Edukacja na temat genezy obecności przedstawicieli innych narodowości w Polsce i uwrażliwianie na inną pamięć historyczną niż polska mogą być kluczem do poradzenie sobie z trudną historyczną przeszłością, a nawet napięciami dotyczącymi przyjmowania uchodźców.
To m.in. tezy, które pojawiły się w wypowiedziach niektórych uczestników XX Seminarium Śląskiego, które zostało zainaugurowane w środę w Kamieniu Śląskim (Opolskie). Seminarium zatytułowano „Przeszłość – przyszłości. Modele obchodzenia się z trudną przeszłością w Europie Środkowo-Wschodniej po 1989 r.”.
Współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych oraz przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców (TSKN) na Śląsku Opolskim Rafał Bartek ocenił w rozmowie PAP, że z trudną historyczną przeszłością w Polsce poradzono sobie słabo. Jak wskazał, objawia się to np. niewiedzą dotyczącą tego, skąd biorą się w Polsce przedstawiciele takich narodów jak Niemcy czy Ukraińcy „i zdziwieniem za każdym razem, gdy te narody dopominają się o jakieś upamiętnienie, czy odnotowanie swojej historii w przestrzeni publicznej”.
Podkreślił, że wiedza na ten temat, jeśli w ogóle jest, to oparta na stereotypach. Zaznaczył, że temat ten był podnoszony na posiedzeniach Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości w kontekście edukacji. „Mówiliśmy podczas tych rozmów, że nie jest to wyłącznie kwestia edukacji samej mniejszości, ale ogromna potrzeba edukowania również większości o mniejszościach” - przekonywał Bartek.
Gdyby przez całe minione lata więcej pokazywać i dyskutować o różnorodności w społeczeństwie, tłumaczyć że jest ona bogactwem, że się uzupełniamy, jesteśmy otwarci na historię innych, to dziś dyskusja na temat uchodźców mogłaby przebiegać w zupełnie innym duchu. A tak odzywają się grzechy zaniechania” – tłumaczył Bartek.
Zdaniem szefa TSKN edukacja dot. mniejszości w Polsce byłaby ważna także patrząc z perspektywy dzisiejszej dyskusji o przyjęciu uchodźców do Polski, i - jak mówił – „związanych z tym napięć, ksenofobii i nietolerancji”. „Gdyby przez całe minione lata więcej pokazywać i dyskutować o różnorodności w społeczeństwie, tłumaczyć że jest ona bogactwem, że się uzupełniamy, jesteśmy otwarci na historię innych, to dziś dyskusja na temat uchodźców mogłaby przebiegać w zupełnie innym duchu. A tak odzywają się grzechy zaniechania” – tłumaczył Bartek.
Prezes Związku Ukraińców w Polsce Piotr Tyma jako przykład skutków nieporadzenia sobie z historyczną przeszłością wskazał na niszczenie grobów i miejsc upamiętnień ukraińskich w woj. podkarpackim czy lubelskim.
„Część z nich powstała z pominięciem obowiązujących procedur, a część była postawiona zgodnie z ustaleniami z władzami państwowymi czy wręcz nawet finansowanych z budżetu państwa polskiego” – tłumaczył Tyma. Wskazywał, że niektóre miejsca były profanowane po kilka razy, a potem „zapis z procesu niszczenia pojawiał się na różnych portalach internetowych”. W przekonaniu Tymy są to zorganizowane akcje, na które instytucje państwowe czy samorządowe nie reagują adekwatnie.
Wskazał również na przejawy – jak powiedział – „problemu braku wrażliwości lokalnych elit i społeczeństwa na inną pamięć historyczną niż polska”.
Wśród kilku przykładów podał zorganizowaną w 2013 roku w Radymnie (Podkarpackie) rekonstrukcję zbrodni wołyńskiej. „Mamy cały szereg działań na pograniczu, które powodują, że się nie mówi o pamięci konkretnego regionu, doświadczeniu tego regionu, tylko zastępuje się to pewną kalką ideologiczną” – mówił Tyma.
"Dla nas głównym wydarzeniem jest rok 1944 i wysiedlanie do Związku Radzieckiego oraz Akcja Wisła. Natomiast społeczeństwo polskie przyzwyczaiło się do tego, by ten przekaz historyczny był monoprzekazem - przekazem centralnym bez zwracania uwagi na to, że na tym samym terenie mogły istnieć inne społeczności” - podkreślił Tyma.
Jak zauważył, powstanie warszawskie dla mieszkańca Opolszczyzny czy dla Ukraińca z okolic Jarosławia nie jest głównym wydarzeniem II wojny światowej.
"Dla nas głównym wydarzeniem jest rok 1944 i wysiedlanie do Związku Radzieckiego oraz Akcja Wisła. Natomiast społeczeństwo polskie przyzwyczaiło się do tego, by ten przekaz historyczny był monoprzekazem - przekazem centralnym bez zwracania uwagi na to, że na tym samym terenie mogły istnieć inne społeczności” - podkreślił Tyma.
Pytany o przyczyny takie stanu rzeczy również wskazał na brak edukacji. „Wszyscy ludzie w moim wieku są dziećmi PRL-u i pewnego modelu ideologicznego uczenia historii, gdy +wycierano+ nie tylko niewygodne fakty, ale też pewne niepasujące do tego modelu wydarzenia, osoby, kultury, języki czy tradycje" - podkreślił prezes Związku Ukraińców.
Jego zdaniem widoczne są też braki w edukacji jeśli chodzi o II wojnę światową. „Całe społeczeństwo jest wychowywane w pewnym czarno-białym schemacie wydarzeń. Po jednej stronie są ofiary – Polacy, po drugiej winni – Ukraińcy. Tak nieprzerobiona pamięć i nieskonfrontowana z pamięcią ukraińską powoduje, że ciągle jest to trwanie w oblężonej twierdzy – że nasza pamięć jest jedyna, prawdziwa, a pamięć ukraińska jest złą, wrogą, nieakceptowalną” – zaznaczył Tyma.
Dodał, że również elity polityczne, które często na pograniczach wyczuwają nastroje i lęki przed obcym, zbijają na tym kapitał polityczny.
XX Seminarium Śląskie potrwa do piątku. Zorganizowały je Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej, a także Związek Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce, Stowarzyszenie Pielęgnowania Sztuki i Kultury Śląskiej, Duszpasterstwo Mniejszości Narodowych Diecezji Opolskiej oraz Stowarzyszenie Bibliotek Caritas im. Św. Karola Boromeusza. (PAP)
kat/ par/