Sąd wznowił proces lustracyjny Macieja Kozłowskiego, b. wiceszefa MSZ i opozycjonisty z PRL. Stało się to po czwartkowych mowach końcowych. IPN wniósł o uznanie go za "kłamcę lustracyjnego". Kozłowski i jego obrońca chcieli, aby sąd oczyścił go z tego zarzutu.
Po wysłuchaniu mów końcowych Sąd Okręgowy w Warszawie nie wyznaczył terminu wyroku - jak się zwykle zdarza - ale wobec argumentów obrony o nieprawdzie w aktach SB, postanowił wznowić zamknięty przewód sądowy i wystąpić do IPN o oryginały akt. Miałby je bowiem zbadać biegły od akt, który nie może badać kopii danego dokumentu, ale tylko oryginał.
Według IPN w latach 1965-1969 Kozłowski miał być najpierw kandydatem, a potem tajnym współpracownikiem SB w Krakowie o kryptonimie "Witold". 69-letni Kozłowski (skazany w 1969 r. przez sąd PRL za działalność opozycyjną) zaprzecza, by złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. Podpisał on wprawdzie w 1966 r. zobowiązanie do współpracy z SB, ale - jak mówił - pozorował ją, udzielając informacji ogólnodostępnych i unikając kontaktów z SB, a w czerwcu 1968 r. w ogóle ich zaprzestał.
"Czterdzieści jeden lat temu, w tym samym gmachu stawałem przed sądem. Wówczas byłem oskarżony o współpracę z Jerzym Giedroyciem i paryską +Kulturą+, co według logiki ówczesnych prokuratorów oznaczało współpracę z CIA. Dziś jestem oskarżony o kłamstwo lustracyjne, co według logiki ustawy lustracyjnej oznacza współpracę z SB. Nie byłem ani współpracownikiem CIA, ani SB" - mówił wcześniej Kozłowski.
"Prowadziłem z SB swoistą grę, a gdy chciała mnie zwerbować, zerwałem kontakty" - mówił Kozłowski. We wniosku o zaniechanie współpracy ze stycznia 1969 r. esbek Stefan Szczykutowicz pisał, iż Kozłowski "od początku współpracy odmawiał spotkań i z oporem udzielał informacji" oraz że miał "niechętny stosunek do współpracy".
Prok. biura lustracyjnego IPN Jarosław Skrok powiedział, że materiał dowodowy - w tym teczka personalna "Witolda" i teczka pracy oraz zeznania Szczykutowicza - potwierdza, że co najmniej w latach 1965-66 Kozłowski był tajnym współpracownikiem. Przekazał SB m.in. informacje o osobach, które poznał podczas pobytu w Wlk. Brytanii, o pracowniku UJ i kilku cudzoziemcach. Część tych informacji SB przekazała innym swym pionom - dodał Skrok.
Przyznał, że potem narastał w Kozłowskim opór co do współpracy, ale - jak podkreślił - "sądy lustracyjne nie oceniają jakości współpracy". Skrok uznał, że ktoś wówczas tak młody i niedoświadczony nie mógł prowadzić gry z SB. Podkreślił, że już po zakończeniu współpracy Kozłowski zaangażował się w działalność opozycyjną, a - jak się wyraził Skrok - ogólna ocena jego życiorysu jest pozytywna.
Prokurator wniósł by sąd uznał oświadczenie lustracyjnego Kozłowskiego za nieprawdziwe i by zakazał mu na 5 lat pełnienia funkcji publicznych.
Adwokat Kozłowskiego mec. Czesław Jaworski powiedział, że jest zbyt dużo wątpliwości aby uznać, by była to faktyczna współpraca z SB. Powołał się na oceny nieżyjących przełożonych Szczykutowicza, że kilka jego rozmów z Kozłowskim to za mało by zarejestrować go jako TW. "Można wyliczyć wiele spraw, w których sądy nie podzieliły ocen IPN, że akta SB zawierają prawdę" - dodał adwokat. Zwrócił uwagę, że daty zatwierdzenia niektórych dokumentów SB ze sprawy wyprzedzają daty ich wystawienia, a lustrowany kwestionuje autorstwo jednego z nich.
Wtedy sąd zwrócił uwagę, że słowa adwokata oznaczają konieczność wznowienia procesu, wystąpienia do IPN o oryginał teczki personalnej i powołania biegłego. Oznacza to odroczenie sprawy na nieokreślony czas.
"Czterdzieści jeden lat temu, w tym samym gmachu stawałem przed sądem. Wówczas byłem oskarżony o współpracę z Jerzym Giedroyciem i paryską +Kulturą+, co według logiki ówczesnych prokuratorów oznaczało współpracę z CIA. Dziś jestem oskarżony o kłamstwo lustracyjne, co według logiki ustawy lustracyjnej oznacza współpracę z SB. Nie byłem ani współpracownikiem CIA, ani SB" - mówił wcześniej Kozłowski.
W 1969 r. skazano go na 4,5 roku więzienia w tzw. procesie taterników - młodych ludzi oskarżonych o nielegalne przerzucanie przez granicę wydawnictw "Kultury". "W obecnym procesie grozi mi kara, moim zdaniem, znacznie surowsza, a mianowicie kara infamii" - dodał. Sąd odczytał list Giedroycia, w którym zaświadczał on, że Kozłowski nie ukrywał, iż nachodzi go SB.
Kozłowskiego wyrzucono ze studiów w marcu 1968 r. za udział w protestach studenckich. Rok później został aresztowany w Czechosłowacji. Skazany w "procesie taterników", w więzieniu spędził 2,5 roku. Po wyjściu z więzienia nie zaprzestał opozycyjnej działalności. W 1982 r. został członkiem redakcji "Tygodnika Powszechnego". W 1990 r. rozpoczął pracę w MSZ; był m.in. wiceszefem resortu i ambasadorem w Izraelu.
Dyplomaci to obecnie najliczniejsza - po samorządowcach - kategoria urzędników lustrowanych przez sądy na wniosek Instytutu. Za złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego grozi utrata pełnionej funkcji oraz od 3 do 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych.
Łukasz Starzewski (PAP)
sta/ pz/ mow/