Czerwcowe wydanie „Mówią wieki” opowiada historie pozornie zwyczajnego świętokrzyskiego miasteczka, które czterysta lat temu stało się jednym z centrów reformacji w Polsce. W numerze również o biografii największego fińskiego bohatera narodowego oraz jego polskich konotacjach.
„O Rakowie – niewielkiej miejscowości położonej w południowej części powiatu kieleckiego – słyszał każdy polski uczeń. Sławę Raków zawdzięcza ariańskiej akademii działającej w latach 1602-1638” – stwierdza w artykule wstępnym redaktor naczelny „Mówią wieki” Michał Kopczyński. Zdaniem prof. Kopczyńskiego renoma tej szkoły dorównywała największym ówczesnym polskim uczelniom, z Akademią Zamojską na czele. Kres uczelni stanowił zarazem koniec okresu świetności i sławy tego miasteczka. „Ale Raków to nie tylko arianie, o czym czytelnicy sami będą się mogli przekonać” – dodaje prof. Kopczyński.
Redakcja „Mówią wieki” przypomina opublikowany w 1969 r. artykuł wybitnego znawcy polskiej nowożytności Janusza Tazbira poświęcony dziejom ariańskiego Rakowa. „Szczególne znaczenie Rakowa polegało na tym, że w XVII stuleciu stanowił on główny ośrodek działalności najbardziej radykalnego odłamu polskiej reformacji – arian” – podkreślał prof. Tazbir. W jego opinii wart podkreślenia był fakt, że „sława Rakowa przekroczyła granice Rzeczypospolitej”. Hasło opisujące miasteczko znajdowało się między innymi w traktatach geograficznych oraz słynnej „Wielkiej Encyklopedii Francuskiej”. Do Akademii Rakowskiej wstępowali nie tylko zwolennicy skrajnie radykalnego antytrynitaryzmu, ale również luteranie i katolicy. Jak podkreślał prof. Janusz Tazbir „Arianie starali się bowiem nie obrażać cudzych uczuć religijnych, szlachta zaś posyłała dzieci do tych szkół, które uważała za najlepsze”. Kres zagwarantowanej w przywileju lokacyjnym z 1567 r. całkowitej tolerancji religijnej przyniósł rok 1638, gdy sąd sejmowy nakazał likwidację wszystkich ariańskich instytucji.
Artykuł Wojciecha Kalwata przybliża również inne historie związane z dziejami Rakowa łączącego w historie arianizmu oraz kościoła katolickiego. „Rakowianie są dumni ze słynącego łaskami obrazu Matki Bożej z Dzieciątkiem, który w 1670 r. został uznany przez bp. Andrzeja Trzebickiego za łaską cudów obdarzonego”. Miejscowa świątynia znana jest również z nietypowej legendy o karze dla złodzieja próbującego okraść tamtejszą zakrystię. „Złodziej nie dostał się do środka, ponieważ w cudowny sposób jego włosy przykleiły się do drzwi, unieruchamiając włamywacza” – pisze redaktor „Mówią wieki”.
Historia Rakowa związana jest z historią podziemia antykomunistycznego. Symbolem działającej na tym terenie Armii Wolnej Europy w latach 1954-1960 jest spektakularny zamach na miejscowy pomnik wychwalający „bohaterstwo Armii Czerwonej”. „13 listopada 1956 roku ok. godz. 21 ludzie mieszkający przy Rakowskim rynku usłyszeli wybuch. W kilku budynkach popękały szyby. Okazało się, że w powietrze wyleciała sowiecka gwiazda, którą kilka miesięcy wcześniej umieszczono na stojącym w centrum Rakowa pomniku. Historia tego monumentu jest złożona i odzwierciedla zawiłą historię naszego kraju” – podkreśla Marzena Grosicka, historyk z kieleckiej Delegatury IPN.
Jak przypomina w artykule wstępnym prof. Michał Kopczyński, „150 lat temu – w roku 1867 – urodzili się bohaterowie Polski i Finlandii: Józef Piłsudski i Carl Gustaf Mannerheim. Obydwaj odegrali kluczową rolę w wybiciu się na niepodległość swoich państw”. Ich drogi do panteonów bohaterów były pod wieloma względami skrajnie odmienne, tak jak doświadczenia obu krajów znajdujących się pod panowaniem Rosji. Tę cechę historii obu krajów podkreśla w artykule zatytułowanym „Piłsudski i Mannerheim. Polsko-fińska parabola historyczna”. Jak zauważa prof. Kopczyński wiele różni „zawodowego rewolucjonistę” i oficera „lojalnego wobec imperium aż po jego kres”. W jego opinii ich życiowe drogi zostały zdeterminowane polityką władz w Petersburgu – skrajnie nienawistną wobec Polaków oraz dopuszczającą znaczny zakres swobód Wielkiego Księstwa Finlandii.
Kult marszałka Mannerheima przypomina uczestniczący w jego pogrzebie szwedzki historyk Herman Lindqvist. Jako ośmioletni harcerz stał na trasie orszaku żałobnego. „Futrzane czapki pochylały się w takt żałobnej muzyki, flagi powiewały na wietrze znad Zatoki Fińskiej. Przeszli. Ramieniem mundurowej koszuli wytarłem spod nosa zamarzniętą parę, założyłem rękawiczkę. Przeżyłem coś ważnego. Wielki człowiek odszedł do wieczności” – wspomina historyk.
Długie życie Mannerheima sprawiło, że w przeciwieństwie do marszałka Polski aż trzykrotnie musiał zmierzyć się z zagrożeniem sowieckim. O bohaterstwie Finów w wojnie zimowej przypomina historyk wojskowości Tomasz Matuszak. Los Finlandii przypomina w tym okresie dzieje polskich starć ze wschodnim imperium. Historia wojny zimowej to przede wszystkim historia bohaterstwa, osamotnienia i ogromnej przewagi wroga.
Lindqvist przypomina również polskie konotacje fińskiego bohatera. Jako oficer carskiej armii stacjonował w Warszawie. „Szczególnie bliskie były jego kontakty z księżną Marią Lubomirską z którą przez wiele lat korespondował” – pisze Lindqvist. Wątek polskich przyjaciół Mannerheima rozwija fiński dziennikarz Jukka Soisalon-Soinen. Wielu Polaków znajdujących się w 1940 r. na okupowanej przez sowietów Litwie zostało uratowanych dzięki działaniom fińskiego MSZ wspieranego autorytetem marszałka.
Atmosfera pogrzebu fińskiego bohatera przypominała uroczystości pogrzebowe Józefa Piłsudskiego szesnaście lat wcześniej. Długie życie Mannerheima sprawiło, że w przeciwieństwie do marszałka Polski aż trzykrotnie musiał zmierzyć się z zagrożeniem sowieckim. O bohaterstwie Finów w wojnie zimowej przypomina historyk wojskowości Tomasz Matuszak. Los Finlandii przypomina w tym okresie dzieje polskich starć ze wschodnim imperium. Historia wojny zimowej to przede wszystkim historia bohaterstwa, osamotnienia i ogromnej przewagi wroga. „Bohaterska obrona Finów wywołała ogromne wrażenie na świecie, jednak na próby pomocy zdecydowała się jedynie Francja” – przypomina historyk. Jak dodaje, warto pamiętać o uczestnictwie oddziałów składających się ochotników z innych krajów pragnących walczyć z sowieckim imperializmem.
Miłośników historii wojskowości zainteresuje również artykuł dr. hab. Piotra Szlanty poświęcony dziś zapomnianej rosyjskiej okupacji Galicji w trakcie I wojny światowej. Okupacja rosyjska była szczególnie trudna dla ludności żydowskiej, prześladowanej przez Rosjan. Jak jednak przypomina Szlanta, utrwalenie rosyjskiego panowania byłoby dla Polaków katastrofą, ponieważ oznaczałaby rusyfikację. Już w trakcie wojny „Rosjanie myśleli o usunięciu ze Lwowa polskich pomników”, podkreśla autor.
„Mówią wieki” to również przestrzeń wymiany opinii i polemik. „Inspiracją dla niniejszych rozważań jest artykuł prof. Andrzeja Waśkiewicza ze styczniowego numeru Mówią wieki pod tytułem <Purytańskie początki kapitalizmu>. Omówiona jest w nim teoria Maksa Webera, mówiąca, że najważniejszym impulsem powstania kapitalizmu była protestancka etyka pracy i oszczędności wynikająca z wiary w predestynację” – pisze historyk gospodarki Michał Janik. W jego odmiennej od tych tez opinii „kapitalizm nie byłby możliwy bez średniowiecza”, ponieważ to wówczas narodziły się pojęcia ochrony własności, praw miejskich i szacunku do pracy oraz nowoczesna rachunkowość.
W numerze również historia panowania dynastii Han od II wieku przed Chrystusem, której czasy nazywano „wspaniałą epoką”. Szczególnie interesujące wydają się dzieje zarządzania imperium metodami nieznanymi w ówczesnej Europie. Już wówczas metodą zadłużania państwa były „obligacje państwowe, tzw. noty z jeleniej skóry”.
Wybory 4 czerwca 1989 r. pojawiają się we wspomnieniach historyka Bogusława Kubisza. „Dziś myślę, że poparłem kandydatów Solidarności mniej z powodów politycznych, bardziej z estetycznych – bo schyłkowy PRL, szary i smutny nie był najprzyjemniejszym miejscem do życia dla młodego człowieka. Solidarność dawała nadzieję na pozytywne zmiany” – wspomina autor.
Czerwcowe „Mówią wieki” to kolejny numer magazynu zawierający redagowany we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim dodatek „Polskie osiągnięcia naukowo-techniczne”. Tym razem prof. Bolesław Orłowski przypomina biografie wybitnych polskich inżynierów pracujących w XIX w. w Ameryce Południowej. Jednym z najważniejszych był wciąż pamiętany w Peru budowniczy kolei Ernest Malinowski. Równie wielkie były zasługi polskich inżynierów działających na terenie całego Imperium Rosyjskiego. Poza architektami i inżynierami, takimi jak Stanisław Kierbedź sławę zdobyli również specjaliści kładący podwaliny pod nowoczesne zarządzanie. Karol Adamiecki (1866-1933) w 1903 r. ogłosił, „ideę harmonizacji robót w czasie jako koniecznego warunku powodzenia. Była to koncepcja zbliżona do zasad zawartych w opublikowanej miesiąc później pionierskiej książce Frederika Winslowa Taylora <Zarządzanie warsztatem wytwórczym>” – pisze prof. Orłowski.
Michał Szukała PAP