W ciszy i skupieniu ulicami Warszawy przeszli w czwartek uczestnicy marszu pamięci ku czci ofiar rzezi wołyńskiej. Pochód zorganizowano w 70. rocznicę tzw. Krwawej Niedzieli, apogeum mordów UPA, która - w latach 1943-1945 - zamordowała ok. 100 tys. Polaków. Trasa marszu, zorganizowanego przez Społeczny Komitet Organizacyjny obchodów rocznicy 11 lipca, biegła przez Plac Trzech Krzyży oraz ulice Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście.
W pochodzie uczestniczyli parlamentarzyści, duchowni, działacze organizacji kresowych, kombatanci oraz krewni ofiar UPA, a wśród nich także świadkowie brutalnych zbrodni na Polakach. W marszu wzięli udział także członkowie grup rekonstrukcyjnych, harcerze i mieszkańcy stolicy. Wielu z nich niosło biało-czerwone flagi - część była przepasana kirem - oraz tablice z nazwami miejscowości z Wołynia i Galicji Wschodniej, w których UPA przeprowadzała antypolskie akcje.
Uczestnicy marszu trzymali także transparenty m.in. z napisami: "Ludobójstwo wołyńsko-małopolskie; pamięć niewygodna", "Kresowianie żądają prawdy", "Prawda, pamięć, potępienie", "Nie o zemstę, ale o pamięć wołają ofiary!", "Polska-Ukraina; Przyjaźń, partnerstwo; OUN, UPA - hańba, potępienie".
"Jeżeli tematyki zbrodni wołyńskiej nie było w programach szkolnych, i właściwie nadal nie ma, to skąd ludzie mieli wiedzieć o mordach na Polakach (...). Świadomość o tych wydarzeniach jest głównie obecna wśród potomków kresowian, którzy czerpali tą wiedzę z przekazów rodzinnych" - mówiła Ewa Siemaszko w rozmowie z PAP.
Prezes Społecznej Fundacji Pamięci Narodu Polskiego Lucyna Kulińska powiedziała PAP, że celem marszu było przypomnienie "o jednej z najstraszniejszych zbrodni, jaka wydarzyła się Polakom". Wyjaśniła, że co trzeci Polak ma korzenie kresowe, a mimo to świadomość dotycząca zbrodni wołyńskiej jest niewielka. "Trzy pokolenia to za mało, by odreagować to, co zdarzyło się w rodzinach, które dotknęła zbrodnia" - zaznaczyła Kulińska.
W trakcie marszu odczytywano relacje świadków rzezi wołyńskiej.
Według idącej w pochodzie Ewy Siemaszko, badaczki problematyki zbrodni wołyńskiej, niski stan wiedzy Polaków o tragicznych wydarzeniach na Wołyniu i w Galicji Wschodniej sprzed 70 lat wynika z braków w edukacji na ten temat. "Jeżeli tematyki zbrodni wołyńskiej nie było w programach szkolnych, i właściwie nadal nie ma, to skąd ludzie mieli wiedzieć o mordach na Polakach (...). Świadomość o tych wydarzeniach jest głównie obecna wśród potomków kresowian, którzy czerpali tą wiedzę z przekazów rodzinnych" - wyjaśniła Siemaszko w rozmowie z PAP.
W jej opinii, pamięć o zbrodni wołyńskiej dzieli Polaków i Ukraińców, ponieważ ci drudzy nie chcą zaakceptować trudnej dla nich prawdy. "Może być tak, że w każdej rodzinie ukraińskiej na Kresach był ktoś, kto był zaangażowany w mordowanie Polaków" - dodała.
Marsz zakończyły uroczystości przy Domu Polonii na Krakowskim Przedmieściu, gdzie znajduje się tablica upamiętniająca zbrodnie popełniane przez UPA na Polakach. Ich pamięć uczczono apelem poległych i złożeniem kwiatów.
Proboszcz ormiańskokatolickiej parafii południowej ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zaapelował do parlamentarzystów, aby w piątek w Sejmie głosowali za uznaniem zbrodni wołyńskiej za ludobójstwo. "Jest to bardzo ważne, bo dzisiaj prezydent nie miał odwagi powiedzieć prawdy" - tłumaczył duchowny, odnosząc się do porannych uroczystości z udziałem Bronisława Komorowskiego na Skwerze Wołyńskim w Warszawie. Po tych słowach z tłumu padły pojedyncze okrzyki "Hańba!".
Po uroczystości uczestnicy marszu przeszli na Plac Zamkowy, na koncert poświęcony pamięci zamordowanych na Kresach Polaków.
Biskup polowy WP Józef Guzdek w wygłoszonej homilii pytał: "Jaką zająć postawę wobec tamtej zbrodni?" (...) "My jako ludzie wierzący nie możemy się zatrzymać tylko na wspomnieniach tamtych wydarzeń. Mają one być przestrogą, żeby nigdy więcej człowiek nie występował przeciwko człowiekowi" - podkreślił hierarcha.
Czwartkowy marsz pamięci poprzedziła msza św. w intencji ofiar zbrodni wołyńskiej w kościele św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży. Biskup pomocniczy diecezji warszawskiej Tadeusz Pikus, który przewodniczył nabożeństwu, nawiązując do rzezi wołyńskiej podkreślił, że "zbrodni tej nie wolno lekceważyć i o niej zapomnieć". Dodał jednocześnie, że zbrodnia sprzed 70 lat "jest porażką człowieka i człowieczeństwa".
Biskup polowy WP Józef Guzdek w wygłoszonej homilii pytał: "Jaką zająć postawę wobec tamtej zbrodni?" (...) "My jako ludzie wierzący nie możemy się zatrzymać tylko na wspomnieniach tamtych wydarzeń. Mają one być przestrogą, żeby nigdy więcej człowiek nie występował przeciwko człowiekowi" - podkreślił hierarcha.
70 lat temu, 11 lipca 1943 r., doszło do apogeum zbrodni wołyńskiej – podczas tzw. Krwawej Niedzieli z rąk UPA zginęły tysiące Polaków, mieszkańców prawie 100 miejscowości na Wołyniu. Ogółem w latach 1943-1945 ukraińscy nacjonaliści zamordowali ok. 100 tys. polskich mieszkańców Wołynia i Galicji Wschodniej.(PAP)
wmk/ dsr/ skz/ os/ ula/