31 sierpnia mija 79 lat od prowokacji gliwickiej, najgłośniejszego spośród działań podjętych przez niemieckie oddziały dywersyjne wzdłuż granicy z Polską tuż przed wybuchem II wojny światowej.
Miały one sprowokować Polskę, obarczyć ją w oczach opinii międzynarodowej odpowiedzialnością za wybuch wojny, stanowiąc alibi dla Hitlera, a także dać sojusznikom Polski pretekst do zaniechania wypełnienia ich zobowiązań.
Jak przypominają historycy z Muzeum w Gliwicach, były one wówczas miastem niemieckim, leżącym tuż przy granicy z Polską. W Gleiwitz, bo taką wówczas nosiły nazwę, działała stacja przekaźnikowa, której głównym zadaniem było rozszerzanie zasięgu wrocławskiej rozgłośni „Reichssender Breslau” na wschodnie tereny niemieckiego Śląska oraz na zachodnie ziemie polskie. Realizowano w ten sposób informacyjne i propagandowe cele radiofonii Rzeszy, docierając z programem radiowym również do mniejszości niemieckiej zamieszkującej polską część Górnego Śląska.
Od 1935 r. gliwicka radiostacja składała się ze studia z profesjonalnymi mikrofonami spikerskimi przy ul. Radiowej oraz nowego obiektu z urządzeniami nadawczymi przy ul. Tarnogórskiej. Najbardziej charakterystycznym elementem nowego kompleksu przy Tarnogórskiej była 111-metrowa drewniana wieża nadawcza, skręcona tysiącami mosiężnych śrub – dziś jeden z symboli Gliwic.
W 1939 r. budynki radiostacji przy tej wieży stały się miejscem tzw. prowokacji gliwickiej – sfingowanego ataku niemieckiego oddziału specjalnego na niemiecką (a więc ich własną) placówkę. „Mówiąc współczesnym językiem, to pierwszy w historii udokumentowany przypadek fake newsa, spreparowanego na użytek propagandy reżimu totalitarnego – fałszywe oskarżenie państwa polskiego o zaatakowanie Niemców” – powiedział PAP Kamil Kartasiński z Muzeum w Gliwicach, który w piątek wygłosi wykład na temat prowokacji w obiektach radiostacji, będących obecnie częścią gliwickiego muzeum.
Przygotowaniem prowokacji we współpracy z Reichsfuehrerem SS i szefem policji, Heinrichem Himmlerem, zajął się zwierzchnik Policji Bezpieczeństwa (Sipo) i Służby Bezpieczeństwa (SD) – Gruppenführer SS, Reinhard Heydrich oraz podległy mu Heinrich Mueller, późniejszy szef Gestapo. Bezpośrednio w Gliwicach akcją dowodził natomiast oficer SS Alfred Helmut Naujocks.
31 sierpnia 1939 r. około godz. 20.00 napastnicy w cywilnych ubraniach wtargnęli do sali nadajnika, w której znajdował się wzmacniacz sygnału i przekaźnik radiowy. W budynku radiostacji znajdowało się wówczas trzech pracowników obsługi technicznej. Dzisiaj historycy przyjmują, że z powodu warunków technicznych panujących w radiostacji, nieumiejętnego podłączenia mikrofonu lub interwencji jednego z pracowników rozgłośni, odezwa wygłoszona przez napastników była słyszalna jedynie w niewielkiej odległości od radiostacji, a w eter poszły tylko pierwsze jej słowa: Uwaga, tu Gliwice. Radiostacja znajduje się w polskich rękach…
Z technicznego punktu widzenia, operacja zakończyła się więc kompromitacją organizatorów. Hitlerowcy byli jednak na to przygotowani. Napad na radiostację gliwicką stanowił zaledwie fragment szerzej zakrojonej akcji, koordynowanej przez SD przy pomocy Abwehry. Dwie godziny po zajściach w radiostacji, berlińskie radio nadało wcześniej przygotowaną audycję w języku niemieckim o „polskich prowokacjach” na granicy. Równocześnie informowano o kolejnych atakach na placówki niemieckie, m.in. na leśniczówkę w Pitschen (obecnie Byczyna) i punkt celny w Hochlinden (obecnie Rybnik-Stodoły).
By akcji w Gliwicach przydać jeszcze więcej pozorów prawdopodobieństwa, na miejscu zastrzelono aresztowanego dzień wcześniej przez gestapo Franciszka Honioka, powstańca śląskiego. "Według propagandowego przekazu, jako jeden z napastników zginął on z ręki niemieckiej ochrony radiostacji. Honiok był pierwszą ofiarą II wojny światowej" – podkreślił Kamil Kartasiński.
Ostatecznie cel incydentów granicznych nie został osiągnięty. Hitlerowi nie udało się obarczyć Polski winą za wszczęcie wojny, ani uniknąć konfliktu zbrojnego z jej sojusznikami. Po wypowiedzeniu przez Francję i Wielką Brytanię wojny Niemcom w dniu 3 września, podnoszenie sprawy Gliwic na forum międzynarodowym straciło rację bytu. W lokalnej prasie pojawiły się co prawda niewielkie wzmianki o "polskim ataku na radiostację w Gliwicach", ale w obliczu toczących się już działań wojennych szybko zaginęły wśród nowych, ważniejszych informacji.
Akcja Naujocksa została zdemaskowana dopiero po klęsce III Rzeszy, podczas procesu nazistowskich liderów w Norymberdze w 1946 r. „Wciąż nie wiemy wszystkiego o prowokacji gliwickiej, m.in. dlatego, że była to tajna akcja. Jej uczestnicy i organizatorzy przekazywali sobie w związku tym informacje ustnie, podczas osobistych spotkań” – zaznaczył historyk.
Po wojnie Gliwice znalazły się w granicach Polski. W latach 1950-56 nadajnik był wykorzystywany jako tzw. zagłuszarka sygnału programów radiowych zza żelaznej kurtyny, takich jak Radio Wolna Europa, BBC czy Głos Ameryki. Po wydarzeniach Czerwca ’56 komunistyczne władze, w ramach pozornych ustępstw na rzecz społeczeństwa, zakazały zagłuszania zachodnich rozgłośni z terytorium Polski. Wówczas zamknięto radiostację w Gliwicach, a powstała na jej bazie jednostka zajęła się produkcją nadajników średniofalowych, między innymi na potrzeby zagłuszarek pracujących w Czechosłowacji. Od początku lat 70-tych do końca PRL zakład produkował już przeważnie urządzenia dla telewizji.
Dziś gliwicka radiostacja stanowi oddział Muzeum w Gliwicach i nie służy już emisji programów. Sala nadajnika nie tylko należy do historycznych miejsc na mapie Polski, ale jest też unikatowym zabytkiem techniki z niemal kompletnie zachowanym wyposażeniem nadawczym z lat 30. XX wieku, wyprodukowanym przez niemieckie firmy Lorenz, Telefunken i Siemens & Halske. Zabytkowa wieża antenowa, będąca dziś najwyższą drewnianą konstrukcją w Europie, wciąż służy celom telekomunikacyjnym, dźwigając kilkadziesiąt anten różnego rodzaju. W 2017 r. Radiostacja otrzymała status Pomnika Historii, przyznawany zabytkom o wyjątkowym znaczeniu dla dziedzictwa kulturalnego Polski. Odwiedzający poznają trudną historię tego miejsca, odbywają się na ten temat lekcje muzealne dla młodzieży. Jeszcze w tym roku ma powstać film, przybliżających tę historię młodym widzom. (PAP)
Autorka: Anna Gumułka
lun/aszw/