Na półtora roku więzienia bez zawieszenia skazał we wtorek Sąd Okręgowy w Białymstoku b. komendanta wojewódzkiego milicji w tym mieście, za bezprawne internowania działaczy opozycji w stanie wojennym 35 lat temu. Wyrok jest prawomocny.
Sąd odwoławczy dokonał korekty zarzutów, a tym samym i kary dwóch lat więzienia, orzeczonej przez sąd I instancji. W zasadniczej części utrzymał wyrok w mocy.
Pion śledczy Instytutu Pamięci Narodowej postawił 83-letniemu obecnie Sylwestrowi R. zarzuty związane z działaniami państwa komunistycznego wobec opozycji w grudniu 1981 r. Oskarżył go o to, że jako funkcjonariusz tego państwa - komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej w Białymstoku - "przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, że bezprawnie pozbawił wolności członków ówczesnych związków zawodowych, m.in. NSZZ +Solidarność+ i NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych".
Według IPN, internowania miały miejsce na mocy przepisów o wprowadzeniu stanu wojennego, które - jak wynika z ustaleń historycznych i orzecznictwa sądowego - jeszcze wtedy nie obowiązywały, bo zostały opublikowane dopiero kilka dni po 13 grudnia 1981 r.
Sąd odwoławczy dokonał korekty zarzutów, a tym samym i kary dwóch lat więzienia, orzeczonej przez sąd I instancji. W zasadniczej części utrzymał wyrok w mocy.
Jak podkreślał IPN, stanowiło to "poważne prześladowanie" z powodu przynależności pokrzywdzonych do tych związków zawodowych. W sumie chodziło o 55 czynów kwalifikowanych jako zbrodnie komunistyczne, będące jednocześnie zbrodniami przeciwko ludzkości.
Apelacje złożyły wszystkie strony. Obrona chciała uznania sprawy za przedawnioną lub uniewinnienia, IPN - utrzymania wyroku w mocy, a do tego podania orzeczenia do publicznej wiadomości, zaś oskarżyciele posiłkowi - m.in. przyznania im zadośćuczynienia finansowego.
Zmieniając nieco kwalifikację prawną czynów zarzuconych Sylwestrowi R., sąd częściowo uwzględnił apelację obrońcy, ale jednocześnie uznał, że o przedawnieniu karalności nie ma mowy, bo działania oskarżonego były zbrodniami przeciwko ludzkości, w rozumieniu przepisów ustawy o IPN.
Jednocześnie zostawił bez rozpoznania wnioski o zadośćuczynienie, nie uwzględnił też wniosku o podwyższenie kary i degradację oskarżonego do stopnia szeregowca. Nie zgodził się też z wnioskiem prokuratora IPN, że wyrok powinien być podany do publicznej wiadomości.
Sąd podkreślał, że jego orzeczenie nie jest "ani wyrazem oceny historycznej samego stanu wojennego (...) ani próbą oceny moralnej motywów i intencji działania osób odpowiedzialnych za jego ogłoszenie i wprowadzenie".
"Bowiem ten aspekt zagadnienia stanowi domenę badań i licznych opracowań historycznych, czy też szeroko rozumianej działalności powołanych do tego organów, takich jak choćby IPN" - mówił przewodniczący składu orzekającego Dariusz Niezabitowski.
Kilka razy podkreślał, że zadaniem sądu była ocena czynów oskarżonego tylko w aspekcie zgodności z normami prawa karnego, a nie "generalne rozliczenie" stanu wojennego.
Sąd długo uzasadniał kwestię zmiany kwalifikacji prawnej. Chodziło o okres, na jaki byli bezprawnie pozbawieni wolności internowani działacze opozycji. Sąd rejonowy przyjął bowiem, że był to okres powyżej 7 dni, zaś sąd odwoławczy: że poniżej dni 7, co skutkowało też obniżeniem kary.
Jak mówił sędzia Niezabitowski, jedynie do 17 grudnia 1981 roku można bowiem mówić o stanie bezprawności działań, wynikającym z tego, iż ani dekret o stanie wojennym, ani dekret o ochronie bezpieczeństwa i porządku publicznego w czasie obowiązywania takiego stanu, do tego dnia nie weszły w życie, czyli nie były opublikowane w wymaganym prawem trybie. Decyzje o internowaniach - wskazał sąd - zostały przez Sylwestra R. podpisane w w dniach 13-16 grudnia 1981 r. Sąd wyjaśniał, że od 17 grudnia 1981 roku decyzje te "zyskały oparcie - choć w uchwalonym z pogwałceniem Konstytucji - to jednak w obowiązującym porządku prawnym".
Jednocześnie sąd przyjął, iż nie można mówić o - czego domagał się obrońca Sylwestra R. - wyłączeniu bezprawności działania oskarżonego, dlatego że wykonywał on polecenia przełożonych i wolę polityczną ówcześnie rządzących. "Nie mogą te okoliczności stanowić skutecznej przeciwwagi dla skali, stopnia i zakresu naruszonych praw osób pokrzywdzonych" - mówił sędzia Niezabitowski.
W sprawie karalności tego typu czynów wypowiadały się już Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny. W lutym tego roku SN uznał w odniesieniu do podobnej sprawy oskarżonego przez IPN b. komendanta MO ze Szczecina, że o bezprawności internowań można mówić tylko do 17 grudnia, wobec czego bezprawne pozbawienie wolności internowanych nie było długotrwałe, gdyż nie przekroczyło siedmiu dni. Sąd podkreślił jednak wtedy, że krótkotrwałość bezprawności nie wyklucza faktu, iż mogło dojść do zbrodni przeciw ludzkości, która się nie przedawnia i jest karalna.
W 2011 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że dekrety Rady Państwa PRL o wprowadzeniu w 1981 r. stanu wojennego są niekonstytucyjne. TK potwierdził, że Rada Państwa złamała konstytucję PRL, bo nie miała prawa wydawać dekretów o stanie wojennym, gdyż trwała wtedy sesja Sejmu, a mogła ona wydawać dekrety wyłącznie między sesjami Sejmu. W 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że stan wojenny w Polsce nielegalnie wprowadziła grupa przestępcza pod kierunkiem Wojciecha Jaruzelskiego.
Nieuwzględnienie powództw cywilnych sąd uzasadnił przede wszystkim tym, że zarzuty postawione Sylwestrowi R. dotyczą jego bezprawnych działań jako funkcjonariusza publicznego. A za to odpowiedzialność ponosi Skarb Państwa; obaj oskarżyciele posiłkowi otrzymali już z tego źródła odszkodowanie za internowanie, jeden z nich również rentę.
"Sylwester R. działał jako istotny element aparatu represji ówczesnego państwa komunistycznego, biorąc udział w przygotowanej wcześniej i zorganizowanej na znaczną skalę, akcji eliminowania osób o odmiennych poglądach, w większości działaczy związkowych, których w oparciu o - nieobowiązujące w porządku prawnym państwa, bo nie ogłoszone dekrety - z tej tylko przyczyny pozbawił wolności" - mówił sędzia, omawiając wysoki stopień społecznej szkodliwości czynów.
"Kpina, skandal" - powiedział dziennikarzom o wyroku jeden z oskarżycieli posiłkowych Józef Nowak. Zapowiedział, że będzie starał się wnieść od tego orzeczenia kasację do Sądu Najwyższego.
Za okoliczności łagodzące sąd przyjął m.in. dotychczasową niekaralność R., podeszły wiek i stan zdrowia.
"Kpina, skandal" - powiedział dziennikarzom o wyroku jeden z oskarżycieli posiłkowych Józef Nowak. Zapowiedział, że będzie starał się wnieść od tego orzeczenia kasację do Sądu Najwyższego.
Według informacji z książki wydanej przez IPN pt. "Twarze białostockiej bezpieki", Sylwester R. pracę w UB rozpoczął w 1952 r., zaś komendantem MO/szefem WUSW był w latach 1975-1990. Ze służby w milicji zwolniony został w 1990 r.
Przez cały proces przed sądem w obu instancjach wziął udział tylko w pierwszej rozprawie. Mówił wówczas, że jest na rencie, ma pierwszą grupę inwalidzką. Do zarzutów się wtedy nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień. Przepraszał internowanych, którzy - jak mówił - "ponieśli szkodę". (PAP)
rof/ wkt/