Brak zgody na istnienie w przestrzeni publicznej symboli totalitaryzmu jest wyrazem troski o szacunek dla ofiar totalitarnych zbrodni - mówi PAP dr Maciej Korkuć (IPN) o apelu rosyjskiej Dumy, w którym określa się polską ustawę o zakazie propagowania komunizmu jako "bluźnierczy akt".
Dr Maciej Korkuć, Naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie, skomentował dla PAP apel rosyjskiej Dumy Państwowej uderzający w znowelizowaną w poniedziałek przez prezydenta RP Andrzeja Dudę ustawę o zakazie propagowania komunizmu.
Zwrócił uwagę, że Polska od roku 1944 była ofiarą sowieckiego zniewolenia. "W latach 1944-1945 Związek Sowiecki dokonał aneksji niemal połowy przedwojennego terytorium Polski i zniewolenia całej reszty kraju na kilkadziesiąt lat. Wymuszał na Polakach wyrazy wdzięczności za zniewolenie" - zauważył.
Wg dr Korkucia nie należy mieszać problemu demontażu obiektów komunistycznej propagandy z zachowaniem żołnierskich grobów, ponieważ Polska szanuje każdą żołnierską śmierć - nawet obcych armii. "Cmentarze sowieckie są u nas pod lepszą opieką niż w samej Rosji, gdzie do dzisiaj nawet nie pochowano nigdy ponad 4 milionów żołnierzy, zostawiając ich tam gdzie padli. Są w Polsce cmentarze Wehrmachtu, ale nie ma i nie będzie pomników ze swastykami i wyrazów wdzięczności" - zaakcentował.
Jak podkreślił, każdy z takich obiektów propagandowych jest nie jest do pogodzenia z szacunkiem dla ofiar sowieckiego totalitaryzmu. "Hasła o +wyzwoleniu Europy+ są reaktywacją stalinowskiej propagandy w jej najgorszym wydaniu. To rosyjska próba nowego gwałtu sumień. Rosja nie zmierzyła się z historią i zbrodniczym żniwem sowieckiego totalitaryzmu. I teraz próbuje Polsce na nowo narzucać komunistyczne zakłamanie pod pozorem troski o prawdziwy obraz Armii Czerwonej" - dodał dr Korkuć.
Zdaniem dr Korkucia nie należy mieszać problemu demontażu obiektów komunistycznej propagandy z zachowaniem żołnierskich grobów, ponieważ Polska szanuje każdą żołnierską śmierć - nawet obcych armii. "Cmentarze sowieckie są u nas pod lepszą opieką niż w samej Rosji, gdzie do dzisiaj nawet nie pochowano nigdy ponad 4 milionów żołnierzy, zostawiając ich tam gdzie padli. Są w Polsce cmentarze Wehrmachtu, ale nie ma i nie będzie pomników ze swastykami i wyrazów wdzięczności" - zaakcentował Korkuć.
Przypomniał także, że lata 1944-1945 zapoczątkowały dla Polaków nowy okres martyrologii. "Sowieci i komuniści mordowali, niewolili i wywozili Polaków. Nie pozwolili na odbudowę niepodległej Polski, która od 1939 roku walczyła ze zniewoleniem" - zwrócił uwagę.
"Nie negujemy tego, że Armia Czerwona wygrała wojnę. Przypominamy, że w 1939 roku współuczestniczyła w jej wywołaniu, dokonała agresji na Polskę. Związek Sowiecki popełniał w czasie wojny zbrodnie przeciw ludzkości (w tym zbrodnie ludobójstwa), zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciw pokojowi. Zwycięstwo ZSRS w II wojnie dla naszego kraju oznaczało nowy okres zniewolenia" - powiedział.
Jego zdaniem brak zgody na istnienie w przestrzeni publicznej symboli sowieckiego i niemieckiego totalitaryzmu jest wyrazem troski o prawdę historyczną i o szacunek dla wszystkich ofiar totalitarnych zbrodni, - dokonywanych pod znakiem swastyki oraz czerwonej gwiazdy, sierpa i młota".
Prezydent RP Andrzej Duda podpisał w poniedziałek nowelę ustawy o zakazie propagowania komunizmu, przyjętej w kwietniu 2016 roku. Nowela reguluje kwestie usunięcia obiektów budowlanych o charakterze nieużytkowym, np. pomników gloryfikujących ustrój totalitarny.
W odpowiedzi na ten akt, rosyjska Duma Państwowa, przyjęła w środę apel, w którym określa polską ustawę o zakazie propagowania komunizmu jako "bluźnierczy akt" i oznajmia, że nie można wybaczyć tym, "którzy znieważają pamięć żołnierzy" Armii Czerwonej. Apel - jak oświadczyła Duma - jest skierowany do parlamentów krajów europejskich i do międzynarodowych organizacji parlamentarnych "w związku ze znieważeniem pamięci żołnierzy poległych podczas wyzwalania Europy od nazizmu". Za jego przyjęciem opowiedziało się 424 z 425 parlamentarzystów obecnych na sali, jeden z deputowanych wstrzymał się od głosu.(PAP)
mapi/ agz/