Nigdy nie będziemy wiedzieli, ilu Polaków ratowało Żydów - powiedział w środę na posiedzeniu Senatu wiceprezes IPN Mateusz Szpytma. Wskazał, że szacunki oscylują między kilkudziesięcioma tysiącami do nawet miliona.
W środę Senat debatował nad ustawą o ustanowieniu Narodowego Dnia Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod okupacją niemiecką.
Szpytma, pytany przez senator PO Barbarę Zdrojewską, ilu Żydów zostało uratowanych przez Polaków oraz ilu Żydów zginęło w wyniku szmalcownictwa, donosów, odpowiedział: "te szacunki, które mówią o ratowaniu Żydów, zależą od tego, jak definiujemy pojęcie +Polacy ratujący Żydów+; rzeczywiście szacunki oscylują pomiędzy kilkudziesięcioma tysiącami, najczęściej pada liczba około 300 tys., natomiast największą liczbę, z jaką w takim obiegu publicznym mamy do czynienia, podaje pan prof. Jan Żaryn, obecnie senator RP, mówi, że tych Polaków ratujących Żydów mogło być milion".
Zaznaczył, że to są rzeczy "nie do zweryfikowania". "Nigdy nie będziemy wiedzieli, jak wielu Polaków ratowało Żydów" - podkreślił Szpytma.
"My w IPN przez kilka lat próbowaliśmy z nazwiska ustalić - to, co się da na podstawie źródeł i na podstawie literatury, gdzie ktoś się odwołuje do kwestii ratowania i po tych badaniach, które można by jeszcze pogłębić, mamy nazwisk 10-11 tys. Z nazwiska Polaków ratujących Żydów. Ale bardzo często są wzmianki, że pomógł nam człowiek, pomógł nam mężczyzna, który się nazywał Adam, więc to jest po prostu nieweryfikowalne" - zaznaczył.
Wiceprezes IPN wskazał, że nie raz, żeby ktoś mógł przeżyć, trzeba było pomocy kilkudziesięciu osób, ale też niekiedy było tak, że jedna osoba ratowała dwadześcia parę osób.
Podobnie jest, jak mówił Szpytma, z kwestią Żydów, którzy zginęli z rąk Polaków lub w wyniku donosów do Niemców na tych Żydów. "Teraz bardzo medialna jest liczba, która robi wielką karierę za Oceanem, w Izraelu - 200 tys. Żydów, którzy zostali zamordowani lub zostali zadenuncjowani i w efekcie zostali zamordowani" - mówił.
Szpytma przekonywał, że nie mogło zginąć tylu Żydów dlatego, że według niektórych badaczy, uciekinierów z gett było "nie 250 tys., jak szacuje prof. Jan Grabowski z Ottawy, (...) tylko było około kilkudziesięciu tysięcy tych, którzy szukali schronienia". "Część z nich rzeczywiście zginęła z rąk Polaków, czy zginęła po donosach" - dodał. "Temu nie możemy zaprzeczać, ale ja zawsze gdy mówię o tym, to musimy zawsze zaznaczać i to mowić wszędzie, że tą indywidualną odpowiedzialność za te zbrodnie ponoszą Ci, którzy się do tego przycznili, czyli ten Polak, ten który doniósł, ale generalnie odpowiedzialność też zawsze spoczywa na tym, który wywołał II wojnę światową, spoczywa na Niemcach" - podkreślił Szpytma.
Zaznaczył, że nie jesteśmy w stanie określić, jak wielu było tych Żydów. "Jeżli chodzi o liczbę ratujących i ratowanych, ja często podaję ustalenia historyka, którego trudno podejrzewać o stronniczość, bo to nie jest polski historyk - Gunnar S. Paulsson. On kilkanaście lat temu napisał książkę o ukrywaniu się Żydów w okupowanej Warszawie, w Warszawie przed Powstaniem warszawskim było ukrywanych wg. niego 28 tys. Żydów - to jest miasteczko, to jest coś niewiarygodnego" - ocenił.
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ agz/