Akcję zbierania podpisów przeciw budowie wielkiej restauracji w bezpośrednim sąsiedztwie Kuropat pod Mińskiem, gdzie spoczywają dziesiątki tysięcy ofiar NKWD z lat 1937-1941, rozpoczęto w internecie - poinformował w czwartek niezależny tygodnik "Nasza Niwa".
Działacz internetowych grup społecznościowych Maksim Czarniauski zamieścił w sieci list przeciwko budowie skierowany do szefa władz obwodu mińskiego Barysa Batury, ministra kultury Pawła Łatuszki i prokuratora generalnego Alaksandra Kaniuka. Podpisało go jak dotąd ponad 700 osób.
Czarniauski domaga się rezygnacji z budowy wielkiego kompleksu restauracyjnego przy uroczysku, gdzie spoczywają tysiące ofiar stalinowskich represji i które jest oficjalnie uznane za memoriał. „Żądamy także pociągnięcia do administracyjnej i karnej odpowiedzialności zleceniodawców budowy (...) i osób odpowiedzialnych za dopuszczenie do budowy tego obiektu” – napisano w liście.
Jak podkreśla jego autor, trudno sobie wyobrazić, by podobny kompleks mógł powstać na Wyspach Sołowieckich w Rosji czy w Babim Jarze na Ukrainie, gdzie jesienią 1941 roku Niemcy zamordowali ok. 50 tys. Żydów.
W budowanym od ponad roku kompleksie pod nazwą „Bulbasz-hall” ma się znajdować restauracja na 400 osób, łaźnia, plac zabaw dla dzieci oraz dla „chętnych” - osobne domki.
Według białoruskich historyków w Kuropatach spoczywa od 30 tys. do 250 tys. osób, w tym wielu Polaków. W 1989 roku parlament radzieckiej jeszcze Białorusi uznał uroczysko za memoriał ofiar stalinowskich represji.
Zdaniem historyków, Kuropaty są najbardziej prawdopodobnym miejscem spoczynku ponad 3,8 tys. ofiar zbrodni katyńskiej, zamordowanych na terenie Białorusi przez NKWD na mocy decyzji Stalina i jego Politbiura z 5 marca 1940 roku.
Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oświadczył 23 grudnia 2011 roku na konferencji prasowej w Mińsku, że na terytorium Białorusi radzieckie NKWD nie rozstrzelało w 1940 roku ani jednego Polaka. Przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości Białorusi Uładzimir Adamuszka oznajmił zaś w maju, że polscy wojskowi byli jedynie przewożeni przez terytorium Białorusi "tranzytem".
Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)
mw/ ap/