O filmowych przedstawieniach ludzkich tragedii oraz dylematach czasu wojny i okresu tuż po niej dyskutowali w niedzielę w stolicy uczestnicy debaty „Czas trwogi. II wojna światowa i lata 40. XX wieku w filmie”, kończącej VII przegląd „Kogo kręci kino historyczne?”.
Podczas tegorocznej edycji przeglądu, odbywającego się w warszawskim kinie Iluzjon, zaprezentowane zostały filmy przybliżające realia życia pod okupacją niemiecką i sowiecką oraz powojenny terror i chaos.
„Wyświetliliśmy filmy, które ukazywały sytuację jednostki oraz narodów w czasie II wojny światowej i tuż po niej. Pokazywaliśmy ludzi w pewnym stanie zawieszenia, w momencie, kiedy prawo i normalne reguły życia przestają działać. Zaczyna działać siła, przemoc – jest ona czasami +ubrana w mundury+ Gestapo, NKWD czy innych formacji” – wyjaśnił dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro, który poprowadził niedzielną dyskusję.
Uczestnicy debaty – filmowcy z Niemiec, Węgier i Polski – próbowali odpowiedzieć m.in. na pytania o kwestię odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej oraz poruszali problematykę rozliczenia europejskich narodów z przeszłością.
Jak dodał, w obliczu wojny i jej następstw, mieszkańcy Europy znaleźli się w trudnych sytuacjach; część z nich zdała egzamin z człowieczeństwa, inni stali się współsprawcami okropieństw lat 40. XX w.
Uczestnicy debaty – filmowcy z Niemiec, Węgier i Polski – próbowali odpowiedzieć m.in. na pytania o kwestię odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej oraz poruszali problematykę rozliczenia europejskich narodów z przeszłością.
Dyskusja dotyczyła m.in. wyświetlonego w czasie przeglądu, wyprodukowanego w 1982 r. w NRD filmu "Pobyt" (w reżyserii Franka Beyera), ekranizacji autobiograficznej powieści Hermanna Kanta. Film opowiada o młodym Niemcu, jeńcu wojennym posądzonym o członkostwo w zbrodniczej formacji SS i w konsekwencji czego osadzonym w polskim więzieniu wraz z fanatycznymi nazistami i zbrodniarzami wojennymi.
„To historia niemiecka, która odbywa się w Polsce, w warszawskim więzieniu. Polska jest w tym przypadku +ogólnoświatowym sądem+” – mówił w niedzielę scenarzysta filmu, Wolfgang Kohlhaase. Jak zaznaczył, główny bohater filmu „Pobyt” jest w pewnym sensie sumieniem wszystkich Niemców. „Ten człowiek ma kłopoty ze zrozumieniem swej ojczyzny i siebie samego” – podkreślił scenarzysta.
Według niego, film nie jest narzędziem służącym wskazaniu winnych okrucieństw II wojny światowej, a przyczynkiem do dyskusji m.in. na temat związany z odpowiedzialnością za los człowieka w tym okresie. „Niemcy sami sobie muszą zadać pytanie, w czym wówczas uczestniczyli” – mówił Kohlhaase. Filmowiec przypomniał, że rozliczenie Niemców z przeszłością uniemożliwiło szybkie nastanie po 1945 r. zimnej wojny. Ponowne zadanie pytania o winę za wybuch II wojny światowej stało się wyzwaniem dla narodu niemieckiego po upadku muru berlińskiego w 1989 r.
„To bardzo uczciwy film, który nie zmniejsza odpowiedzialności Niemców za udział w wojnie” – mówił o filmie „Pobyt” Kostro, podkreślając, że obecnie - w odróżnieniu do wschodnioniemieckiej produkcji - w europejskiej kinematografii dominuje tendencja, zmierzająca do przedstawiania konkretnych narodów, jako ofiar wojny lub czasów powojennych. W ocenie dyrektora MHP, takie filmy prowadzą zarówno do manipulacji historią, jak i widzem.
Robert Gliński: „Wydarzenia historyczne w ogóle stawiają nas wobec pytań, które normalnie nie istnieją. Te ekstremalne pytania wymagają od bohatera pewnych deklaracji. To fascynujący materiał dla filmowców – właśnie dlatego kręci mnie kino historyczne”.
„Granica między sprawcą a ofiarą jest bardzo cienka” – podkreślił Robert Gliński, reżyser pokazywanego na przeglądzie filmu „Wszystko, co najważniejsze”. W historii wiele jest przykładów – tłumaczył – że ofiara, aby ratować swoje życie, stawała się katem. „Dla przykładu więzień Auschwitz, który, jako ofiara, kradnie chleb współwięźniowi, sam staje się katem” - wyjaśnił filmowiec.
Według niego, w każdej historii jest zarówno coś czarnego, jak i białego – ta różnorodność jest fascynująca dla filmowców. „Gdybyśmy świat podzielili na katów i ofiary to byłby bardzo prosty, a film w ten sposób ułożony – nudny” – podkreślił reżyser.
W jego ocenie, tym, co czyni film atrakcyjnym dla widza jest przede wszystkim umiejętne opowiedzenie historii człowieka, który staje przed trudnymi życiowymi dylematami. „Fundamentem każdej opowieści jest jej bohater, który dokonuje pewnych wyborów, walczy o swoje przetrwanie, stoi w kleszczach historii (…). Stawia on przed sobą pytania: +po co ja jestem?+, +kim jestem?+, +dokąd idę?+” – tłumaczył Gliński.
„Wydarzenia historyczne w ogóle stawiają nas wobec pytań, które normalnie nie istnieją. Te ekstremalne pytania wymagają od bohatera pewnych deklaracji. To fascynujący materiał dla filmowców – właśnie dlatego kręci mnie kino historyczne” – podsumował reżyser, nawiązując do tytułu przeglądu filmowego, w ramach którego odbyła się niedzielna debata.
Jej uczestnicy odnieśli się także do wywołującego kontrowersje niemieckiego filmu "Nasze matki, nasi ojcowie", który ukazuje II wojnę światową przez pryzmat losów młodych berlińczyków. Produkcję niemieckiej telewizji ZDF, którą polscy telewidzowie będą mogli obejrzeć jeszcze w czerwcu, krytykowano w Polsce za przedstawianie partyzantów z AK jako antysemitów.
„Film powiela stereotypy, spłyca motywy, upraszcza historie” – ocenił Kohlhaase, wyjaśniając, że wyświetlany w Niemczech obraz „zadawał ważne pytania, ale niewiele wyjaśniał”.
Przegląd filmowy „Kogo kręci kino historyczne?” to projekt realizowany przez Muzeum Historii Polski wspólnie z Europejską Siecią Pamięć i Solidarność oraz Narodowym Centrum Kultury.
Patronem przeglądu była Polska Agencja Prasowa i portal historyczny www.dzieje.pl, prowadzony wspólnie przez PAP i Muzeum Historii Polski. (PAP)
wmk/ sto/