Były oficer UB, 89-letni Jerzy K. został w czwartek prawomocnie skazany przez warszawski sąd na dwa lata więzienia za znęcanie się nad więźniem politycznym okresu stalinowskiego. K. odbywa już wyrok trzech lat więzienia za podobne czyny wobec innych więźniów.
Pion śledczy IPN oskarżył K. o to, że w 1950 r. w areszcie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zastosował wobec więzionego działacza opozycyjnego Stronnictwa Pracy Józefa Kwasiborskiego dwudniowe przesłuchanie non stop, bez przerw na sen, by załamać go i zmusić do samooskarżenia. Pokrzywdzony przeszedł załamanie nerwowe.
IPN zakwalifikował ten tzw. konwejer jako fizyczne i moralne znęcanie się funkcjonariusza państwa komunistycznego nad osobą pozbawioną wolności z przyczyn politycznych.
W 2013 r. Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów skazał K. na dwa lata więzienia (prokurator IPN wnosił o cztery lata). Przy wymiarze kary sąd uwzględnił karalność oskarżonego. "Kara jest adekwatna i sprawiedliwa" – dodała sędzia Katarzyna Anna Kruk.
Pion śledczy IPN oskarżył K. o to, że w 1950 r. w areszcie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zastosował wobec więzionego działacza opozycyjnego Stronnictwa Pracy Józefa Kwasiborskiego dwudniowe przesłuchanie non stop, bez przerw na sen, by załamać go i zmusić do samooskarżenia. Pokrzywdzony przeszedł załamanie nerwowe.
W apelacji obrona K. wniosła albo o uniewinnienie, albo o umorzenie sprawy z powodu przedawnienia jego czynu. Adwokat twierdził, że córka Kwasiborskiego (zmarł w 1980 r.) składała rozbieżne zeznania w śledztwie i na procesie. Obrona podkreślała, że K. działał "w ramach swych obowiązków". IPN wnosił o oddalenie apelacji.
Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że wyrok SR jest słuszny, a apelacja niezasadna. W uzasadnieniu SO przyznano, że podczas śledztwa córka pokrzywdzonego nie wymieniła nazwiska K. wśród prześladowców ojca, a w sądzie je podała. Sędzia Piotr Maksymowicz podkreślił, że SR ustalił źródło tej rozbieżności: kobieta nie wykluczała, że nazwisko K. usłyszała w "rozmowie z prokuratorem IPN".
Zarazem sędzia dodał, że kluczowym dowodem dla SR i tak nie były zeznania kobiety, lecz notatka służbowa UB z 1950 r., z której wynikało, iż K. uczestniczył w tym konwejerze.
SO potwierdził, że K. jest winny zbrodni komunistycznej, która jest jednocześnie nieprzedawniającą się zbrodnią przeciw ludzkości, bo podjętą z motywacji politycznej. "On nie był szeregowym oficerem; służył w MBP od 1945 r. i wiedział, jaka jest rola UB" - dodał sędzia.
Obrona może jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego. Na ogłoszeniu wyroku nie było ani obrońcy, ani K., który nie chciał przyjechać do sądu z więzienia.
W 2012 r. K. został prawomocnie skazany na trzy lata więzienia. Stołeczny sąd prawomocnie uznał - jak chciał pion śledczy IPN - że w 1948 r. K. znęcał się fizycznie i psychicznie nad więźniami UB Wacławem Sikorskim i Władysławem Jedlińskim. Sąd uznał, że polegało to na wielokrotnych i wielogodzinnych przesłuchaniach, biciu pałką i metalowym prętem owiniętym w ręcznik, przypalaniu włosów, skuwaniu na noc kajdankami, zamykaniu w karcerze, nakazywaniu przysiadów, kopaniu, ubliżaniu i grożeniu - w celu zmuszenia ich do przyznania się do rzekomego szpiegostwa.
W 1955 r. Jerzy K. był aresztowany i sądzony jako jeden z odpowiedzialnych za zbrodnie departamentu UB do tropienia "wrogów w partii"; oskarżono go m.in. o śmiertelne pobicie więźnia. "Propaganda PRL przedstawiała mnie jako jednego z najbardziej okrutnych oficerów śledczych" - żalił się K. Początkowo skazano go wtedy na trzy lata, potem jednak sprawę umorzono. W 1992 r. pozbawiono go uprawnień kombatanckich (w czasie II wojny światowej był w komunistycznej partyzantce).
Pierwszym oficerem UB skazanym po przełomie z 1989 r. był płk Adam Humer - osławiony szef departamentu śledczego UB. Wymierzono mu 7,5 roku więzienia; zmarł w 2001 r. podczas przerwy w odbywaniu kary. Według pełnomocnika W. Sikorskiego K. był "prawą ręką" Humera.
Do dziś z oskarżenia IPN trwają śledztwa i procesy funkcjonariuszy stalinowskich służb bezpieczeństwa. Np. w 2012 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał na 8 lat więzienia 89-letniego b. chorążego UB Jerzego R. za zastrzelenie w 1946 r. b. żołnierza AK. Nigdy nie skazano zaś prawomocnie żadnego z sędziów, którzy wydawali wtedy wyroki, m.in. śmierci - zgodnie z wytycznymi UB lub Informacji Wojskowej. (PAP)
sta/ pz/ gma/