22.10.2010. Warszawa (PAP) - Nieprawdziwe są zarzuty antysemityzmu czy szmalcownictwa wobec Jana Kobylańskiego, polonijnego biznesmena z Urugwaju i sponsora Radia Maryja - zeznał w piątek przed sądem Jerzy Robert Nowak, publicysta Radia Maryja, autor biografii Kobylańskiego.
W piątek jako świadka przesłuchano prof. Jerzego R. Nowaka, który przyznał, że napisał biografię Kobylańskiego, będąc gościem kierowanej przez niego organizacji polonijnej i za jej pieniądze. Zeznaniom Nowaka z ław publiczności przysłuchiwało się kilku senatorów - m.in. Ryszard Bender. W związku z wypowiedziami z ław publiczności, sąd usunął z sali jednego z sympatyków Kobylańskiego.
Po tym jak także Bender starał się podpowiedzieć coś Nowakowi do zeznań, i on musiał opuścić salę. "Senatora też pan wyrzuci? Mam immunitet! Pan wykorzystuje swoje stanowisko" - mówił parlamentarzysta do sędziego Roberta Żaka. "Jak widać, pan wykorzystuje swoje. Proszę wyjść, bo wezwę policję" - odparł na to sędzia. Bender salę opuścił w asyście policji.
88-letni Kobylański to milioner, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. m.in. za antysemickie wypowiedzi przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego). Czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i "Polityce", skierował prywatny akt oskarżenia. Liczy on prawie sto stron i dotyczy tekstów prasowych o Kobylańskim, w których wspominano m.in. o jego antysemickich wypowiedziach i podejrzeniach IPN, że w czasie wojny mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom (w 2007 r. IPN umorzył śledztwo w tej sprawie).
W piątek w sądzie stawił się tylko jeden oskarżony - b. ambasador Jarosław Gugała (obecnie szef redakcji Wydarzeń w TV Polsat); sam Kobylański był nieobecny (nie ma obowiązku stawiennictwa). Jako oskarżyciel prywatny twierdzi, że zarzuty, o których donosiły media, to kłamstwa, a publikacje miały na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty i "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ". Jak twierdzi jego adwokat Andrzej Lew-Mirski, dotychczas na procesie nie potwierdzono żadnego z zarzutów, jakie w mediach postawiono Kobylańskiemu.
"O Janie Kobylańskim napisano szereg kłamstw - o jego rzekomym antysemityzmie, czy szmalcownictwie. Ta sprawa to przykład, jak w polskich mediach można oskarżyć człowieka tak wielce zasłużonego dla Polski i polskości, odznaczanego przez prezydentów Wałęsę i Kwaśniewskiego" - mówił w piątek Nowak. Jego zdaniem, "nagonka" na Kobylańskiego wzięła się z jego zbliżenia z nieżyjącym już liderem amerykańskiej polonii, Edwardem Moskalem.
Nowak przytaczał, że również nieżyjący już prezes Wspólnoty Polskiej prof. Andrzej Stelmachowski zawsze popierał Kobylańskiego. Biograf Kobylańskiego nie wiedział - pytany przez Gugałę - że pod koniec życia Stelmachowski poróżnił się z liderem USOPAŁ.
Według Nowaka stawianie Kobylańskiemu zarzutu szmalcownictwa (wydania żydowskiej rodziny Niemcom w czasie wojny) nie może być prawdziwy - bo gdyby był, władze PRL uczyniłyby z niego sprawę karną ojcu Kobylańskiego, który pozostał po wojnie w Polsce. Nowak przyznał też, że - poza przejrzeniem archiwum u Kobylańskiego - nie weryfikował, czy lider USOPAŁ rzeczywiście był więźniem obozów koncentracyjnych (co oskarżeni w tym procesie podają w wątpliwość).
W opinii Nowaka na pewno nie można mówić o antysemityzmie Kobylańskiego. "Opowiadał, że tuż po wojnie swoje pierwsze biznesy robił ze współwięźniami żydowskimi i świetnie im się współdziałało" - zeznał świadek. Przyznał on zarazem, że w ostatnich latach "czasem pan Kobylański mówił krytycznie o niektórych osobach narodowości żydowskiej, co nie jest jednak przejawem antysemityzmu, bo inne osoby narodowości żydowskiej chwalił".
Świadek nie wierzy też, by Kobylański mógł współpracować z polskimi lub innymi służbami specjalnymi - szczególnie dlatego, że wg Nowaka lider USOPAŁ ma poglądy antykomunistyczne, czemu dał wyraz "już w 1988 r." w jednym z polonijnych wydawnictw. Na pewno też - mówił Nowak - Kobylański nie doszedł do majątku na drodze przestępstwa. "On chwytał się wszystkiego, miał wyczucie koniunktury. Podziwiam tę jego wielostronną działalność. W nim jest coś z więźnia, który przeżył i zrozumiał czym jest darowane mu życie" - ocenił Nowak.
W 2004 r. "Gazeta Wyborcza" opisała działalność Kobylańskiego. Według jednej z wersji jego życiorysu, w 1942 r. trafił na Pawiak i do obozów koncentracyjnych. Po wojnie znalazł się w Austrii, potem we Włoszech; dorobił się wielkich pieniędzy. W 1952 r. wyjechał do Paragwaju, wiele wskazuje na to, że za pomocą siatki Odessa wspomagającej ucieczkę z Europy nazistów i ich współpracowników - twierdziła "GW". Według niej, nazwiska Kobylańskiego nie ma w obozowych dokumentacjach. "GW" sugerowała, że rola Kobylańskiego w obozach koncentracyjnych mogła nie być jednoznaczna, co miało być głównym powodem jego wyjazdu do Ameryki Łacińskiej.
W 2005 r. TVP ujawniła dokumenty, z których wynika, że w 1953 r. prokurator generalny Austrii ostrzegał przed Kobylańskim władze Paragwaju, dokąd ten początkowo wyemigrował (potem przeniósł się do Urugwaju). W tym dokumencie określono Kobylańskiego jako "niebezpiecznego agenta, prowokatora i sowieckiego szpiega" i osobę, która stanowi niebezpieczeństwo "dla wspólnych interesów Zachodu".(PAP)
wkt/ wkr/ mow/