Prezydent Bronisław Komorowski wziął udział w prezentacji książki Leszka Moczulskiego "Przerwane powstanie polskie 1914". Promocja odbyła się w środę w Muzeum Narodowym w Krakowie, gdzie wcześniej prezydent otworzył wystawę poświęconą Legionom.
Na promocji obecny był autor publikacji, z którym prezydent zna się od wielu lat. "Pamiętam rozmowy z panem, panie Leszku, i z naszymi wspólnymi przyjaciółmi; rozmowy na różne tematy. Czasami mieszała się nam polityka, bieżące sprawy, bieżące działania z historią. Myślę, że to było coś niesłychanie ważnego, ważny proces kształtowania przekonania, że jesteśmy cząstką takiego łańcucha pokoleń, które mają to samo wielkie zadanie, to samo wielkie marzenie przed sobą - niepodległość" - mówił prezydent.
Zaznaczył też, że dziś żyjemy w kraju wolnym, cieszymy się wolnością od 25 lat, ale dyskusja na temat odczytywania różnych znaków na stuletniej drodze do polskiej wolności jest w dalszym ciągu potrzebna. "Z panem Leszkiem Moczulskim można się zgadzać lub nie. Warto zawsze dyskutować, słuchać, czytać - nie po to, by się zgodzić z każdą literą, ale aby przeżyć głęboką emocję, wynikającą z faktu głębokiego zaangażowania w odczytywanie historii, zaangażowania w polską niepodległość dla przeżywania i emocji, i dyskusji na temat historii, bo to samo w sobie już buduje i naszą gotowość, i naszą satysfakcję, i zrozumienie tego, co się w Polsce działo, dzieje i dziać będzie" - mówił prezydent.
Leszek Moczulski podkreślił, że "powstanie 1914 r. nie ma specjalnego opracowania historycznego, bo przed II wojną światową nie było na to czasu, trzeba było bronić przyszłości, a nie opisywać przeszłość". "Po II wojnie światowej opisywać taką przeszłość nie było wolno. Zafałszowanie szło od szkoły powszechnej do pracy doktorskiej i habilitacyjnej" - powiedział Moczulski.
Jak zwrócił uwagę, czyn legionowy bezdyskusyjnie wpisuje się w tradycję powstańczą, bo młodzi legioniści byli wychowani na legendzie powstania styczniowego. Doświadczenia tego wydarzenia przydatne były także tym, którzy po 1939 r. musieli zmierzyć się z problemem ponownego upadku. Do polskiego dorobku powstańczego sięgały również inne narody, które - mówił prezydent - marzyły o własnej niezależności politycznej.
Zdaniem prezydenta, trochę wbrew legendzie, która była potrzebna, gdy toczyliśmy walkę o wolność, w praktyce działania politycznego marszałka Piłsudskiego i jego obozu było tyle samo sposobu myślenia i działania wywodzącego się z romantycznego obozu powstańczego, ile zdolności do prowadzenia realnej polityki. To znaczy - mówił prezydent - że choć fizycznie powstanie w Królestwie Polskim nie wybuchło, to fakt ten nie mógł prowadzić do zwątpienia i rezygnacji z celu, jakim była niepodległość. Marszałek przyjął, że miliony Polaków służą w armiach zaborczych i że jeszcze długa droga do wydobycia wszystkich sił z narodu i wykorzystania pojawiającej się jeszcze zamglonej koniunktury politycznej. "Do 1918 musiały zginąć miliony osób na wszystkich frontach wojny, musiały się rozwalić wszystkie państwa zaborów, aby można było przenieść idee ducha niepodległości i niezależności czynu zbrojnego polskiego w świat realny w 1918 r." - powiedział prezydent.
W jego ocenie tyle samo jest wart duch bezkompromisowości, romantyzmu politycznego, który zawsze szedł ze sztandarami insurekcji, powstań, czynem zbrojnym, ile duch racjonalizmu politycznego, który podpowiada, że trzeba szukać dobrej koniunktury. "Tak się też mojemu i pana, panie Leszku, pokoleniu przydarzyło. Przecież nie rezygnując z najpiękniejszych i najbardziej romantycznych, wydawałoby się nierealnych planów odzyskania niepodległości, mając w sercach sztandary insurekcyjne i od czasu do czasu idąc z nimi po ulicach Warszawy w różnych demonstracjach, to doczekaliśmy w sposób rozsądny koniunktury, która oznaczała, że ZSRR zaczął się rozpadać, że świat zdobył się na nieśmiałe działania na rzecz wolności i praw człowieka" - mówił prezydent.
Przyznał także, że nie wie, czy zgodzi się ze wszystkim, co jest napisane w książce "Przerwane powstanie polskie 1914", ale na pewno chętnie będzie dyskutował, bo "od gotowości do dyskusji, do wspólnego widzenia świata polskiego jest już zawsze tylko jeden krok".
Prezydent podziękował też wydawnictwu Bellona za konsekwentne wydawanie książek historycznych.
Leszek Moczulski podkreślił, że "powstanie 1914 r. nie ma specjalnego opracowania historycznego, bo przed II wojną światową nie było na to czasu, trzeba było bronić przyszłości, a nie opisywać przeszłość". "Po II wojnie światowej opisywać taką przeszłość nie było wolno. Zafałszowanie szło od szkoły powszechnej do pracy doktorskiej i habilitacyjnej" - powiedział Moczulski i zaznaczył, że historię sprzed stu trzeba odczytać na nowo i uświadomić sobie, czym był dzień 6 sierpnia 1914 r. i wyruszenie I Kompanii Kadrowej z Krakowa.
Zdaniem Moczulskiego wydarzenie sprzed stu lat było przede wszystkim "wielką myślą polityczną, wielką myślą powstańczą, która przerodziła się w czyn i doprowadziła do najbardziej udanego z polskich powstań". "6 sierpnia 1914 roku Europa była cicha i milcząca. Skończył się rozgwar wypowiadania wojny, nie rozpoczęła się walka, armie się mobilizowały, rozpoczynały się transporty wojska na front. Plan Piłsudskiego polegał na tym, żeby wejść w tę ciszę, by wejść w wojnę, kiedy nie ma jeszcze strzałów" - opisywał autor promowanej książki i podkreślił, że czyny Polaków sprzed stu lat wywołały skutki polityczne, które zdecydowały o tym, że Polska musiała wrócić na mapę Europy.
"Ta książka stara się przedstawić te kilka tygodni lipca i sierpnia 1914 r., przybliżyć ten wielki fakt historyczny, niedoceniany dzisiaj i nieznany Polakom. Książka powstała, aby rozpocząć dyskusję nad wielkim wydarzeniem historycznym" - podsumował Moczulski.
„Przerwane powstanie polskie 1914" wydała Bellona. Książka jest poświęcona mało znanej i słabo opisanej przez historyków wyprawie Józefa Piłsudskiego na Kielecczyznę, która znajdowała się wówczas w Królestwie Polskim. Rankiem 6 sierpnia 1914 r. I Kompania Kadrowa, która wyszła z Galicji, przekroczyła granicę z Rosją i ruszyła w stronę Kielc. 12 sierpnia Piłsudski na czele ok. 400 strzelców wkroczył do miasta.
W środę w Krakowie prezydent Bronisław Komorowski wziął też udział w uroczystościach związanych z rozpoczęciem 49. Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej i w złożeniu wieńca przy pomniku marszałka Józefa Piłsudskiego. Otworzył też wystawę „Legiony Polskie 1914-1918", której patronem medialnym jest portal dzieje.pl. (PAP)
bko/ abe/ gma/