Mieszkanka Lublina, 98-letnia Helena Woś, otrzymała we wtorek Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski za bohaterską postawę i niezwykłą odwagę okazaną w ratowaniu Żydów podczas okupacji niemieckiej.
Odznaczenie, przyznane przez prezydenta Andrzeja Dudę, wręczył Helenie Woś wiceprezes IPN Mateusz Szpytma, podczas spotkania w jej mieszkaniu w Lublinie.
Helena Woś i jej nieżyjący już mąż Paweł mieszkali podczas okupacji w Bystrzycy pod Lublinem. Byli młodym małżeństwem, prowadzili gospodarstwo rolne. Pomogli przetrwać trzem Żydom. Jeden z nich, Lejzor Zandberg, był szkolnym kolegą Heleny, nazwiska dwóch pozostałych nie są znane.
„Polska pamięta o swoich bohaterach, byliście tymi, którzy bronili honoru naszego kraju na równi z żołnierzami Armii Krajowej” – powiedział Szpytma, wręczając odznaczenie.
„Każda osoba, która ratowała Żydów w czasie wojny, jest wielkim bohaterem, to są bardzo wyjątkowe osoby. Cieszymy się, że jeszcze są z nami. Za pomaganie Żydom groziła kara śmierci, mimo to otwierali swoje serca. Ci, których spotkała taka pomoc, jakiej udzieliła pani Woś i jej mąż, mogą powiedzieć, że trafili na wielkie szczęście” – dodał Szpytma.
Helena Woś wspominała, że bardzo się wtedy bała. „Drżało się na każdym kroku, ale szkoda było ludzi. To byli nasi sąsiedzi, rodzina Lejzora Zandberga mieszkała niedaleko nas, znałam go od dziecka, byliśmy zżyci. Mąż dobrze się znał z Żydami, jak z rodziną, zapraszali go często. W czasie okupacji mąż głównie się zajmował ukrywaniem ich, mnie nie mówił, gdzie się ukrywali, bał się. Żydzi przychodzili do nas do domu tylko w nocy” – opowiadała kobieta.
„To były straszne czasy. Byliśmy bardzo biedni, pamiętam, jak mąż chodził w zimie w drewniakach i byle jakiej marynarce. Ale dzieliliśmy się tym, co mieliśmy. Żydzi mieli trochę złota, dawali mężowi, a on jeździł daleko, do Bychawy, sprzedawał złoto i kupował za to żywność” – wspominała Helena Woś.
Lejzor Zandberg przeżył wojnę. Ukrywał się u kilku rodzin w Bystrzycy. „Niejednokrotnie byłem zapraszany do domów w czasie dni świątecznych lub silnych mrozów. Ukrywałem się na strychach, w stodołach, stogach siana lub słomy. Opiekunowie dostarczali pożywienie, prali mi bieliznę, a jeśli moja się podarła, oddawali mi swoją. Dostawałem również tytoń. Najważniejsze, że ludzie ci czynili to z pobudek czysto humanitarnych, a nie z zysku” – pisał po wojnie Zandberg. Jego wspomnienia zamieszczone zostały na stronie internetowej sprawiedliwi.org.pl Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Zandberg zamieszkał po wojnie w Gdańsku, zmienił nazwisko na Leon Adamski. Utrzymywał kontakty z Wosiami. Zagładę przeżyli także dwaj koledzy Zandberga. Po wojnie jeden z nich prowadził restaurację w Niemczech, drugi wyemigrował do Stanów Zjednoczonych.
Helena i Paweł Woś zostali uhonorowani tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata w 1992 r. (PAP)
Autor: Zbigniew Kopeć
kop/ itm/