 r. służby antykorupcyjne przekazały wymiarowi sprawiedliwości sprawy ponad 1000 osób, w tym sześciu ministrów i posłów, 34 merów, 25 przedstawicieli prawa, dziesiątków byłych policjantów i celników. W 2014 r. pion antykorupcyjny bada 200 spraw, w które jest zamieszanych 800 osób, w tym 8 posłów i 10 byłych ministrów. Wydano około 1000 wyroków skazujących, skonfiskowano majątki o wartości 150 mln euro.
W wiezieniu znaleźli się m.in. były premier Adrian Nastase, polityk, biznesmen i magnat medialny Dan Voiculescu, w areszcie znajduje się brat ustępującego prezydenta Mircea Basescu. W listopadzie aresztowano jedną z czołowych postaci w systemie walki z korupcją – Alinę Bicę, szefową wydziału do walki z przestępczością gospodarczą i terroryzmem.
Związku z walką z korupcją można się dopatrzyć w wyborze nowego prezydenta Rumunii, który obejmuje urząd w 25 rocznicę obalenia Ceausescu. 16 listopada wybory prezydenckie niespodziewanie wygrał kandydat centroprawicy, etniczny Niemiec Klaus Iohannis, długoletni mer miasta Sibiu (Sybiń) w Siedmiogrodzie, pragmatyk i zwolennik zdecydowanej walki z korupcją.
Analitycy podkreślają, że jedną z przyczyn zwrotu społeczeństwa w stronę Iohannisa była zapowiedź jego lewicowego oponenta premiera Victora Pontę, że ogłosi amnestię dla skorumpowanych polityków, wśród których wielu jest związanych z socjaldemokratyczną partią, której jest przewodniczącym.
Pozytywne wyniki w walce z korupcją, wpływające m.in. na wzrost inwestycji są - zdaniem obserwatorów - postrzegane jako poważny sygnał, że po 25 latach od upadku komunizmu kraj odbija się dna.
Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ ala/