Napisana z dobrą wolą - tak o swej wydanej właśnie książce mówił w środę prezes PiS Jarosław Kaczyński. Podczas promocji Kaczyński podkreślał, że jego celem było pokazanie "kawałka polskiej historii". To subiektywne ujęcie - zastrzegł.
W autobiografii zatytułowanej "Porozumienie przeciw monowładzy. Z dziejów PC" Jarosław Kaczyński opisuje swą działalność polityczną od marca 1968 roku do pierwszych lat działalności Prawa i Sprawiedliwości.
Kaczyński podkreślił podczas spotkania promocyjnego, że celem książki było pokazanie "kawałka polskiej historii", którą on sam obserwował z bliska. Zastrzegł, że jest to subiektywne ujęcie tamtych wydarzeń.
"To jest często opis odmienny od tego, który funkcjonuje w tak zwanym głównym nurcie, a bywa, że odmienny także od tego, który funkcjonuje w tych naszych nurtach, opowieściach tutaj z prawej strony" - zaznaczył prezes PiS, dodając że podczas pisania nie korzystał z żadnych dokumentów, a jedynie z tego, co pozostało w jego pamięci.
Zapewniał, że książka została napisana z dobrą wolą. "Mam nadzieję, że uniknąłem tych elementów, które może nawet gdzieś tam w sercu mam, bo bywałem atakowany i różnego rodzaju niechęci z tego powodu powstały, ale starałem się właśnie, żeby tej żółci w tej książce nie było, żeby opisywać różne wydarzenia z próbą zrozumienia także tej drugiej strony, w szczególności wtedy, jeżeli to chodziło o spory wewnątrz naszego obozu" - powiedział Kaczyński.
Jarosław Kaczyński podkreślił, że celem książki było pokazanie "kawałka polskiej historii", którą on sam obserwował z bliska. Zastrzegł, że jest to subiektywne ujęcie tamtych wydarzeń. "To jest często opis odmienny od tego, który funkcjonuje w tak zwanym głównym nurcie, a bywa, że odmienny także od tego, który funkcjonuje w tych naszych nurtach, opowieściach tutaj z prawej strony" - zaznaczył prezes PiS, dodając że podczas pisania nie korzystał z żadnych dokumentów, a jedynie z tego, co pozostało w jego pamięci.
Wyraził przy tym nadzieję, że kiedyś do tych wspomnień odniosą się jego polityczni adwersarze. "Dla mnie ważne byłoby, gdyby kiedyś zechcieli to skomentować ludzie, którzy to widzieli jakby z drugiej strony. Ale czy tak będzie? Przy obecnym napięciu w Polsce, przy obecnym natężeniu sporu, obawiam się, że to będzie trudne" - stwierdził szef PiS.
Kaczyński mówił m.in. o swych relacjach z b. prezydentem Lechem Wałęsą; najwięcej uwagi poświęcił jednak nieżyjącemu bratu Lechowi Kaczyńskiemu. Wspominał, że na przełomie lat 80. i 90. po stronie ówczesnej opozycji liczyły się trzy siły - Kościół, Solidarność na czele z Lechem Wałęsą oraz "elity głównie warszawsko-krakowskie", czyli - jak mówił - środowiska "Gazety Wyborczej" i "Tygodnika Powszechnego", które później powołały ROAD, Unię Demokratyczną i Unię Wolności.
"Jeżeli ktoś chciał uzyskać w Polsce coś poważnego w polityce, to musiał mieć jakieś zaczepienie w jednym z tych ośrodków, a najlepiej w dwóch. Myśmy mogli w ogóle rozpocząć naszą działalność tylko dlatego, że bardzo wpływowym człowiekiem w Solidarności, pierwszym zastępcą Lecha Wałęsy, a faktycznie na co dzień prowadzącym prace związku, był mój brat" - mówił Kaczyński.
To dzięki pozycji brata - podkreślał - mógł w 1989 roku zostać redaktorem naczelnym "Tygodnika Solidarność".
"Ja bym się przez Warszawę nie przebił, po prostu by mnie zablokowano i to nie dlatego - powiem już nieskromnie - żebym się czuł głupszy od tych, którzy by mnie zablokowali, tylko po prostu dlatego, że był ktoś, kto mówił, że +ja nie jestem z waszej parafii+ - pamiętam używałem tego określenie w rozmowie np. z (Bronisławem) Geremkiem. Ktoś taki po prostu przebić się nie mógł. Przez Gdańsk, dzięki Leszkowi, wszedłem do tej podziemnej Solidarności" - opowiadał szef PiS.
Nawiązując do postaci Lecha Wałęsy, Kaczyński powiedział, że jego brat był zdecydowanie przeciwny popieraniu ówczesnego przywódcy Solidarności jako kandydata na prezydenta. "Leszek mi mówił: +nie rób tego, bo on jest nie do opanowania i to się będzie źle kończyło+. Tu był między nami spór. Ja mówiłem: +nie znajdziemy żadnej innej dynamiki politycznej, tylko właśnie taką+. Ja w tym wypadku zaryzykowałem i do dziś dnia nie wiem, czy to jest moment, gdy zbudowałem sobie jakąś zasługę dla Polski, czy może wręcz odwrotnie. Nie wiem jak to na sądzie ostatecznym będzie ocenione" - powiedział.
Kaczyński odniósł się też do obecnej sytuacji politycznej. Jego zdaniem, obecna opozycja ma błędną ocenę rzeczywistości. "Jeżeli Adam Michnik w czasie tej bardzo udanej konferencji warszawskiej NATO organizuje wiec, gdzie jest tak z 80, czy 50 osób (...) i ogłasza, że w Polsce jest brunatna fala, to proszę państwa, gdzie on jest? To jest zupełne oderwanie od rzeczywistości" - mówił szef PiS. "Gdybym musiał doradzać opozycji, gdyby już mnie panowie przymusili do tej roli, to żeby zmieniła diagnozę, tylko wtedy, co by mogli zrobić? Przystąpić do Prawa i Sprawiedliwości" - dodał.
Na promocji książki Kaczyńskiego obecni byli m.in. premier Beata Szydło, marszałkowie Sejmu i Senatu - Marek Kuchciński i Stanisław Karczewski, prezes NPB Adam Glapiński, prezes PKN Orlen Wojciech Jasiński oraz szef klubu PiS i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki.(PAP)
mkr/ mok/