30. rocznicę pacyfikacji kopalni Manifest Lipcowy obchodzono w czwartek w Jastrzębiu Zdroju. 15 grudnia 1981 r. podczas tłumienia strajku od milicyjnych kul rannych zostało tam czterech górników.
Wydarzenia w Manifeście Lipcowym były pierwszym przypadkiem użycia broni palnej przeciw protestującym w stanie wojennym górnikom. Dzień później pluton specjalny ZOMO strzelał w katowickiej kopalni Wujek, zabijając dziewięciu strajkujących.
Rocznicowe uroczystości rozpoczęły się poranną mszą św. w kościele Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła. Później złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą wydarzenia z grudnia 1981 r.
Były przewodniczący komisji zakładowej w Manifeście, Jan Bożek, podkreślił, że choć przez ostatnie lata wiele rzeczy zatarło się w pamięci, to jednak 15 grudnia świadkowie tamtych wydarzeń będą pamiętali do końca życia.
„Zaskoczenie dla mnie było ogromne, bo władza była, jaka była, ale człowiek chcąc nie chcąc im wierzył. Po wydarzeniach w grudniu 1970 r. było zapewnienie, że nigdy więcej władza do robotników strzelać nie będzie. Chociaż słyszałem strzały, nie wierzyłem, że są to strzały z broni ostrej” - wspominał.
15 grudnia kopalnia została otoczona przez milicję i wojsko. Przed południem oddziały szturmowe weszły na teren zakładu, napotykając silny opór górników. Bramę kopalni forsowano przy pomocy czołgów. Początkowo używano gazów łzawiących i petard, później strzały z broni palnej oddali członkowie plutonu specjalnego ZOMO.
Jak zaznaczył, dopiero po wizycie w punkcie opatrunkowym kopalni i rozmowie z lekarzem przekonał się, że do górników strzelano z broni palnej. Wtedy zdecydował się zakończyć protest.
Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz dziękował górnikom z Jastrzębia za ich wkład w odzyskanie przez Polskę wolności. Przypomniał, że to właśnie w tej kopalni w 1980 r. podpisano Porozumienie Jastrzębskie. W 1988 r. górnicy z Jastrzębia „przypieczętowali” wolność i niepodległość Ojczyzny strajkami sierpniowymi – mówił.
Kolorz pytał zarazem, czy przelana krew i demokratyczne państwo spełniło swoją rolę, czy wolność "jest dla wszystkich". „Niestety, ale z przykrością trzeba powiedzieć, że w dzisiejszej wolnej Polsce oprawcy z lat 80., esbecy, generałowie żyją lepiej od tych, którzy przelewali krew. (...) Bohaterowie tamtych czasów niejednokrotnie muszą szukać chleba po śmietnikach, zapomniano o nich” - podkreślił.
Mówił o łamaniu w Polsce praw pracowniczych i dyskryminowaniu za działalność związkową. Skrytykował też polityków za to, że nie wzięli udziału w rocznicowych obchodach. „Przypominają sobie o was tylko jak są wybory, a ich obowiązkiem było dzisiaj tu być, oddać wam cześć, bo to dzięki wam oni są dzisiaj na piedestale władzy” - powiedział do uczestników uroczystości.
Protest w Manifeście Lipcowym (dziś kopalnia nazywa się Borynia-Zofiówka) rozpoczął się na wieść o aresztowaniu członków komisji zakładowej w nocy z 12 na 13 grudnia. Jej pozostali członkowie postanowili ukryć się w kopalni. Komisja wkrótce przekształciła się w komitet strajkowy.
15 grudnia kopalnia została otoczona przez milicję i wojsko. Przed południem oddziały szturmowe weszły na teren zakładu, napotykając silny opór górników. Bramę kopalni forsowano przy pomocy czołgów. Początkowo używano gazów łzawiących i petard, później strzały z broni palnej oddali członkowie plutonu specjalnego ZOMO.
Po południu siły pacyfikujące kopalnię wycofano, protestujący zaczęli rozchodzić się do domów. Zatrzymanych zostało kilku uczestników protestu. Rany postrzałowe miało 4 górników. Przewieziono ich do szpitala górniczego w Jastrzębiu, kule wyjęte z ran operowanych górników zabrała SB.
Jednym z postrzelonych górników był Czesław Kłosek - pocisk po rykoszecie przeszedł przez gardło i do dzisiaj tkwi w jego kręgosłupie. Do dziś bardzo dobrze pamięta dzień sprzed 30 lat.
„Byłem tutaj, pod tym drzewem, które tak pięknie wyrosło na naszej krwi, bo tutaj zostaliśmy trafieni i myśleliśmy, że to już jest koniec. Jeżeli mówię dziś cokolwiek, to widocznie po to dane mi było żyć, bym mógł składać tę relację" - powiedział.
Kłosek ukończył studia prawnicze. Po jego doniesieniu IPN zajął się sprawą utrudniania pierwszego śledztwa w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. W 2004 r. IPN oskarżył o tuszowanie tej sprawy trzech byłych prokuratorów wojskowych.(PAP)
kon/ hes/