„Piękne zatem momenta łączą Polskę z Ameryką. Nie jakieś na zysk obliczone, tzw. koniecznościowe kombinacje. Nie – braterstwo ducha, wspólność idei to więzy nas zespalające” – podkreślał jeden z poznańskich dzienników wzywając w 1926 r. do składania wyrazów wdzięczności rządowi USA.
W 1926 r. Stany Zjednoczone Ameryki obchodziły 150 rocznicę uzyskania niepodległości. Zwykle tego rodzaju rocznice są w innych krajach czczone wyłącznie kurtuazyjnymi życzeniami i organizowanymi przez ambasady uroczystościami. W Polsce, która jednocześnie przeżywała dramatyczne wydarzenia kryzysu politycznego i zamachu majowego, rocznica ta stała się jednak okazją do zademonstrowania wdzięczności za pomoc udzieloną przez rząd USA i amerykańskie organizacje charytatywne po 1917 r. Początki amerykańskiej pomocy dla wyniszczonych wojną ziem polskich sięga 1915 r., gdy Polonia amerykańska zwróciła się do kierowanej przez Herberta Hoovera Komisji Pomocy Belgii.
Neutralne Stany Zjednoczone były wówczas jedynym krajem mogącym udzielać pomocy humanitarnej. Mimo to udzielenie skutecznej pomocy było możliwe dopiero w 1918 r. Wówczas Hoover wysłał do Polski specjalną misję żywnościową, która w grudniu przybyła do Warszawy z Paryża. Misja była kierowana przez pułkownika Williama R. Grove. Jego wspomnienia są ważnym świadectwem skali amerykańskiego wsparcia oraz rozmiarów nędzy panującej w Polsce. „Odwiedziłem kuchnię ludową, jedna miska (około litra) zupy z jęczmienia, dość wodnista, wydawana raz dziennie na osobę. Wiele dzieci w łachmanach. Wszystkie z cieniem pod oczami, wiele dotkniętych chorobami skóry przez niedożywienie i brak środków czystości” – pisał we wspomnieniach płk Grove. Jak podkreślają autorzy, „od lutego do sierpnia 1919 Polska otrzymała od Amerykańskiej Administracji Pomocy około 254 tysięcy ton żywności (głównie mąki) oraz 6 tysięcy ton odzieży o wartości 63 milionów dolarów”.
Już w 1922 r. Sejm nadał stojącemu na czele amerykańskiej pomocy Herbertowi Hooverowi honorowe obywatelstwo. W tym samym roku Orderem Orła Białego odznaczono byłego prezydenta Thomasa Woodrowa Wilsona oraz odsłonięto Pomnik Wdzięczności Ameryce przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Kulminacja podziękowań nastąpiła w 1926 r. Pod Deklaracją Podziwu i Przyjaźni podpisało się około 20 proc. mieszkańców II RP, czyli 5,5 miliona osób. „Deklaracja, pięknie oprawiona w stu tomach wraz ze złotym medalem – prezentem od narodu polskiego – została wręczona przez Leopolda Kotnowskiego w Białym Domu” – pisał „New York Times” 15 października 1926 r.
Uwagę pasjonatów historii początków XX wieku przyciągną również fragmenty wspomnień Michała Piusa Römera (1880-1945). Pierwsze dwa tomy jego zapisków obejmujące lata 1911-1913 i 1914-1915 zostały opublikowane wiosną tego roku nakładem Ośrodka „Karta”. Już w grudniu w księgarniach pojawi się trzeci tom wspomnień Römera. Obejmuje on okres lat 1916-1919. To z niego pochodzą fragmenty wspomnień Römera z okresu internowania w obozie legionistów w Szczypiornie. Dla Römera odmowa złożenia przysięgi na wierność władcom państw centralnych była końcem nadziei na odzyskanie niepodległości przez Polskę i Litwę. Wileński polityk pisał: „wleźliśmy sami do butelki, dając przeciwnikowi swobodę zakorkowania jej i zamknięcia nas bez żadnego wysiłku i dziś siedzimy nieużyteczni. Martwa dobrowolna martyrologia, bierne poddanie się męczeństwu nie przemawia do mego przekonania. Zaiste – nie dostrzegam bohaterstwa w tym, żeby się samym ustroić w wieniec cierniowy”. Do poglądów Römera odniósł się historyk Grzegorz Nowik z Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku. W jego opinii Römer wykazywał się krótkowzrocznością i nie rozumiał celów jakie przyświecały komendantowi Legionów i jego otoczeniu.
W kolejną rocznicę wybuchu II wojny światowej kwartalnik przypomina również losy Polaków walczących na wielu frontach i ludności cywilnej. „Obecna wojna wszystko niweczy i przekształca. Nie wiemy nic, jak się ułożą stosunki po wojnie i czy na długo jeszcze ostanie Ordynacja Zamojskich. Życie pójdzie naprzód szybkim krokiem, która ludzi porwie całkowicie, a przeżycia ostatnich lat wojennych tak pochłoną umysły, że mało kto zaprzątać swoją głowę niedawno minioną przedwojenną przeszłością” – pisał we wspomnieniach Zbigniew Klukowski (1885-1959), autor opublikowanej niedawno nakładem „Karty” książki „Zamojszczyzna 1918-1959”. Zgodnie z jego przewidywaniami wojna i komunistyczna dyktatura już w samych początkach rządów położyła kres istniejącej 300 lat Ordynacji. Na szczęście nie znalazły potwierdzenia słowa Klukowskiego o zapominaniu przeszłości.
W numerze „Karty” również relacje świadków zbrodni sowieckich. Zgromadzone przez redakcję świadectwa sowieckiego „wyzwolenia” Białegostoku rzucają światło na traktowanie polskiej ludności przez nowych okupantów. „Pijani Sowieci urządzali nocne wypady na rabunek i ‘dziewuszki’. Nocą to było puste głuche miasto i tylko słychać było ich śmiechy, śpiewy albo łomotnie do drzwi domu, który sobie upatrzyli” – wspominała jedna z mieszkanek miasta. Przyczynkiem do opowiedzenia o pierwszych „powojennych” miesiącach Białegostoku są znajdujące się w zbiorach jednego z archiwów społecznych fotografie portretowe wykonane w atelier miejscowego fotografa Antoniego Zdrodowskiego przedstawiające sowieckich „wyzwolicieli”.
Równie ponurym świadectwem brutalności reżimu komunistycznego w ZSRS są wspomnienia Haliny Górskiej, zmarłej w 2011 r. dziennikarki PAP. Rodowita wilnianka po 1945 r. zdecydowała się pozostać w swoim mieście. Swój wybór przypłaciła kilkuletnim pobytem w więzieniach i łagrach. W niewoli dzieliła los z wieloma Litwinkami, które wbrew przedwojennym konfliktom pomagały jej przeżyć sowiecką niewolę. Do PRL przyjechała w 1956 r.
Zaskakującą kartę w dziejach PRL odkrywają zapiski Jerzego Gwiaździńskiego, ekonomisty, który u schyłku rządów Władysława Gomułki przygotowywał plany liberalizacji gospodarki PRL. Jego założenia można porównać modelu chińskiego wprowadzanego dekadę później, który zakładał rozwój branż eksportowych i współpracę z krajami kapitalistycznymi. Niezmiennie zachowana miała być jednak dominacja państwa w sterowaniu gospodarką.
W najnowszej „Karcie” również kolejne polemiki z autorami numeru 90 w którym żołnierzy komunistycznej tzw. brygady dąbrowszczaków określono jako „ochotników wolności”. Redakcja publikuje między innymi list księdza Artura Więcka, który prowadził pracę duszpasterską w Hiszpanii. W 2013 r. w katalońskiej Tarragonie uczestniczył w beatyfikacji 522 męczenników zamordowanych przez wojska lewicy. Jak podkreśla, ofiar wojsk walczących z generałem Franco było znacznie więcej. „W innych diecezjach skala męczeństwa była jeszcze większa – w Barbastro sięga nawet 87,8 procent. We wspomnianym w ‘Karcie’ Teruelu sprzymierzeńcy tzw. ochotników wolności zamordowali między innymi biskupa diecezji Anselmo Polanco” – podkreśla ksiądz Więcek.
Michał Szukała PAP