W środę przypada 77. rocznica spalenia przez Niemców Wielkiej Synagogi w Białymstoku. Stało się to dzień po utworzeniu getta w tym mieście, żydowska świątynia spłonęła wraz z uwięzionymi w niej ludźmi. Zginęło wówczas - jak podają różne źródła - od 700 do 2 tys. osób.
O tragedii "czarnego piątku", czyli wydarzeniach z 27 czerwca 1941 roku, przypomina od 1995 roku pomnik w kształcie kopuły zniszczonej bożnicy, odsłonięty w miejscu, gdzie przed laty stała synagoga. Jego fundatorami byli białostoccy Żydzi z całego świata.
Główne uroczystości rocznicowe odbyły się przy tym pomniku w środę w południe. By upamiętnić ofiary tragicznych wydarzeń sprzed 77 lat, po żydowskich modlitwach za zmarłych, składali tam kwiaty przedstawiciele władz i różnych instytucji, w tym IPN i kuratorium oświaty, służby mundurowe, mieszkańcy miasta.
"To jedna z najtragiczniejszych dat w historii naszego miasta (...), te wydarzenia były początkiem końca społeczności żydowskiej w naszym mieście" - mówił zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki. Podkreślał, że wydarzenia sprzed 77 lat zamknęły pewien etap w historii Białegostoku. "Polegający na tym, że wspólnie razem, przez dziesiątki lat, bez względu na wyznanie, narodowość, żyli w jednym mieście wyznawcy różnych religii, przedstawiciele różnych narodowości, wspólnie budując tożsamość tego miasta" - dodał Rudnicki. "Bez pamięci o przeszłości, nie można budować przyszłości" - podkreślał.
Wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski, który z racji obowiązków służbowych rano składał kwiaty przy pomniku, również powiedział dziennikarzom, że społeczność żydowska była bardzo ważną częścią społeczności miasta. "Pamięć jest bardzo ważna, bo każda społeczność i każdy człowiek powinien być pamiętany" - podkreślił.
Dodał, że o historii trzeba pamiętać, bo ma ona również swoje odbicie we współczesności. "Bestialstwo, które nam się, w dzisiejszych kategoriach, nie mieści w głowach" - mówił Paszkowski, odnosząc się do tragicznych wydarzeń z 27 czerwca 1941 roku. Zwrócił jednak uwagę, że i współcześnie takie wydarzenia mają miejsce - podał przykład użycia broni chemicznej w Syrii.
Część uroczystości rocznicowych, tych o charakterze artystycznym, zaplanowano na środowy wieczór. Rozpoczną się przed Białostockim Teatrem Lalek, sprzed którego - przy akompaniamencie muzyki klezmerskiej - ich uczestnicy przejdą pod Pomnik Wielkiej Synagogi. Tam zaplanowano prezentację archiwalnych pocztówek i zdjęć tej świątyni na wielkoformatowych banerach.
W związku z przypadającą rocznicą, w Książnicy Podlaskiej w Białymstoku można było posłuchać wykładów dotyczących sytuacji ludności żydowskiej na Białostocczyźnie pod okupacją sowiecką i niemiecką.
Wielka Synagoga, która znajdowała się przy ul. Bożniczej (obecnie Suraskiej) została wzniesiona w centrum miasta w latach 1909-1913. W okresie międzywojennym była najokazalszą synagogą białostocką i cieszyła się największym prestiżem wśród wszystkich bożnic Białegostoku.
W ocenie historyków dramat, który rozegrał się tam 27 czerwca 1941 roku, był początkiem eksterminacji ludności żydowskiej w Białymstoku. Według różnych przekazów, niemieckie oddziały spędziły do wielkiej synagogi od ok. siedmiuset do tysiąca Żydów, uwięziły w środku i podłożyły ogień. Niemcy przeprowadzili też obławę na ulicach, zginęło kolejnych ok. tysiąca Żydów.
Jak się podaje, kilkanaście osób ocalało z pożaru synagogi. Ludziom tym udało się uciec, bo tylne okno otworzył - narażając własne życie - polski dozorca Józef Bartoszko. Jego relacja znajduje się w Żydowskim Instytucie Historycznym.
Obchody rocznicy spalenia Wielkiej Synagogi wpisują się w cykl miejskich uroczystości pod wspólnym hasłem "Białystok pamięta". Ich punktem kulminacyjnym będzie 75. rocznica likwidacji białostockiego getta i wybuchu w nim powstania, która przypadnie 16 sierpnia.
Przed wojną w Białymstoku było około 50 tys. Żydów, a miasto było znaczącym ośrodkiem kultury i religii żydowskiej. Z tej społeczności, po powstaniu i wywózkach do obozów, ocalało zaledwie kilkaset osób.(PAP)
autor: Robert Fiłończuk
rof/ agz/