Pokaz pojazdów MO i ZOMO, wystawa fotograficzna oraz gra miejska towarzyszyć będą obchodom 39. rocznicy protestu robotniczego w czerwcu 1976 r., które rozpoczynają się w sobotę w Radomiu. Wydarzenia te były przełomowym punktem dekady lat 70. i przyspieszyły upadek ekipy Gierka.
„Pokażemy Czerwiec ’76 od strony historycznej i edukacyjnej. Mamy nadzieję, że będzie to atrakcyjne wydarzenie dla młodego pokolenia. Chcemy rocznicę jednego z najważniejszych w historii PRL zrywów przeciwko władzy komunistycznej wykorzystać do promocji nowoczesnego patriotyzmu” – mówi prezydent Radomia Radosław Witkowski, który obok Stowarzyszenia Radomski Czerwiec ’76 jest głównym organizatorem obchodów.
W sobotnie popołudnie na radomskim deptaku będzie można m.in. obejrzeć pojazdy oraz sprzęt Milicji Obywatelskiej i ZOMO. Chętni będą mogli przejechać się milicyjną nysą po miejscach związanych z protestami radomskich robotników w czerwcu 1976 roku, a o szczegółach wydarzeń sprzed 39 lat będzie opowiadał jeden z ich uczestników.
Na deptaku zorganizowana zostanie także wystawa fotografii historycznych, udostępnionych przez IPN. W programie jest gra miejska „Śladami Radomskiego Czerwca’ 76”. W niedzielę odbędzie się natomiast Półmaraton Radomskiego Czerwca ’76.
Arkadiusz Kutkowski: Radomska porażka ekipy rządzącej była przełomowym punktem dekady lat 70. ub. wieku. Zachwiała autorytetem władzy, przede wszystkim premiera Piotra Jaroszewicza, ale także Edward Gierka, i przyśpieszyła proces demontowania gierkowskiej +strategii przyśpieszonego rozwoju+. Był to wstęp do poważnego kryzysu społeczno-ekonomicznego, który uwidocznił się latem 1980 r.
Bezpośrednią przyczyną protestu robotniczego, do którego doszło 25 czerwca 1976 r., była zapowiedziana dzień wcześniej przez ówczesnego premiera Piotra Jaroszewicza drastyczna podwyżka cen wielu artykułów żywnościowych.
Jaroszewicz zapowiedział podwyżki cen m.in. mięsa i ryb – o 69 proc., nabiału o 64 proc., masła o 60 proc., ryżu o 150 proc. oraz cukru o 90 proc. W ocenie historyków, tak drastyczne podwyżki mogły zrujnować wiele domowych budżetów, zwłaszcza w Radomiu, gdzie średnia pensja wynosiła 2 tys. 980 zł, a ogólnopolska była o kilkaset złotych wyższa. „To odpowiedź na pytanie, dlaczego akurat w tym mieście doszło do tego gwałtownego protestu robotników” – mówi dr Arkadiusz Kutkowski z radomskiej delegatury oddziału w Lublinie Instytutu Pamięci Narodowej.
Władze wprawdzie zapowiedziały tzw. rekompensaty, które miały zniwelować skutki podwyżek cen, ale były one tak skonstruowane, że tylko pogłębiały frustrację przeciętnego obywatela. Zarabiający poniżej 1300 zł mieli otrzymać tylko 240 zł, pracownicy z pensją powyżej 6000 zł – 600 zł.
Jako pierwsi przystąpili do strajku pracownicy Zakładów Metalowych im. Gen. Waltera. Na nic zdały się namowy kierownictwa fabryki, by robotnicy wrócili na swoje stanowiska pracy. Sformowano pochód, który udał się do innych radomskich zakładów, m.in. tzw. Blaszanki, czyli Zakładu Sprzętu Grzejnego, znanego na całą Polskę wytwórcy butów - „Radoskóru” czy Radomskiej Wytwórni Telefonów.
Celem manifestacji było ówczesne centrum władzy, czyli Komitet Wojewódzki PZPR (obecnie siedziba Lasów Państwowych). Początkowo z protestującymi próbował rozmawiać jeden z sekretarzy Jerzy Adamczyk. Z relacji świadków wynika, że robił to jednak wyjątkowo nieudolnie. W rezultacie jedna z rozzłoszczonych kobiet zdjęła pantofel i zaczęła nim okładać partyjnego działacza. Z opresji wyratowali go ubrani po cywilnemu funkcjonariusze MO.
Protestujący domagali się spotkania z pierwszym sekretarzem KW PZPR Januszem Prokopiakiem, który początkowo opierał się, ale około godz. 12.30 podjął negocjacje. Robotnicy zmusili go do wykonania telefonu do sekretarza KC Jana Szydlaka. Prokopiak powiedział wprost: "przekazuję żądanie protestujących radomian, domagają się odwołania podwyżek cen". Odpowiedź z Warszawy miała być za dwie godziny. Czekając na tę odpowiedź coraz bardziej zniecierpliwieni demonstranci zaczęli wchodzić grupami do wnętrza KW, i już wtedy niszczyć wyposażenie. Tuż przed godz. 13 budynek został podpalony. Prokopiaka w środku nie było – został wcześniej wyprowadzony przez specjalną grupę funkcjonariuszy MO i SB i zawieziony do gmachu Komendy Wojewódzkiej MO w Radomiu.
Niedługo potem na ulicach Radomia pojawiły się siły MO wspierane przez ZOMO z Łodzi, Warszawy, Kielc i Lublina oraz słuchaczy Wyższej Szkoły Oficerskiej Milicji Obywatelskiej ze Szczytna.
Pierwsze z tych jednostek dotarły do Radomia ok. godz. 15. Pod gmachem Komitetu Wojewódzkiego doszło do gwałtownych walk, w których milicja używała armatek wodnych, gazu łzawiącego, natomiast demonstranci ustawiali barykady i odpowiadali rzucając kamieniami.
W czasie zajście zginęli dwaj protestujący – Jan Łabęcki i Tadeusz Ząbecki – zabici przez rozpędzoną przyczepę wypełnioną betonowymi płytami, którą spychali w kierunku zbliżających się zomowców. Oprócz gmachu KW PZPR zaatakowano budynek KW MO i Urzędu Wojewódzkiego. Doszło do dewastacji sklepów i kradzieży znajdujących się w nich towarów.
„Władze poszły jednak po rozum do głowy. W późnych godzinach popołudniowych, na naprędce zwołanym posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR zdecydowano o zawieszeniu podwyżek cen” – opowiada Kutkowski. Decyzję tę zakomunikował w wieczornym wydaniu Dziennika TV premier Jaroszewicz, co przyczyniło się do stopniowego wygaszania walk ulicznych w mieście.
Szacuje się, że 25 czerwca strajki wybuchły w 24 województwach i uczestniczyło w nich ok. 70-80 tys. osób. Największą skalę protest osiągnął jednak w Radomiu oraz w Ursusie i Płocku. W Ursusie strajkowała załoga tamtejszych Zakładów Mechanicznych, produkujących traktory. W Płocku - przede wszystkim pracownicy Zakładów Rafineryjnych i Petrochemicznych.
Podczas protestu robotniczego w 1976 r. władze wyciągnęły wnioski z poprzednich polskich kryzysów. Przede wszystkim – inaczej niż w Poznaniu w 1956 r. i na Wybrzeżu w 1970 r. – nie zdecydowały się na użycie wojska. Z demonstrantami walczyły wyłącznie siły milicyjne, i to niewyposażone w broń palną. Być może dzięki temu uniknięto tak wielu ofiar, jak w 1956 i 1970 r.” – ocenia Kutkowski
Historycy szacują, że 25 czerwca 1976 r. na ulice Radomia wyszło około 20-25 tys. ludzi. Spośród nich zatrzymano 654 osoby. Tzw. sądowym trybem postępowania objęto 255 osób, a orzeczone kary pozbawienia wolności sięgały 10 lat. W związku z udziałem w proteście pracę straciło ok. 900 radomian, przede wszystkim pracowników Zakładów Metalowych. Zaczęły się także represje wobec uczestników protestu i ich rodzin. Na pomoc ruszyli im przedstawiciele powstałego we wrześniu Komitetu Obrony Robotników.
Swoistym symbolem Czerwca ’76 były tzw ścieżki zdrowia, czyli bicie zatrzymanych przez szpalery milicjantów z pałkami.
W ocenie badacza z IPN, radomska porażka ekipy rządzącej była przełomowym punktem dekady lat 70. ub. wieku. „Zachwiała autorytetem władzy, przede wszystkim premiera Piotra Jaroszewicza, ale także Edward Gierka, i przyśpieszyła proces demontowania gierkowskiej +strategii przyśpieszonego rozwoju+. Symbolem tego załamania stało się wprowadzenie w sierpniu 1976 r. kartek na cukier. Był to wstęp do poważnego kryzysu społeczno-ekonomicznego, który uwidocznił się latem 1980 r. Można więc powiedzieć, że czerwiec 1976 r. utorował drogę kolejnym polskim przemianom i zapowiadał powstanie Solidarności” – ocenia Kutkowski.(PAP)
ilp/ ls/ mhr/