Watykańska inauguracja obchodów Millenium chrztu Polski pokazała światu katolicką tożsamość Polski – mówi dr hab. Paweł Skibiński z Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. 13 stycznia mija 50. rocznica watykańskiej inauguracji obchodów Millenium chrztu Polski.
PAP: Prymasowi Stefanowi Wyszyńskiemu bardzo zależało na tym, by obchody Millenium chrztu Polski miały międzynarodowy charakter. Dlaczego?
Dr hab. Paweł Skibiński: Millenium było dla Wyszyńskiego okazją do pokazania światu prawdziwej - katolickiej - tożsamości Polski. Niewątpliwie, znajdował się w tej sprawie w ostrym konflikcie z ówczesnymi władzami Polski. One przecież od ponad dwudziestu lat próbowały zlaicyzować i skomunizować Polaków.
Wyszyńskiemu zależało też na tym, by pokazać, że polski Kościół zajmuje ważne miejsce w Kościele powszechnym. Sobór Watykański II, który zakończył się zaledwie miesiąc przed inauguracją Millenium chrztu Polski w Watykanie, pokazał, że kościoły peryferyjne mają ogromne znaczenie dla światowej wspólnoty katolickiej. Wyszyński uważał, że żywotność polskiego katolicyzmu jest bardzo potrzebna całemu Kościołowi Rzymsko-Katolickiemu.
Prymas chciał również przypomnieć światu, że Kościół w PRL był czymś wyjątkowym na tle całego bloku wschodniego. W zdominowanej przez komunizm Europie Wschodniej pozostawał niezależny od politycznej kontroli państwa. Był, tym samym, przestrzenią wolnego życia społecznego w Polsce.
PAP: Istotnym politycznym kontekstem inauguracji Millenium był trwający w Polsce konflikt między episkopatem a komunistycznymi władzami. Natomiast Watykan od kilku lat starał się prowadzić własną politykę wschodnią, której celem było wypracowanie jakiegoś porozumienia z komunistycznymi rządami. Czy konflikt pomiędzy polskim Kościołem a polskim rządem nie stanowił problemu dla Stolicy Apostolskiej?
Dr hab. Paweł Skibiński: Istniała różnica między stanowiskiem samego papieża, a stanowiskiem części funkcjonariuszy watykańskiego Sekretariatu Stanu. Niewątpliwie było tak, że watykańska polityka wschodnia za Jana XXIII - i jego następcy Pawła VI - szła bardzo daleko jeśli chodzi o poszukiwanie modus vivendi z komunistycznymi reżimami.
Jeśli chodzi o sprawy polskie, to pierwszy z wymienionych papieży wyznaczył pewien modus operandi. Zgodnie z nim żadne polityczne posunięcia Stolicy Apostolskiej nie mogły dokonywać się za plecami kard. Wyszyńskiego i polskiego episkopatu. Co prawda, Paweł VI nie trzymał się już tak konsekwentnie tego sposobu działania, ale jednak pozycja polskiego prymasa była bardzo mocna. Miał on - jako jedyny hierarcha w Europie Wschodniej – uprawnienia nadzwyczajnego legata papieskiego. I rzeczywiście, ta jego rola była pewnym kłopotem dla części watykańskich urzędników, którzy poszukiwali innej niż prymas Wyszyński drogi budowania relacji z blokiem wschodnim.
Dr hab. Paweł Skibiński: Millenium było dla Wyszyńskiego okazją do pokazania światu prawdziwej - katolickiej - tożsamości Polski. Niewątpliwie, znajdował się w tej sprawie w ostrym konflikcie z ówczesnymi władzami Polski. One przecież od ponad dwudziestu lat próbowały zlaicyzować i skomunizować Polaków. Wyszyńskiemu zależało też na tym, by pokazać, że polski Kościół zajmuje ważne miejsce w Kościele powszechnym.
PAP: Inauguracja obchodów polskiego Millenium chrztu Polski odbyła się 13 stycznia 1966 r. w Watykanie. Wyszyński wybrał prelegenta – mieszkającego na stałe w USA nieustępliwego antykomunistę prof. Oskara Haleckiego - którego wykład „Tysiąclecie Polski katolickiej” otwierał zorganizowaną z tej okazji uroczystą akademię. Wyszyński polecał lekturę „Historii Polski” Haleckiego niemieckim biskupom, co zirytowało Gomułkę i jego ekipę. Dlaczego wybrał właśnie tego historyka? Przecież musiał zdawać sobie sprawę, że to zostanie odczytane przez władze komunistyczne w Polsce jako zagranie polityczne...
Dr hab. Paweł Skibiński: Prawda jest taka, że komuniści każdą decyzję Wyszyńskiego potraktowaliby jako polityczną. On sam zdawał sobie z tego sprawę. Dlatego – paradoksalnie – wybór Haleckiego na prelegenta nie wynikał z przesłanek politycznych. Gdyby kierował się względami politycznymi, to prymas Wyszyński sięgnąłby zapewne po osobę znacznie mniej jednoznaczną.
Ale kard. Wyszyński na pewno liczył się z tym, że ten wybór będzie odebrany jako prowokacyjny, bo przecież między polskim kościołem a komunistami toczyła się walka o rząd dusz. A w tym starciu Halecki - jako gorliwy katolik - był lojalnym sojusznikiem Wyszyńskiego. Należy też podkreślić, że jego rola w obchodach Millenium nie ograniczyła się jedynie do wygłoszenia wspomnianego wykładu. Był również członkiem zespołu historycznego, który zajmował się badaniami związanymi z Millenium.
Myślę też, że wybór Wyszyńskiego był również pewnego rodzaju komentarzem do kondycji środowiska historycznego w Polsce. W ocenie prymasa musiało być ono bowiem całkowicie podporządkowane władzy. Dlatego ważne było również to, że Halecki był po prostu niezależnym i wybitnym historykiem. Swoimi wcześniejszymi pracami udowodnił, że zdolny jest opracować naukową syntezę, która wyrażała się w tytule jego wystąpienia. A nie była to przecież oczywista wizja. Wręcz przeciwnie, budziła ona żywe kontrowersje.
PAP: No właśnie, treść wykładu historyka wywołała negatywne reakcje w zachodniej prasie. Włoski dziennik „Il Messaggero” określił zawartą w nim koncepcję polskiej historii za „poważnie przeciwstawną jakiejkolwiek laickiej interpretacji państwa”.
Dr hab. Paweł Skibiński: Musimy pamiętać, że rozmawiamy o społeczeństwie zachodnim, które w tamtym czasie było już mocno zlaicyzowane. Ale mówimy też o zachodnim Kościele katolickim, który wtedy zaczął się wstydzić samego siebie. Polska mentalność katolicka – której świadectwem były obchody Millenium – szła wbrew duchowi tamtych czasów. Nie powinno więc nas dziwić to, że pojawiły się negatywne reakcje na wystąpienie Haleckiego.
Jeśli chodzi o zacytowany dziennik, to trzeba mieć świadomość, że we Włoszech dominowała wtedy prasa o liberalno-lewicowym profilu politycznym. Dla niej przekaz Haleckiego był nie do zaakceptowania. Natomiast bardzo dobrze wystąpienie polskiego historyka przyjął papież Paweł VI. Skutkiem tego było przyjęcie Haleckiego do grona członków Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych.
PAP: Jak się można było spodziewać, treść wystąpienia nie została również dobrze przyjęta w Polsce...
Dr hab. Paweł Skibiński: To prawda. Ale – chcę to podkreślić – z całą pewnością nie powinniśmy postrzegać obchodów millenijnych jako politycznej demonstracji polskiego antykomunizmu. To była pozytywna manifestacja duchowej tożsamości Polski i Polaków. Wydźwięk antykomunistyczny Millenium wynikał przede wszystkim z postawy PZPR. To partia była źródłem sporu, a nie polski Kościół.
Dr hab. Paweł Skibiński: Z całą pewnością nie powinniśmy postrzegać obchodów millenijnych jako politycznej demonstracji polskiego antykomunizmu. To była pozytywna manifestacja duchowej tożsamości Polski i Polaków. Wydźwięk antykomunistyczny Millenium wynikał przede wszystkim z postawy PZPR. To partia była źródłem sporu, a nie polski Kościół.
PAP: Wniosek z tego taki, że niezależnie co by w tamtym czasie zrobili polscy biskupi i prymas Wyszyński, to Millenium i tak zostałoby uznane przez polski rząd za wrogie działanie...
Dr hab. Paweł Skibiński: Dokładnie tak. Proszę pamiętać, że wszystko to działo się po znacznie poważniejszej „awanturze” politycznej, związanej z orędziem polskich biskupów do niemieckiego episkopatu. Ten słynny dokument został sformułowany jako list reprezentacji narodu polskiego do przedstawicieli narodu niemieckiego. A to całkowicie odbierało polityczną legitymizację rządom komunistów w Polsce do występowania w imieniu wszystkich Polaków.
List dotyczył przecież strategicznej kwestii politycznej, jaką było to, że Niemcy Zachodnie wciąż nie uznają powojennej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Pokazywał on, że komuniści – którzy swoje rządy uzasadniali tym, jakoby chronili oni Polskę przed niemieckim rewizjonizmem – tak naprawdę do niczego nie są Polakom potrzebni. I Władysław Gomułka doskonale rozumiał intencję tego orędzia. Dlatego spór o Millenium był tak naprawdę przedłużeniem – z jednej strony – sporu o tożsamość Polaków i – z drugiej – o legitymizację komunistycznej władzy.
PAP: Władze komunistyczne ukarały Wyszyńskiego za ten list nie zezwalając mu na wyjazd do Watykanu na inaugurację obchodów millenijnych. Jak w Watykanie odebrano tę decyzję polskiego rządu? Ponoć, gdy podczas uroczystej akademii padało jego nazwisko, to uczestnicy reagowali gromkimi brawami...
Dr hab. Paweł Skibiński: Mimo kontrowersji, które kard. Wyszyński wywoływał w Watykanie, to był tam postrzegany przede wszystkim jako symbol oporu względem komunizmu. Mógł być niezrozumiany i krytykowany przez część tzw. postępowych hierarchów. Ale przeciętni katolicy, jak i znaczna część kościelnej elity, widzieli w nim żywy symbol poświęcenia dla Kościoła i Polski. Dlatego nie mogły dziwić te brawa - żywiołowe i symboliczne reakcje na jego nieobecność.
PAP: Jakie znaczenie miała watykańska ceremonia inauguracji w kontekście całych obchodów Millenium chrztu Polski?
Dr hab. Paweł Skibiński: Pokazała ona katolicki charakter polskiej tożsamości. Wspierała tym samym wizję kard. Stefana Wyszyńskiego, zgodnie z którą Polska jest krajem ze swej istoty katolickim. I to na przekór komunistycznej narracji, która próbowała znaczenie chrztu zredukować do wydarzenia zaledwie państwotwórczego. Zauważmy zresztą, że partyjny pogląd, że chrzest władcy ustanowił w Polsce państwo, był oczywiście absurdalny, bo przecież państwo Mieszka I powstało jeszcze przed chrztem władcy, choć nie mówimy zwykle o polskiej tożsamości tego pierwotnego tworu.
Rozmawiał Robert Jurszo (PAP)
jur/ ls/