Tablicę przypominającą o pomocy mieszkańców Warszawy okazanej 25 lat temu uciekinierom z dawnego NRD odsłonił w piątek w Warszawie na Saskiej Kępie ambasador Niemiec w Polsce Rolf Nikel. Umieszczono ją na ogrodzeniu ówczesnego budynku ambasady RFN, gdzie gromadzili się uchodźcy.
"25 lat temu, na tej ulicy, przed tym budynkiem miały miejsce niezwykłe sceny. Setki obywateli Niemieckiej Republiki Demokratycznej całymi dniami oczekiwały na wjazd do Republiki Federalnej Niemiec, a cała okolica była zastawiona porzuconymi trabantami" - mówił podczas uroczystości Nikel.
Przypomniał, że "Polska była wówczas już na drodze do wolności i demokracji - była pierwszym krajem ówczesnego bloku wschodniego, w którym odbyły się częściowo wolne wybory do parlamentu (...) a rządy objął pierwszy niekomunistyczny premier Tadeusz Mazowiecki". "Warszawa była wtedy dla uciekinierów z NRD bramą do wolności, bramą do Niemiec" - podkreślił ambasador. Dziękował wszystkim tym, którzy udzielili wówczas pomocy uchodźcom.
"Przez Warszawę, ku Wolności. W budynku przy Dąbrowieckiej 30 mieściła się do 2007 r. Ambasada Republiki Federalnej Niemiec. Od sierpnia do listopada 1989 r., gdy istniały jeszcze dwa państwa niemieckie, około 6000 obywateli Niemieckiej Republiki Demokratycznej, znalazło schronienie w tutejszej ambasadzie i wyjechało stąd na Zachód" - głosi napis na szklanej tablicy.
"Przez Warszawę, ku Wolności. W budynku przy Dąbrowieckiej 30 mieściła się do 2007 r. Ambasada Republiki Federalnej Niemiec. Od sierpnia do listopada 1989 r., gdy istniały jeszcze dwa państwa niemieckie, około 6000 obywateli Niemieckiej Republiki Demokratycznej, znalazło schronienie w tutejszej ambasadzie i wyjechało stąd na Zachód" - głosi napis na szklanej tablicy.
Można na niej przeczytać także, że jest odsłonięto ją "w podzięce warszawiakom, a w szczególności mieszkańcom Saskiej Kępy, którzy okazywali życzliwość i pomoc uciekinierom z NRD gromadzącym się wówczas na pobliskich ulicach". Na tablicy umieszczono też dwa czarno-białe archiwalne zdjęcia: jedno przedstawia grupę uchodźców, drugie stojącego w pobliżu ambasady trabanta.
Takim trabantem w październiku przyjechała do Warszawy w październiku 1989 r. wraz z rodzicami i starszym bratem 14-letnia wówczas Saskia Ringseis, która uczestniczyła w piątkowej uroczystości odsłonięcia tablicy.
Jej rodzice podjęli decyzję o ucieczce z NRD, gdyż obawiali się aresztowania. Jej ojciec naukowiec był zaangażowany w działalność opozycyjną. "Pakowaliśmy się jak na zwykły wyjazd na wakacje, tyle, że mama pilnowała byśmy nie zapomnieli wziąć ciepłe swetry" - wspominała Ringseis w rozmowie z dziennikarzami. O tym, że to jest wyjazd w jedną stronę dowiedzieli się z bratem dopiero w Polsce. Po zgłoszeniu się do Ambasady RFN trafili do ośrodka w Serocku, stamtąd do Niemiec Zachodnich.
Późnym latem i jesienią 1989 r. pod wpływem sytuacji politycznej i gospodarczej kilkadziesiąt tysięcy obywateli NRD próbowało uciec do RFN. Ponieważ legalne przekroczenie granicy obu państw było dla nich niemożliwe, a nielegalne próby pokonania jej groziły śmiercią, uciekinierzy z Wschodnich Niemiec drogi na Zachód szukali przez Węgry, Czechosłowację i Polskę.
Po wjeździe do Polski uciekinierzy kierowali się do Warszawy. W dotarciu do ambasady uciekinierom pomagali Polacy, choć obowiązujące wtedy umowy międzynarodowe nakazywały odesłanie zbiegów do NRD.
Przedostawszy się na teren ambasady RFN i znalazłszy tam schronienie, uchodźcy oczekiwali na moment, gdy możliwy stanie się ich wjazd do Niemiec Zachodnich. W pomoc nim aktywnie włączyli się mieszkańcy Saskiej Kępy. Częstowali ich herbatą, kanapkami, obiadem, pozwalali skorzystać z łazienki, a nawet przenocować w domu.
Gdy budynki Ambasady RFN były już przepełnione do granic możliwości, Niemcy poprosili polski rząd o pomoc. Reakcja rządu Tadeusza Mazowieckiego była odważna i zdecydowana - nie było mowy o odsyłaniu uciekinierów do Niemiec Wschodnich. Zostali oni zakwaterowani w kilkudziesięciu ośrodkach wypoczynkowych wokół Warszawy m.in. w Jachrance i Serocku.
Pomagał też polski Kościół. Decyzją prymasa Polski kardynała Józefa Glempa część uciekinierów znalazła dach nad głową w budowanym seminarium duchownym na warszawskim Tarchominie. Jednocześnie polski rząd prowadził rokowania w sprawie uchodźców.
Pod koniec września 1989 r. władze RFN, NRD i Polski uzgodniły warunki wyjazdu uciekinierów na Zachód. W pierwszych dniach października specjalnymi pociągami, nazwanymi "pociągami wolności", wyjechało z Warszawy na Zachód około 2 tys. obywateli NRD; inni udali się do Niemiec Zachodnich samolotami lub promami przez Szwecję. (PAP)
dsr/ ls/