Pamięć ludzka o Emilu jest dla mnie najistotniejsza. Tak jak Emil czytał o bohaterach "Kamieni na szaniec" tak chciałabym, aby młodzi ludzie dowiedzieli się o nim - powiedziała PAP Krystyna Barchańska, matka najmłodszej ofiary stanu wojennego.
Emil Barchański zginął w do dziś niewyjaśnionych okolicznościach w czerwcu 1982 r. Kilka dni później miał być - jako świadek w procesie działaczy Ruchu Młodej Polski - skonfrontowany przed sądem z przesłuchującymi go w śledztwie funkcjonariuszami, którzy - jak stwierdził - wymusili na nim zeznania biciem. Zeznania te odwołał podczas pierwszej rozprawy sądowej.
PAP: Skąd u szesnastoletniego Emila takie zaangażowanie w politykę?
Krystyna Barchańska: Najchętniej powiedziałabym, że zainteresowanie polityką wyniósł z domu, ale nie byłaby to do końca prawda. Owszem, mój mąż od samego początku wychowywał syna w duchu patriotycznym. Opowiadał Emilowi o historii Polski, romantykach, filomatach, filaretach, utworach Słowackiego i Mickiewicza. Mąż był malarzem i tworzył w domu, dzięki czemu miał wiele czasu na te rozmowy. Ja przebywałam głównie poza domem, pracowałam na półtora etatu, więc nie miałam tego komfortu. Natomiast zaangażowanie w politykę w latach 80. syn wyniósł, niestety, spoza domu. Emil zaprzyjaźnił się z grupą chłopców skupionych wokół Krystyny Pochwalskiej, która była ich politycznym guru. Ciotka Kryśka, bo tak o niej mówili, miała ogromny autorytet. W jej mieszkaniu mieściła się kuźnia konspiracyjna. Emil jeździł tam bez przerwy. Przywoził do domu broszury, ulotki i dokształcał nas.
Po wprowadzeniu stanu wojennego Emil razem z Arturem Nieszczerzewiczem i trzema innymi kolegami zorganizowali się w podziemie konspiracyjne. To była ich własna potrzeba i pomysł, nie można w tym upatrywać wpływów domu ani ciotki Kryśki. Chłopcy nazwali się Piłsudczykami i pracowali taką metodą, jak dawni AK-owcy. Niestety, o działaniu syna w tej grupie dowiedziałam się dopiero podczas marcowego procesu, gdy zapadł wyrok po akcji na pomnik Dzierżyńskiego.
PAP: Kiedy Emil poinformował panią, że razem z kolegami oblali farbą i podpalili pomnik?
Krystyna Barchańska: Dowiedziałam się o tym zaraz po przeprowadzeniu tej akcji, gdy syn razem z Arturem przybiegli do domu. Pełni entuzjazmu opowiadali mi, jak udało im się to wszystko przeprowadzić. Mówili, że było ich pięciu i tylko jeden, Marek Marciniak, wpadł na miejscu i został aresztowany. Zapewniali mnie, że nie może ich wydać, bo nie zna ich adresów ani nazwisk tylko pseudonimy konspiracyjne. Byłam przerażona. Wydawało mi się nierozsądne, jak można zrobić coś takiego w biały dzień, niedaleko Pałacu Mostowskich, gdzie mieściła się komenda stołeczna MO. Przestrzegłam syna, żeby nigdy więcej nie robił czegoś takiego, bo nie wiadomo, czy ktoś z tej grupy nie jest prowokatorem, agentem. Z różnych broszur i wydawnictw podziemnych wiedzieliśmy, że konspiracja solidarnościowa jest poprzetykana agentami. Bałam się, że taka osoba może znajdować się w najbliższym otoczeniu syna.
PAP: Emil został aresztowany 3 marca 1982 r. w mieszkaniu na Pradze, gdzie drukował m.in. publikację Adama Michnika "Będę krzyczał". Czy była to akcja od początku zaplanowana przez SB?
Krystyna Barchańska: Moim zdaniem tak było. Syn był tam od 1 marca, w towarzystwie swojego kolegi Szymona, syna Krystyny Pochwalskiej. Odwiedzał ich tylko pan Andrzej Omasta, znajomy ciotki Kryśki, który donosił im jedzenie i odbierał to, co wydrukowali. Niestety, Emil z wielką dumą i pełnym zaufaniem opowiedział Omaście o akcji na pomnik Dzierżyńskiego. Trzeciego dnia ich pobytu do budynku wpadła milicja. Przyszli jak po swoich, jakby wiedzieli, kto tu jest i co robi. Szymona i Emila aresztowano. Wtedy syn dostał największe baty. Z zachowanych fragmentów jego pamiętnika wiemy, że milicjanci już wtedy wiedzieli o jego udziale w akcji na pomnik Dzierżyńskiego. Emil potwierdził, więc założyli mu sprawę i trzymali go w areszcie. Na szczęście sprawa odbywała się w sądzie dla nieletnich. 5 marca przyjechali po nas aplikanci sądowi i w ten sposób dowiedzieliśmy się, że mają Emila.
PAP: Dokładnie trzy miesiące później z Wisły wyłowiono zwłoki pani syna. Jedna z hipotez dotyczących okoliczności jego śmierci zakłada, że się utopił. Dlaczego pani zdaniem jest to fałszywy trop?
Krystyna Barchańska: Emil wraz ze swoim sąsiadem, studentem handlu zagranicznego Hubertem Iwanowskim i psem odwiedzali uroczysko nad Wisłą, gdzie uczyli się do egzaminów i sprawdzianów. Tak było również w czerwcu 1982 r. Syn nigdy nie wchodził do wody. Od dziecka miał tzw. astmę alergiczną. Wiedział, że gorąca i zimna woda to dla niego murowany skurcz oskrzeli i duszności. Wszyscy wiedzieli, że Emil bał się wody. A jednak pan Iwanowski twierdził, że Emil przeszedł na drugą stronę Wisły, idąc po łachach piasku. Mówił, że mój syn chciał być jak Chrystus, który chodził po wodzie. Takie bzdury opowiadał. Później pięć lub sześć razy zmieniał zeznania. Wiadomo było, że ten pan kłamie. Tylko co z tego? Można go było oskarżyć tylko o nieudzielenie pomocy koledze, który tonął na jego oczach. Iwanowski jednak upierał się, że nie widział, by Emil tonął.
Tych hipotez dotyczących okoliczności śmierci syna było wiele. Próbowano mi wmówić m.in., że to pies tonął, a syn rzucił się na ratunek. W grudniu 1982 r. napisałam do prokuratury, że nie życzę sobie jakiegokolwiek dalszego śledztwa, ponieważ nie wierzę w sprawiedliwość ludzką tylko w bożą. W 1989 r. prokuratura w niepodległej Polsce podjęła kolejne dochodzenie w tej sprawie i ono trwa z przerwami. Obecnie śledztwo prowadzi prokurator z IPN.
PAP: Dlaczego według pani Iwanowski kłamał?
Krystyna Barchańska: To wyjaśniło się dopiero teraz, po przeszło 30 latach. Prokurator z IPN znalazł teczkę Huberta Iwanowskiego. Okazało się, że był kandydatem kształconym na wywiad wojskowy. Jako znający języki obce student handlu zagranicznego był w sferze zainteresowania WSI. Iwanowski dostał zadanie, aby zaprzyjaźnić się z Emilem. Wynajął mieszkanie po sąsiedzku, w którym zamieszkał z żoną, małym dzieckiem i psem. Emilowi bardzo zaimponowało, że zaprzyjaźnił się z nim 22-letni student. Uważał, że Iwanowski jest bardzo inteligentny i doskonale zorientowany politycznie.
PAP: Zagadka śmierci Emila do dziś pozostaje niewyjaśniona. Z czego to wynika?
Krystyna Barchańska: Prokurator IPN powiedział mi, że prawdopodobnie w tym roku śledztwo zostanie umorzone. Już w 1992 r., gdy ruszyło pierwsze w wolnej Polsce śledztwo w tej sprawie prokurator Piotr Głodowski powiedział mi, że i tak nic z tego nie będzie. Stwierdził, że w tej sprawie ktoś kogoś kryje i nie ma dostępu do części dokumentów. Był około trzydziestki, a więc z pokolenia Emila. "Doskonale czuję jego sytuację, ale mam nad sobą szefów, którzy mają po 50-60 lat. Pani wie, o czym ja mówię" – tak ze mną rozmawiał. To najuczciwsza odpowiedź. Wiele dowodów i dokumentów zostało zafałszowanych, aby nikt nie mógł rozwikłać tej zagadki. To tak, jak w przypadku śmierci Grzegorza Przemyka czy ks. Jerzego Popiełuszki. Do dziś nie można ustalić, kto był prawdziwym zleceniodawcą tych mordów.
Co więcej, przez lata w wolnej Polsce nie pamiętano o Emilu. Na doroczne msze rocznicowe przychodziło raptem kilka osób. Dopiero za rządów PiS sytuacja trochę się zmieniła. Prezydent Lech Kaczyński przyznał Emilowi pośmiertnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Byłam bardzo zaskoczona, że nagle po tylu latach przypomniano sobie o moim synu. Wtedy powstał spektakl Teatru Telewizji pt. "Sprawa Emila B." autorstwa Małgorzaty Imielskiej. Następnie w 25, rocznicę śmierci Emila liceum im. Mikołaja Reja w Warszawie, do którego uczęszczał, przygotowało wspomnieniową wystawę.
To właśnie pamięć ludzka o moim synu jest dla mnie najistotniejsza. Chciałabym, aby ślad jego życia był zachowany zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Tak jak Emil czytał o bohaterach "Kamieni na szaniec" tak chciałabym, aby młodzi ludzie dowiedzieli się o nim. Emil jest taką postacią, z której jako matka mogę być dumna.
Rozmawiała: Daria Porycka (PAP)
Emil Piotr Barchański (ur. 6 czerwca 1965 r., zm. 3 czerwca 1982 r. w Warszawie) - uczeń LO im. Mikołaja Reja w Warszawie. W 1981 r. był redaktorem szkolnej gazetki satyryczno-politycznej "Kabel" i autorem kabaretu szkolnego Wywrotowiec. W latach 1981-82 współpracował z Ruchem Młodej Polski jako drukarz i kolporter podziemnej prasy i ulotek. 10 lutego 1982 r. uczestniczył w akcji oblania farbą i podpalenia pomnika Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie. 3 marca został aresztowany podczas drukowania ulotek i przetrzymywany w Zakładzie Poprawczym dla Nieletnich na Okęciu w Warszawie. W czasie przesłuchań był bity; 17 marca 1982 r. został skazany przez Sąd dla Nieletnich na 2 lata więzienia w zawieszeniu i opiekę kuratora sądowego do czasu osiągnięcia pełnoletności. Po wyjściu z aresztu spisał relację z okoliczności aresztowania, przesłuchań i stosowanych wobec niego środków przemocy. Występując jako świadek w sprawie działaczy RMP 17 maja 1982 r. odwołał swoje wcześniejsze zeznania jako wymuszone biciem i straszeniem przez funkcjonariuszy. Na pytanie sądu o personalia oprawców odpowiedział: "ci panowie kiedy biją nie przedstawiają się". Podczas kolejnej rozprawy, wyznaczonej na 17 czerwca 1982 r., miało więc dojść do konfrontacji z przesłuchującymi go funkcjonariuszami. Nigdy do niej nie doszło, bowiem 3 czerwca 1982 r. Emil Barchański zaginął - dwa dni później z Wisły wyłowiono jego ciało.
Pochowany został 16 czerwca 1982 r. na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
autor: Daria Porycka
edytor: Paweł Tomczyk
dap/ pat/