Trochę widać obawy w organizatorach imprez z okazji Święta Niepodległości, że pewne rzeczy przystoją, a pewnie nie. Myślimy: "na baczność to ma być" - mówi PAP dyr. Muzeum Podlaskiego w Białymstoku Andrzej Lechowski, organizator spaceru historycznego "Z Józefem Piłsudskim w Białymstoku".
PAP: - Czy Polacy potrafią i chcą wspólnie obchodzić Święto Niepodległości?
A.L.: - Jestem pewien, że Polacy chcą obchodzić Święto Niepodległości. Tylko ciągle nie mają pewności jak świętować.
PAP: - Ale wszędzie świętują podobnie - msze za Ojczyznę, składanie wieńców, parady historyczne...
A.L: - Myślę, że niemożność wyrwania się ze schematu, z syndromu Polak-katolik, że święto to msza, dzień święty, powoduje, że świętujemy bardzo poważnie. Ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, aby w kościele, w cerkwi, w synagodze cieszyć się, krzyczeć: hura, wiwat!, śpiewać piosenki. Ten dzień powinien wszystkich jednoczyć w takiej - mądrej pewnie - ale zabawie, cieszeniu się. W końcu naszym dziadkom (gdy Polska odzyskiwała niepodległość - PAP) trafiła sie gratka nieprawdopodobna. I oni się naprawdę cieszyli, to była euforia. Ale ona wynikała też z poczucia dumy narodowej, z poczucia wagi chwili.
PAP: - A może ta wolność jest już czymś tak oczywistym, że inaczej nie potrafimy?
A.L.: - Przypomnijmy sobie jak myśmy się cieszyli czy to z wyborów w 1989 roku, z wejścia do UE czy z wyboru Karola Wojtyły na papieża. Przecież to była feta! To dlaczego się nie cieszymy podobnie na 11 listopada?
Myślę, że właśnie nie potrafimy sobie uzmysłowić, że jest to takie bardzo ważne dla nas święto. A z drugiej strony nie specjalnie nam kto pomaga się cieszyć. Ten dosyć sztampowy od lat trzymany układ obchodów w całej Polsce tłamsi trochę ten wolny czas.(...) Brakuje dużej masowej imprezy w Białymstoku. Trochę widać strach w organizatorach, że pewne rzeczy przystoją, a pewnie nie przystoją. Myślimy: na baczność to ma być.(...)
Andrzej Lechowski: Ten dzień powinien wszystkich jednoczyć w takiej - mądrej pewnie - ale zabawie, cieszeniu się. W końcu naszym dziadkom (gdy Polska odzyskiwała niepodległość - PAP) trafiła sie gratka nieprawdopodobna. I oni się naprawdę cieszyli, to była euforia. Ale ona wynikała też z poczucia dumy narodowej, z poczucia wagi chwili.
PAP: - To co robić, aby było nie tylko uroczyście-sztampowo, ale i radośnie?
A.L.: - Oczywiście, nie neguję potrzeby składania wieńców, odwiedzenia miejsc, które są dla nas ważne. Ale oprócz tego powinna być wspólnotowa impreza czy cały program i być może wtedy zaczęłyby się marginalizować radykalne ruchy.
PAP: - Dlaczego właśnie w Święto Niepodległości widać głównie nacjonalistyczne środowiska?
A.L: - Myślę, że w ogóle jest brak dyskusji na temat nacjonalizmu, na temat tego do czego może doprowadzić. Każdy dzień dla pokazania skrajnych postaw jest dobry. Jest święto narodowe - wszyscy się na to jakoś skupiają, będą patrzeć, oglądać. To szansa, tym bardziej, że takiego dnia mamy szanse się spotkać z takimi samymi młodymi ludźmi, którzy będą mieć takie same "znaczki" i wtedy możemy im wytłumaczyć, że to nasze "znaczki". To jest (święto - PAP) sprzyjająca okoliczność. Może gdybyśmy potrafili ten dzień przemienić w fiestę to nie byłoby bijatyki o "znaczek".
PAP: - Co zrobić, by tego dnia mediów nie zdominowały przekazy z imprez organizowanych przez radykalne środowiska?
A.L. - Trzeba organizować się. Wymyślać swoje. Pomysłów mogą być setki. Co szkodzi np., żeby blok czy ulica zrobiła sobie grilla na 11 listopada, by ludzie stanęli i pośpiewali sobie piosenki. Co szkodzi, żeby dzieciaki się w coś pobawiły, a ojciec zabrał je na spacer i coś pokazał. Tu nie trzeba władz miasta, ani środków finansowych tylko uświadomienia sobie, że możemy się zorganizować sami. Być może to problem słabego stopnia organizacji społeczeństwa, że praktycznie nie utożsamiamy się ze swoją spółdzielnią mieszkaniową czy dzielnicą. To jest być może - ja nie mówię, że na pewno - jakieś panaceum.
PAP: - Co to jest nowoczesny patriotyzm?
A.L: - Wszyscy mówią, że powinniśmy promować nowoczesny patriotyzm i przeważnie o wygłoszeniu takiej formułki nikt nie mówi na czym on polega. Wydaje mi się, że najpierw powinniśmy wracać do podstawowych prawd, żeby je unowocześniać (...) Jeżeli nie będziemy znali słów hymnu narodowego - bo z tym już jest kłopot - to co nam z nowoczesnego patriotyzmu? Nic. Jeżeli będziemy się kłócili kto może być Polakiem, kto może iść ze sztandarem, kto z kolei nie może, to co nam z nowoczesnego patriotyzmu? Nic. Czyli musimy mówić, definiować na nowo słowo "naród". Czy to dziś coś znaczy? Tak. My jesteśmy najpierw Polakami - w Europie.
Patriotyzm we wszystkich poprzednich epokach był spełnianiem przede wszystkim obowiązku. Moim podstawowym obowiązkiem w stosunku do rodziny jest praca. Im więcej pracuję, tym więcej płacę podatku i oddaję to państwu. Państwo mi nic nie zabiera. Płacenie podatku jest wyznacznikiem nowoczesnego patriotyzmu (...) Powinny nas łączyć obowiązki w stosunku do kraju, do miasta, do swojej ulicy, do sąsiadów. Według mnie, np. reagowanie na zło, które się dzieje wokół mnie jest moim obowiązkiem. W ten sposób żądamy poszanowania dla drugiego człowieka. Gdy kogoś biją, to nie każdy musi stawać i się bić razem z nimi, ale powinniśmy reagować. To jest też patriotyzm.
rozmawiała Izabela Próchnicka PAP)
kow/ ls/