Ratujący Żydów Polacy są bohaterami na równi z osobami tworzącymi Polskie Państwo Podziemne i żołnierzami AK - mówi PAP współtwórca i pierwszy dyrektor Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, zastępca prezesa IPN dr Mateusz Szpytma.
PAP: Czym będzie Sad Pamięci przy Muzeum Polaków Ratujących Żydów?
Dr Mateusz Szpytma: Idea stworzenia takiego miejsca narodziła się kilka lat temu, ale dopiero teraz pojawiły się możliwości finansowe, aby ten projekt zrealizować. Będzie to dopełnienie realizacji projektu Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów w Markowej.
Muzeum ma stosunkowo niewielką powierzchnię ekspozycyjną i można w nim pokazać tylko niektóre z przypadków ratowania Żydów w Polsce. Przylegający bezpośrednio do Muzeum Sad w symboliczny sposób uzupełni więc muzealną ekspozycję – znajdą się w nim bowiem nazwiska tych miejscowości w okupowanej Polsce, w których ratowano Żydów. To ważne, by przypominać, w jak wielu miejscach w Polsce podjęto tak wielkie ryzyko, mimo że groziła za to kara śmierci. Niestety do dzisiaj nie mamy jeszcze pełnej listy tych miejscowości, dlatego zachęcałem projektanta i inwestorów, aby stworzył możliwość dokładania w Sadzie nazw kolejnych miejscowości. Będą one uzupełniane wraz z postępem badań.
Już dzisiaj jednak wiemy, że tych miejscowości było bardzo wiele. Przytoczę tylko ustalenia Fundacji dla Sprawiedliwych – według jej ustaleń, w co najmniej 600 miejscowościach okupowanej Polski doszło do zbrodni za pomoc Żydom, a przecież tych, w których ratowano, było zdecydowanie więcej. Warto także dodać, że Sad Pamięci będzie swoim wyglądem nawiązywał jednocześnie do ogrodu, który uprawiał Józef i Wiktoria Ulmowie (Józef Ulma był znanym ogrodnikiem) i do idei ogrodu przy Yad Vashem. Należy z uznaniem podejść do działań Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które nie tylko rozpoczyna we współpracy z podkarpackim samorządem wojewódzkim oraz gminnym i Muzeum-Zamek w Łańcucie budowę tego Sadu, ale także i za to, że przejmuje właśnie pod swoje skrzydła Muzeum im. Rodziny Ulmów.
PAP: W kontekście gorzkich słów, które ostatnio padają o rzekomej polskiej współodpowiedzialności za Holokaust, taka inicjatywa wydaje się właściwą odpowiedzią.
Dr Mateusz Szpytma: My po prostu chcemy uhonorować swoich bohaterów. Nikt nam nie będzie wskazywał, kogo mamy czcić, a kogo nie powinniśmy. Musimy prowadzić swoją działalność i nie oglądać się wyłącznie na to, co w tych sprawach mówi świat. Choć oczywiście jest to ważne, co słyszymy. Trzeba to rejestrować i reagować na to.
Co jest oburzające, to fakt, że niektórym światowym mediom - zwłaszcza niemieckim - nie podoba się, że powstała placówka muzealna, w której mówimy o Polakach ratujących Żydów. Dla Polski Sprawiedliwi ratujący Żydów są bohaterami na równi z osobami tworzącymi Polskie Państwo Podziemne i żołnierzami Armii Krajowej. Chcemy upamiętniać tych ludzi i te miejsca, w których Polacy otwarli swoje serca i swoje drzwi dla prześladowanych Żydów.
PAP: Czy polski głos w tej historycznej dyskusji jest dzisiaj bardziej słyszany, przebija się do świadomości opinii publicznej na świecie? Czy reagowanie na te negatywne, a często prowokacyjne opinie o nas przynosi efekt?
Dr Mateusz Szpytma: Oczywiście, bo nieraz te negatywne wypowiedzi są reakcją na to, co my robimy. Od wielu lat nasza działalność była reaktywna. Ale od pewnego czasu ona jest również aktywna. Nie oglądamy się na to, co ktoś mówi, tylko robimy swoje. Jednym z takich przykładów jest właśnie otworzone 15 miesięcy temu Muzeum Polaków ratujących Żydów.
Powinniśmy robić filmy o naszych bohaterach, otwierać muzea, jednakże nie zapominając przy tym o badaniach nad stosunkami polsko-żydowskimi podczas okupacji niemieckiej. Trzeba przypominać, że sprawcą II wojny światowej i naszym okupantem byli Niemcy, a ofiarami Żydzi i Polacy. Te stwierdzenia, które jeszcze kilka lata temu były przyjmowane jako oczywistość, dzisiaj są rozmywane. Zamiast o państwach, które były wtedy aktorami, mówi się o narodach. To wygodne dla wielu, bo nie można powiedzieć, że wszyscy Niemcy są odpowiedzialni. Byli przecież i tacy, którzy nie głosowali na Hitlera, ale niestety była to mniejszość.
Ja niekiedy odwołuję się również do Konwencji Haskiej. Mówi ona między innymi o tym, że to państwo, kto zamierza okupować dany kraj, musi odpowiadać za porządek na zajętym terytorium. Oczywiście, były przypadki, że i niektórzy Polacy wysługiwali się wtedy Niemcom, ale to było zagrożone karą śmierci. Polskie Państwo Podziemne starało się w miarę swoich możliwości przeciwdziałać ich działalności. Wydawało na takich ludzi wyroki śmierci i je wykonywało. (PAP)
mapi/ agz/ gma/