Ta książka opowiada w sposób złagodzony, o tym co się tam działo - mówił Józef Ruszar, jeden z założycieli Studenckiego Komitetu Solidarności o swojej książce „Czerwone pająki. Dziennik żołnierza LWP”. Opisuje w niej swoją kilkunastomiesięczną służbę wojskową.
W środę w Centrum Edukacyjnym IPN Przystanek Historia w Krakowie odbyła się promocja książki Ruszara, wydanej przez IPN i Wojskowe Biuro Historyczne.
Józef Maria Ruszar był wśród dziesięciorga studentów (m.in. Bronisława Wildsteina i Bogusława Sonika), którzy 15 maja 1977 r. założyli SKS. Podobnie jak innych aktywistów, spotykały go za to rozmaite szykany z wcieleniem do wojska włącznie. Najpierw trafił do Szkoły Oficerów Rezerwy (SOR), skąd po miesiącu został zdegradowany do stopnia szeregowego i przeniesiony do zasadniczej służby wojskowej w 36. Łużyckim Pułku Zmechanizowanym. Tam też w latach 1978–79 powstał jego dziennik.
„Ten tekst jest tekstem złagodzonym, najbardziej widoczny jest w nim element groteskowy” - mówił Ruszar. Wynika to – według niego - z jednej strony z tego, że przez 40 lat wydarzenia z wojska, wielokrotnie opowiadane nabrały charakteru historyjek przedstawianych, jako coś „humorystycznego i śmiesznego”.
„Komuna była obrzydliwa, okropna i tragiczna, a jednocześnie była groteskowa. Sami zaczynamy zapominać najgorsze rzeczy, a te najśmieszniejsze zostają nam w pamięci i potem w opowieściach. Ja w pewnym momencie się zorientowałem, że idę w tym kierunku” - wyjaśnił.
Józef M. Ruszar: Komuna była obrzydliwa, okropna i tragiczna, a jednocześnie była groteskowa. Sami zaczynamy zapominać najgorsze rzeczy, a te najśmieszniejsze zostają nam w pamięci i potem w opowieściach. Ja w pewnym momencie się zorientowałem, że idę w tym kierunku.
Z drugiej strony – tłumaczył autor – forma tekstu wynika z tego, iż był on pisany i przemycany z wojska, jako listy do najbliższych i przyjaciół. „Pierwsze fragmenty są pisane do matki, więc jak ja miałem do matki napisać, że już po miesiącu wydaje mi się, że nazywam się +k...a Ruszar+, bo inaczej się tam do mnie nie zwracali jak +wy k...a Ruszar+” - opowiadał.
„Jak przez 40 lat opowiada się historie, jak mnie powitano na kompanii, albo jak oglądałem w telewizji mszę pontyfikalną Jana Pawła II szorując na kolanach podłogę w świetlicy, to oczywiście że możemy się z tego zaśmiewać do rozpuku, bez względu na to jak wyglądało to w rzeczywistości” - dodał.
Dr Paweł Piotrowski, historyk z Wojskowego Biura Historycznego ocenił, że wspomnienia Ruszara są „najlepszą książką napisaną dotychczas przez osobę, która miała zaszczyt służenia w Ludowym Wojsku Polskim”.
„Ta książka jest przemyślana, pokazuje, jak wojsko upodlało człowieka, rozwijało jego niskie instynkty i tępiło te wysokie” - mówił Piotrowski. „Takie świadectwa są bezcenne, bo pokazują wojsko od środka, folklor wojskowy, tego nie znajdziemy w archiwach i meldunkach oficerów” - dodał.
Zdaniem recenzentów dzienniki Józefa Ruszara są tym cenniejsze, że pisane są przez osobę wykształconą, o szerokich horyzontach, posiadającą dodatkowo nieprzeciętny zmysł obserwacji, a z racji odmiennego statusu również poczucie pewnego dystansu do otaczającej rzeczywistości.
Dr Piotrowski zwrócił uwagę, że służba wojskowa była formą represji stosowanej przez PRL wobec młodych osób zaangażowanych w działalność opozycyjną. Na podstawie ustawy komunistyczne władze mogły wyeliminować opozycjonistów z życia publicznego na wiele miesięcy wcielając ich do jednostek znajdujących się na odludziu, setki kilometrów od domu.
Zgodził się z nim prowadzący spotkanie Roman Graczyk z krakowskiego oddziału IPN. „Armia była w PRL-u czymś, co miało zgnoić tych młodych ludzi zaangażowanych w opozycję. Wojsko, jako walec ideologiczny doskonale się do tego nadawało” - mówił.
Publikacja „Czerwone pająki. Dziennik żołnierza LWP” powstała w ramach centralnego projektu badawczego IPN „Wojsko Polskie w strukturach Państwa w XX wieku”. (PAP)
rgr/ pat/