O wzajemne wybaczenie, niezbędne Polsce, zaapelował w 6. rocznicę katastrofy smoleńskiej prezydent Andrzej Duda. Zabliźnienie rany smoleńskiej to kwestia dobra narodu - mówił prezydent. Ocenił, że katastrofa to świadectwo bylejakości państwa, błędów, które nie powinny się zdarzyć.
W niedzielę na skrzydle Pałacu Prezydenckiego prezydent Duda, Marta Kaczyńska z córkami oraz prezes PiS Jarosław Kaczyński odsłonili tablicę upamiętniającą prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W uroczystości wzięli udział także m.in. premier Beata Szydło, marszałkowie Sejmu i Senatu: Marek Kuchciński i Stanisław Karczewski, szef MON Antoni Macierewicz, przedstawiciele litewskiego Sejmu.
"Wiecie wszyscy - i mówię to z pochyloną głową - że było tu (przed Pałacem Prezydenckim - PAP) potem wiele dramatycznych zdarzeń; zdarzeń często gorszących, do jakich nigdy nie powinno dojść w Rzeczpospolitej. A te wydarzenia wlały w serca, w wiele serc, dodatkową gorycz, dodatkowe rozżalenie, czasem wiele gniewu. Dlatego zwracam się dziś do wszystkich z apelem: wybaczmy. Wybaczmy to wszystko sobie wzajemnie. Wszystkie niepotrzebne, a przede wszystkim niesprawiedliwe słowa, wszystkie te gorszące zachowania, wszystkie także i momenty poniżenia" - oświadczył Duda podczas uroczystości przed Pałacem Prezydenckim.
"Apeluję o to wybaczenie, bo ono jest dzisiaj i nam, i Polsce, której przyszłość musimy budować wspólnie, ono jest nam dzisiaj ogromnie potrzebne, ono jest niezbędne" - powiedział prezydent. Podkreślił, że jeśli z tragedii smoleńskiej możemy wyprowadzić coś dobrego - a powinniśmy - to powinna to być jedność. "To powinna cały czas być solidarność; to powinna być życzliwość wzajemna i szacunek - takie, jakie wtedy były na Krakowskim Przedmieściu" - mówił Duda.
"Tragedia smoleńska, to co się przed nią działo i po niej, była wielkim, dramatycznym świadectwem bylejakości naszego państwa, złego rządzenia, błędów, wszystkiego tego, co w Polsce nigdy zdarzyć się nie powinno" - mówił prezydent. Zaznaczył, że wielkim zadaniem narodu, ale przede wszystkim ludzi władzy, nie tylko centralnej, jest budowanie Polski rzetelnej, uczciwej i dobrze zarządzanej. "Niezgoda na bylejakość. Fachowość i uczciwość to wielkie zadania, którym ludzie władzy muszą sprostać i z których polskie społeczeństwo, polscy wyborcy powinni ich rzetelnie rozliczać" - dodał Andrzej Duda.
"Apeluję o to wybaczenie, bo ono jest dzisiaj i nam, i Polsce, której przyszłość musimy budować wspólnie, ono jest nam dzisiaj ogromnie potrzebne, ono jest niezbędne" - powiedział prezydent. Podkreślił, że jeśli z tragedii smoleńskiej możemy wyprowadzić coś dobrego - a powinniśmy - to powinna to być jedność. "To powinna cały czas być solidarność; to powinna być życzliwość wzajemna i szacunek - takie, jakie wtedy były na Krakowskim Przedmieściu" - mówił Andrzej Duda.
Przypomniał, że prezydent Lech Kaczyński miał mieć w Katyniu wystąpienie ze znamiennym zdaniem, że przyszłość trzeba budować na prawdzie, gdyż niesie ona w sobie ukojenie serca i możliwość budowania dobrej przyszłości poprzez zabliźnienie się rany katyńskiej. To zdanie można odnieść również do naszego czasu - ocenił prezydent Duda.
Według niego zabliźnienie rany smoleńskiej to kwestia dobra Polski i naszego narodu. Ocenił, że jesteśmy to winni tym, którzy odeszli, ale zostawili po sobie wielki testament nadziei na budowę silnej i pięknej Polski. "Jesteśmy dzisiaj winni im tą jedność, wobec tego, co stało się wtedy. Jesteśmy im dziś winni to wybaczenie, o którym wcześniej mówiłem, jesteśmy im winni uczciwe i spokojne zbadanie tego, co się wtedy stało, ale bez politycznej przepychanki; niech zrobią to eksperci wsparci w możliwy sposób przez tych, którzy rządzą, niech zrobią to spokojnie z pełną rzetelnością i odpowiedzialnością" - mówił prezydent.
Zaznaczył, że 10 kwietnia wspominamy przede wszystkim polskich patriotów. "Chcę to bardzo mocno podkreślić - oni wszyscy służyli Polsce w najlepszym możliwym znaczeniu, i w tej właśnie służbie oddali życie" - powiedział. "To była nasza reprezentacja, reprezentacja naszego narodu w najpełniejszym tego słowa znaczeniu" - mówił prezydent.
Andrzej Duda mówił, że Lech Kaczyński był "politykiem absolutnie zapatrzonym w swoją ojczyznę, swoich rodaków, w ich interesy i ich dobro - szeroko rozumiane, bo rozumiane także jako dobro współżycia z innymi narodami i w ten sposób tworzenia wspólnoty". Zaznaczył, że L. Kaczyński chciał Polski silnej, która będzie w stanie pomagać słabszym i która innych silnych bać nie będzie się musiała" - powiedział. Według niego, "to wielkie zadanie, które zaczął pan prezydent, jest cały czas jeszcze przed nami".
Wskazywał, że prezydent Lech Kaczyński był przez wiele lat atakowany i niesprawiedliwie oceniany oraz "deptany bardzo często jego dorobek". Teraz jednak Polacy przyszli, "aby oddać hołd prezydentowi Kaczyńskiemu oraz tym, którzy wraz z nim zginęli, oraz dziełu, za które zginęli" - mówił Andrzej Duda. Przemawiając przed Pałacem Prezydenckim podkreślił, że Polacy po katastrofie smoleńskiej "uczynili wtedy to miejsce miejscem pamięci". "Niech ono takim na zawsze zostanie; wierzę, że tak będzie. Niech będzie tym miejscem wspomnienia, czci, ale niech będzie także miejscem jedności" - podkreślił Duda.
Przemówienie prezydenta Dudy przerywano oklaskami i okrzykami: "Cześć i chwała bohaterom".
Na odsłoniętej w niedzielę tablicy widnieje napis, iż "w tym budynku pracował i mieszkał w latach 2005-2010 Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej profesor Lech Kaczyński. Dr hab. n. prawnych, prof. Uniwersytetu Gdańskiego i Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (...)". Czytamy ponadto m.in., że był członkiem władz podziemnej "Solidarności" oraz uczestnikiem obrad Okrągłego Stołu. "Minister stanu ds. bezpieczeństwa w Kancelarii Prezydenta RP; poseł na Sejm I i IV kadencji; prezes Najwyższej Izby Kontroli; prezydent Rzeczypospolitej Polskiej; Zginął 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku".
Za upamiętnienie rodziców tablicą dziękowała córka pary prezydenckiej Marta Kaczyńska. "Po sześciu latach mój ojciec doczekał się kolejnego miejsca swojej pamięci w otwartej przestrzeni publicznej w Warszawie. To taki symbol przełamania pewnej wymuszonej niepamięci, z którą mieliśmy do czynienia przez ostatnie lata. Wymuszonej niepamięci o człowieku, polityku, wielkim patriocie, który swoim życiorysem zaświadczył, że obiektywnie na pamięć zasługuje" - mówiła. Podkreśliła, że cieszy ją tablica w mieście, w którym Lech Kaczyński urodził się i które kochał. "I tu nie chodzi - tak jak wielu chciałoby twierdzić - o budowanie legendy o Lechu Kaczyńskim. Chodzi o oddanie mu należnej pamięci i za to panu prezydentowi bardzo dziękuję" - powiedziała Kaczyńska.
Według reprezentującego organizatorów uroczystości wicemarszałka Sejmu Joachima Brudzińskiego w okolicy Pałacu Prezydenckiego w momencie wystąpienia Andrzeja Dudy było ok. 100 tys. osób.
Rzecznik Urzędu m.st. Warszawy Bartosz Milczarczyk poinformował PAP, że w niedzielnych uroczystościach w stolicy - na godz. 17 - uczestniczyło 22 tys. osób.
Przed rozpoczęciem uroczystości zgromadzeni przed Pałacem skandowali "Andrzej Duda", "Jarosław", "Beata", "Antoni", "Damy radę", "Lech Kaczyński - pamiętamy", "Tu jest Polska". Odśpiewano "Mazurek Dąbrowskiego". Zgromadzeni mieli biało-czerwone flagi i transparenty m.in. "Ręce precz od Polski", "To był zamach", "Andrzej Duda naszym prezydentem", "Nie z gwiazdkami, nie tęczowa, tylko nasza narodowa", "Bóg, Honor, Ojczyzna", "Smoleńsk. Pamiętamy".
Wzburzenie zebranych wywołał duży banner wywieszony w pobliżu bramy Uniwersytetu Warszawskiego z napisem "Jarosławie K. nie stawaj na przeszkodzie!" i cytatem z prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że "Trybunał jest, był i będzie organem władzy całkowicie niezależnym". "Targowica, Ile wam dali?" - z takimi okrzykami zwracali się manifestanci do osób, które stały pod bannerem. Obie grupy oddzielała policja.
Przed wystąpieniem prezydenta z mównicy przemawiał redaktor "Gazety Polskiej" Tomasz Sakiewicz. Po jego wystąpieniu pod Pałac Prezydencki dotarł pochód osób z portretami ofiar katastrofy smoleńskiej. (PAP)
kno/ tgo/ mce/ mkr/ wni/ rbk/ itm/