2011-01-28 (PAP) Relacjom polsko-białoruskim na Białostocczyźnie w drugiej połowie lat 40. ubiegłego wieku, poświęcona była debata zorganizowana w piątek w oddziale IPN w Białymstoku.
Historycy nie są zgodni co do motywów działania podziemia. Pion śledczy IPN prowadził długie śledztwo w sprawie tych wydarzeń, przyjmując kwalifikację prawną zbrodni ludobójstwa.
W 2005 roku je umorzył m.in. dlatego, że po wojnie prawomocnie zakończyło się postępowanie w tej sprawie wobec części sprawców, inni już nie żyli, a pozostałych nie udało się ustalić. Sam "Bury" został po wojnie skazany na śmierć i rozstrzelany (w latach 90. ubiegłego wieku go zrehabilitowano, przeciwko czemu protestują rodziny zamordowanych w pacyfikacjach - PAP).
Podczas piątkowego spotkania swoje stanowisko zaprezentowali historyk z Uniwersytetu w Białymstoku prof. Eugeniusz Mironowicz oraz historyk IPN Piotr Łapiński.
Powołując się na wyniki śledztwa, które prowadził Instytut, Mironowicz mówił, że wydarzenia z 1946 roku „były powodowane uprzedzeniami etnicznymi czy religijnymi”. Dodał, że nie widzi podstaw, żeby kwestionować „wykładnię prokuratora”. „Wierzę w to, że prokurator IPN, mając tak szeroki materiał, stwierdza rzeczywistość” - podkreślił.
Gdy IPN umarzał śledztwo w sprawie pacyfikacji, informowano że w materiałach archiwalnych nie znaleziono potwierdzenia, iż zastrzeleni furmani byli agentami UB lub że zabici mieszkańcy pacyfikowanych wsi byli działaczami komunistycznymi. Nie było też żadnych zweryfikowanych danych, że oddział "Burego" został ostrzelany w którejś z tych wsi, co mogłoby być pretekstem do odwetu.
W śledztwie przesłuchano prawie 170 świadków, w tym rodziny ofiar zamordowanych i żyjących jeszcze byłych żołnierzy z oddziału "Burego".
Historyk IPN Piotr Łapiński, który brał udział w piątkowej debacie powiedział PAP, że czynnikiem determinującym stosunek podziemia wobec mniejszości białoruskiej był stosunek tej mniejszości do komunizmu. „Jaką przyjęli postawę: czy negowali go, czy biernie popierali, a może też czynnie wprowadzali” - mówił Łapiński.
Jego zdaniem argumentacja, iż działania podziemia niepodległościowego po 1944 roku wobec mniejszości żyjących na Białostocczyźnie miały charakter czystek etnicznych, jest nieprawdziwa.
Historyk IPN mówił, że w ówczesnych relacjach między polskim podziemiem a mniejszością białoruską i prawosławną nie ma żadnego przypadku zniszczenia np. świątyni prawosławnej, cmentarza czy zabójstwa duchownego tego wyznania.
Uczestnicy debaty przyznali, że zdarzenia z przełomu stycznia i lutego 1946 roku były "incydentami" w skali tragicznych wydarzeń w tej części Europy, wynikającymi z decyzji podejmowanych przez poszczególne osoby, a nie wynik "przyczyn generalnych", które skutkowałyby eskalacją przemocy po obu stronach.
Sprawa wciąż budzi bolesne wspomnienia członków rodzin zamordowanych, którzy przed laty powołali społeczny komitet. Jego członkom udało się w latach 90. odnaleźć miejsce pochówku rozstrzelanych furmanów, a w 2002 roku postawić zabitym pomnik na cmentarzu w Bielsku Podlaskim.
Rodziny uważają, że jakąś formą zadośćuczynienia byłyby finansowe odszkodowania. W Sejmie znajduje się projekt nowelizacji ustawy o kombatantach z zapisem, który dawałaby możliwość dochodzenia takich odszkodowań.
Od ponad dwóch lat sprawa jest jednak w powołanej do tej nowelizacji podkomisji. Komitet skierował list otwarty w tej sprawie do marszałka Sejmu. Zwraca w nim m.in. uwagę, że rodzinie Romualda Rajsa, po jego rehabilitacji wypłacono zadośćuczynienie. (PAP)
rof/ swi/ ls/