Telewizja ARD pokazała w środę wieczorem film o najpopularniejszym aktorze niemieckim lat 20. i 30. Heinrichu George'u, współpracującym z nazistami po dojściu do władzy Adolfa Hitlera. Twórcy sugerują, że artysta został wykorzystany przez Josepha Goebbelsa.
"Chciałem po prostu dalej pracować, chciałem grać; to przecież takie proste" - tłumaczy George w filmie przesłuchującemu go oficerowi NKWD, po zatrzymaniu w 1945 roku w Berlinie. "Nie, nie, mój drogi, jestem odpowiedzialny tylko i wyłącznie za siebie" - odpowiada na zarzuty enkawudzisty, że swoimi filmami i publicznymi wystąpieniami przyczynił się do stabilizacji hitlerowskiego reżimu i tym samym do przedłużenia wojny.
Syn Heinricha George'a, Goetz, który wcielił się w postać ojca, podkreśla, że słynny aktor był człowiekiem naiwnym, który "został wykorzystany (przez III Rzeszę) i dał się wykorzystać". Może oceniać go tylko ktoś, kto sam przeżył dyktaturę - uważa Goetz George, charakteryzując ojca jako osobę, która "kierowała się emocjami i prawdopodobnie nie dostrzegła skutków swego postępowania".
Dojście do władzy Hitlera w styczniu 1933 roku było dla niemieckiej sztuki cezurą: część artystów emigruje, inni idą na współpracę z nazistami, którzy intensywnie zabiegają o poparcie świata kultury dla nowej władzy. Szef nazistowskiej propagandy Goebbels oferuje George'owi stanowisko dyrektora renomowanego Teatru Schillera w Berlinie. Naziści przyznają mu honorowy tytuł "aktora państwowego".
Jego starszy brat Jan George, występujący w filmie jako świadek naoczny wydarzeń, sugeruje, że ojciec "chciał po prostu chronić rodzinę i ratować swoją pracę".
Pochodzący ze Szczecina Heinrich Goetz stał się po I wojnie światowej gwiazdą niemieckiego teatru i filmu. Lewicujący aktor, nie kryjący sympatii do komunizmu, grał w Berlinie w sztukach Brechta, Szekspira, Gorkiego i niemieckich klasyków Goethego i Schillera. Nie stronił też od nowej sztuki - filmu, występując m.in. w dziele Fritza Langa "Metropolis".
Dojście do władzy Hitlera w styczniu 1933 roku było dla niemieckiej sztuki cezurą: część artystów emigruje, inni idą na współpracę z nazistami, którzy intensywnie zabiegają o poparcie świata kultury dla nowej władzy. Szef nazistowskiej propagandy Goebbels oferuje George'owi stanowisko dyrektora renomowanego Teatru Schillera w Berlinie. Naziści przyznają mu honorowy tytuł "aktora państwowego".
W tej sytuacji George wykazuje się z jednej strony sporą odwagą, skutecznie chroniąc w swoim teatrze żydowskich aktorów, którzy po wprowadzeniu rasistowskich przepisów powinni zostać zwolnieni z pracy. Odmawia też wstąpienia do hitlerowskiej partii NSDAP. Z drugiej strony - jak pisze agencja dpa - wykazuje "skrajną naiwność", gdy widząc antyżydowskie ekscesy nazywa Hitlera "małym blagierem" i utrzymuje, że antysemityzm jest tylko propagandowym zabiegiem, który wkrótce zniknie.
Bez większych oporów George daje się wprzęgnąć do aparatu propagandowego III Rzeszy i gra czołowe role w takich filmach jak "Hitlerjunge Quex" - historii komunisty, który nawraca się na nazizm, antysemickiej produkcji "Jud Suess" Veita Harlana, a także w sławiącym bohaterstwo Niemców filmie "Kolberg".
Co gorsza, bierze udział w wyreżyserowanym przez Goebbelsa propagandowym spektaklu w Sportpalast w Berlinie w 1943 roku, podczas którego szef propagandy rzuca osławione pytanie: "Chcecie totalnej wojny?" Kroniki filmowe i prasa wykorzystały obecność George'a jako dowód na powszechne poparcie dla "totalnej wojny". "Przysłano po mnie samochód, nie wiedziałem dokąd jadę" - tłumaczy w filmie George. Jego starszy syn twierdzi, że zdjęcia są fotomontażem.
Sąd radziecki skazał aktora na pobyt w obozie specjalnym NKWD, urządzonym na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Nawet w więzieniu George nie przestaje grać - uczy się rosyjskiego, żeby móc wystawić sztukę Puszkina. Umiera w 1946 roku na serce, wyczerpany pobytem w obozie. W 1998 roku władze Rosji zrehabilitowały go.
Ojciec był człowiekiem naiwnym - mówi 75-letni Goetz George. "Nawet jeśli kiedyś wykonał hitlerowskie pozdrowienie, to co z tego? Z tego powodu nikogo nie można rozstrzelać" - podkreślił w rozmowie z dziennikiem "Bild".
"Ci państwo George'owie to strasznie miła rodzinka" - ironizuje komentator "Die Welt" Jacques Schuster, dziwiąc się, że kilka miesięcy po kontrowersyjnym filmie ZDF "Nasze matki, nasi ojcowie", telewizja publiczna znów pokazuje film zajmujący się III Rzeszą; producentem obu filmów jest Nico Hofmann. Do nakręcenia pozostał teraz już tylko film "Hitler i jego psy" - wódz był przecież przyjacielem zwierząt - zauważa z sarkazmem autor.
Schuster podkreśla, że George "przyjmował wszystkie role, jakie proponował mu Goebbels i kasował astronomiczne gaże". Komentator skrytykował pomysł, by rolę Heinricha George'a powierzyć jego synowi. "Rodzice są (dla dzieci) postaciami sztandarowymi. Dzieci rzadko są w stanie zrobić rysę na pomniku bohaterów" - czytamy w "Die Welt".
Producent filmowy Artur Brauner powiedział agencji dpa, że George "służył reżimowi, który dokonał największego w historii mordu masowego". Goetz George gra świetnie swego ojca, lecz przy tej okazji gloryfikuje go, bagatelizując jego rolę w III Rzeszy. A przecież Heinrich George był ikoną nazistów" - przypomina Brauner.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ ap/