W Jachymowie w Rudawach na zachodzie Czech oddano w sobotę hołd pamięci tysięcy ofiar reżimu komunistycznego. „Wrogów ustroju” skazywano na katorgę w obozach pracy - w kamieniołomach i kopalniach uranu – mówił wiceprzewodniczący Konfederacji Więźniów Politycznych Leo Żidek.
„Najczarniejsze lata obozów pracy w Jachymowie to okres 1949–1959. Przeszło przez te obozy ponad 70 tys. więźniów. Byli wśród nich jeńcy i bandyci, ale przede wszystkim więźniowie polityczni” – powiedział dziennikarzom portalu iDnes kierownik muzeum w Sokolovie Michael Rund.
Wśród skazanych byli też tacy, których do obozów pracy wysłano za "przewiny" rodziców. Portal cytuje opowieść Josefa Czernohorskiego, który do obozu trafił po aresztowaniu jego ojca – podpułkownika armii czechosłowackiej. „Wspominam niechętnie. Niektóre chwile mam w pamięci tak żywe, jakby zdarzyło się to wczoraj” – mówił. Jego zdaniem na uroczystościach takich jak ta w Jachymowie powinno być więcej młodych ludzi.
O problemie odchodzenia świadków historii mówili przedstawiciele Konfederacji Więźniów Politycznych. Wiceprzewodniczący Konfederacji zapowiedział, że stowarzyszeni w niej członkowie mimo podeszłego wieku nie zrezygnują ze spotkań z młodymi ludźmi w szkołach lub ośrodkach kultury.
„Ci z nas, którzy jeszcze mogą, nadal będą jeździć do szkół średnich i zaznajamiać uczniów z ciemną stroną naszej historii” – podkreślał Żidek. Poinformował, że jesienią odbędzie się zjazd Konfederacji, który powinien rozstrzygnąć, jakie będą dalsze losy tej organizacji. „Będziemy o tym dyskutować. Chcielibyśmy przenieść działalność na organizację Klub Przyjaciół Więźniów Politycznych. Nie będziemy udawać: starszych członków nie będzie już za pięć lat, ale idea konfederacji nie może zaginąć” - podkreślił.
Podczas uroczystości, które odbywały się w Jachymowie przy pomniku Brama do Wolności oraz przy siedmiopiętrowej Wieży Śmierci w Vykmanovie, która była częścią obozu pracy, gdzie przygotowywano radioaktywną rudę uranu do wysyłki do Związku Radzieckiego, byli więźniowie odnosili się także do aktualnej sytuacji w Republice Czeskiej.
Ich spotkanie, jak podkreślali, odbywa się w czasie, gdy tworzony jest nowy rząd, w powstaniu którego istotną rolę odgrywa Komunistyczna Partia Czech i Moraw (KSCzM). W rozmowie z portalem iDnes Żidek zauważył, że jako byli więźniowie mają prawo do ostrych słów, ale przyczyną tego, że komuniści pomału sięgają po władzę, jest wynik wyborów. „Gdyby nie wyborcy, komuniści nie mieliby nic do gadania” - powiedział.
W Republice Czeskiej trwają negocjacje związane z utworzeniem rządu. Trwa wewnątrzpartyjne referendum wśród socjaldemokratów w sprawie utworzenia koalicji z ruchem ANO premiera Andreja Babisza. Powstanie takiego gabinetu uzależnione jest od poparcia KSCM.
Z Pragi Piotr Górecki (PAP)
ptg/ az/ mc/