8 września 1972 r. Sąd Wojewódzki w Opolu uznał braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków za winnych wybuchu w auli opolskiej WSP, do którego doszło w przeddzień zapowiadanych uroczystości z okazji Dnia Milicjanta. Jerzy został skazany na karę śmierci, a Ryszard dostał 25 lat pozbawienia wolności.
Bezpośrednim sprawcą wybuchu w auli WSP w Opolu był młodszy z braci Kowalczyków, Józef (ur. 1943), tokarz zatrudniony na wspomnianej uczelni. W konstruowaniu bomby pomagał mu jego starszy brat, Ryszard (ur. 1937) dr fizyki, pracownik naukowy w Zakładzie Fizyki WSP.
Na akademii z okazji 27. rocznicy powstania Milicji Obywatelskiej i organów bezpieczeństwa Polski Ludowej miano odznaczać funkcjonariuszy milicji biorących udział w tłumieniu strajków na Wybrzeżu w grudniu 1970 r. 7 października 1971 r. w auli świętować miał m.in. ppłk Julian Urantówka, komendant wojewódzki MO w Opolu. W czasie wydarzeń grudniowych sprzed niespełna roku - pełniąc obowiązki komendanta wojewódzkiego MO w Szczecinie – wydawał rozkazy strzelania do strajkujących robotników.
Na akademii z okazji 27. rocznicy powstania Milicji Obywatelskiej i organów bezpieczeństwa Polski Ludowej miano odznaczać funkcjonariuszy milicji biorących udział w tłumieniu strajków na Wybrzeżu w grudniu 1970 r.
Wybuch w auli WSP, który nastąpił o godzinie 0:40 był spowodowany detonacją trotylu odpalonego za pomocą przewodów elektrycznych. Ładunek wybuchowy został podłożony w kanale centralnego ogrzewania w korytarzu oraz pod aulą. Straty oszacowano na ok. 4 mln ówczesnych złotych.
„Eksplozja zdewastowała aulę Wyższej Szkoły Pedagogicznej, rozsadziła podłogę, wysadziła dach i oczywiście zniszczyła wnętrze. Na zewnątrz unieruchomiła stację transformatorową, toteż w najbliższej okolicy zapanowała ciemność”. (J. Wegner, „Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”). Ponadto w wyniku wybuchu zniszczone zostało archiwum, bufet i część biblioteki. Nikt nie odniósł obrażeń, gdyż Jerzy Kowalczyk – wbrew późniejszym oskarżeniom prokuratorów – dokładnie sprawdził, czy w godzinie detonacji w auli oraz jej pobliżu znajdowały się jakiekolwiek osoby.
Teren, na którym doszło do wybuchu został natychmiast zabezpieczony przez milicję. Sprawie wyjaśnienia okoliczności wysadzenia auli nadano najwyższy priorytet. Zaangażowali się m.in. pracownicy Biura Ochrony Rządu, dyrektor Biura Śledczego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Tadeusz Kwiatkowski oraz jego przełożony, minister spraw wewnętrznych, Wiesław Ociepka.
W grudniu 1971 r. rozpoczęły się regularne przesłuchania studentów oraz pracowników WSP. Ogółem przesłuchano niemal 600 osób. Niektórzy z nich godzili się na współpracę z SB. Mając na uwadze fakt, że w pobliżu auli mieściła się Katedra Fizyki WSP śledczy doszli do wniosku, że za październikową eksplozję odpowiadał ktoś z pracowników uczelni, osoba, która w sposób swobodny mogła korzystać z uczelnianych pomieszczeń.
Sprawę Kowalczyków rozpracowywała siatka agentów a informacje o nich, poprzez osobiste kontakty, mieli zbierać tajni współpracownicy SB. W ramach operacji o kryptonimie „Mrowisko” odbyto z nimi ponad 200 spotkań, co zaowocowało uzyskaniem 112 informacji na temat Kowalczyków. Bracia stali się głównymi podejrzanymi w śledztwie. W ich mieszkaniu zainstalowano podsłuchy.
„To ich rozmowy bezwiedne, bez świadomości, że są podsłuchiwani, doprowadziły do zguby. Okazały się one później dowodem koronnym. Rozmawiali niefrasobliwie, chociaż powściągliwie, raczej zdaniami niepełnymi, a jednak na podstawie tych rozmów SB zorientowała się, że to oni mogli zniszczyć pomieszczenie” (J. Wegner, „Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”).
Pod koniec lutego 1972 r. Kowalczykom postawiono zarzuty o udział w wysadzeniu auli WSP oraz planowanie kolejnych zamachów, o których dowiadywano się na podstawie podsłuchanych rozmów. 29 lutego Jerzy i Ryszard Kowalczykowie zostali aresztowani, po czym przewiezieni do Komendy Wojewódzkiej MO, gdzie umieszczono ich w oddzielnych pomieszczeniach znajdujących się w piwnicach. Tego samego dnia funkcjonariusze SB przeszukali mieszkania krewnych oraz znajomych aresztowanych braci.
„Służba Bezpieczeństwa dążyła, żeby z braci Kowalczyków uczynić jednocześnie dywersantów politycznych i kryminalistów, a z Jerzego ponadto renegata narodowego" – pisał Wegner („Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”).
Po pobycie w areszcie tymczasowym podejrzanych przewieziono do więzienia w Warszawie znajdującego się na ulicy Rakowieckiej.
8 września 1972 r. Sąd Wojewódzki w Opolu uznał Kowalczyków za winnych wybuchu w auli WSP. Jerzy został skazany na karę śmierci, a Ryszard dostał 25 lat pozbawienia wolności. W styczniu 1973 r. Rada Państwa złagodziła wyrok na Jerzego Kowalczyka, skazując go – podobnie jak jego brata – na 25 lat więzienia.
W kwietniu 1972 r. Jerzy Kowalczyk przyznał się do wysadzenia auli. W czasie kolejnych przesłuchań wyjawił przebieg przygotowań do detonacji, przyznając się także do zbierania niewybuchów z czasów II wojny światowej za pomocą własnoręcznie skonstruowanego wykrywacza metali. Stwierdził, że gromadził w magazynie materiały wybuchowe, które miały być użyte już w marcu 1971 r., kiedy to w auli WSP w Opolu gościł premier PRL, Józef Cyrankiewicz.
Jednocześnie trwały przesłuchania drugiego z braci, Ryszarda. „Ryszard przyjął taktykę ukazywania Jerzego jako krnąbrnego młodszego brata; być może sądził, że taki jego obraz choć trochę przychylniej usposobi esbeków. Ostatecznie nieposłuszny, uparty młody człowiek – rozumował zapewne – to nie to samo co dywersant, przestępca, kryminalista” – pisał Wegner („Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”).
W maju 1972 r. po trzech miesiącach przesłuchań, które negatywnie odbiły się na stanie psychiki Ryszarda, wyjawił on, że popierał pomysł wysadzenia auli. „Od 1970 r. Jerzy zaczął czynić przygotowania (…) zasięgał u mnie rady i korzystał z mojej pomocy między innymi co do konstruowania urządzenia do wykrywania niewypałów, obliczenia ciśnienia przy wybuchu, temperatury topnienia trotylu, skonstruowania urządzenia odpalającego” – powiedział w trakcie jednego z przesłuchań (J. Wegner, „Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”).
Sprawa Jerzego i Ryszarda Kowalczyków po dziś dzień wzbudza kontrowersje. Przez jednych są oni uważani za terrorystów; inni uznają ich za bohaterów, wrogów systemu komunistycznego i bojowników o wolną Polską.
28 sierpnia 1972 r. w Sądzie Wojewódzkim w Opolu rozpoczął się proces obu braci.
Jerzemu Kowalczykowi postawiono zarzuty wysadzenia auli WSP oraz wzięcia udziału w innych przestępstwach, m.in. podpaleniu budowli we wsi Rząśnik. Oskarżony przyznał się do zarzutów tłumacząc, że wydarzenia w nocy z 5 na 6 października były swoistą „manifestacją antyustrojową”. Z kolei Ryszard Kowalczyk, oskarżony o pomoc w przygotowaniu eksplozji, odwołał wszystkie swoje dotychczasowe zeznania.
Prokuratorzy zażądali dla obu braci kary śmierci tłumacząc, że powodując wysadzenie auli nie liczyli się oni z ewentualnymi ofiarami w ludziach.
8 września 1972 r. Sąd Wojewódzki w Opolu uznał Kowalczyków za winnych wybuchu w auli WSP. Jerzy został skazany na karę śmierci, a Ryszard dostał 25 lat pozbawienia wolności. W grudniu 1972 r. wyroki zostały utrzymane w mocy przez Sąd Najwyższy.
Wysokie wyroki zasądzone na sprawców wybuchu w auli WSP wzbudziły protesty wśród niezależnej opinii publicznej w Polsce i w krajach zachodnich. Petycję, w której domagano się złagodzenia kar dla braci podpisało 6 tys. Polaków, w tym ludzie kultury, sztuki i Kościoła.
„Ryszard i Jerzy Kowalczykowie z Opola, miasta, zdawałoby się, nieobjętego fermentami społecznymi, narodowymi, patriotycznymi, politycznymi, ledwo znali działalność +Ruchu+ (organizacji niepodległościowej, której członkowie w czerwcu 1970 r. próbowali wysadzić Muzeum Lenina w Poroninie - PAP) ze skąpych i oczywiście kłamliwych informacji prasowych. A jednak po roku i czterech miesiącach poszli tą samą drogą bezkrwawego, białego terroru i im się udało. Lecz zapłacili za swój czyn cenę straszliwą” – pisał Jacek Wegner (J. Wegner, „Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”).
W styczniu 1973 r. Rada Państwa złagodziła wyrok na Jerzego Kowalczyka, skazując go – podobnie jak jego brata – na 25 lat więzienia. W latach 80. z inicjatywy działaczy opozycji demokratycznej, m.in. członków Solidarności oraz Komitetów Obrony Więzionych za Przekonania domagających się uwolnienia więźniów politycznych prowadzono akcję społeczną pod hasłem „Uwolnić braci Kowalczyków”.
Wspomniane działania przyniosły efekt – bracia Kowalczykowie zostali warunkowo zwolnieni z więzień: Ryszard w 1983 r., Jerzy w 1985 r. W następnych latach nie skasowano im wyroków, co umożliwiałoby ich rehabilitację. W 1991 r. z inicjatywy prezydenta Lecha Wałęsy skazanie Ryszarda Kowalczyka uległo zatarciu, przez co – w świetle polskiego prawa – stał się on osobą niekaraną.
„Obaj z Jurkiem inwalidami jesteśmy do dziś i najprawdopodobniej pozostaniemy do końca życia” – powiedział po odzyskaniu wolności Ryszard Kowalczyk (J. Wegner, „Bez świadków obrony. Historia Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”).
W 2010 r. przy Pomniku Poległych Stoczniowców w Gdańsku odsłonięto pamiątkową tablicę poświęconą braciom Kowalczykom.
Sprawa Jerzego i Ryszarda Kowalczyków po dziś dzień wzbudza kontrowersje. Przez jednych są oni uważani za terrorystów; inni uznają ich za bohaterów, wrogów systemu komunistycznego i bojowników o wolną Polską.
Waldemar Kowalski (PAP)
wmk/ ls/