W 1968 r. polska młodzież walczyła o wolność w ramach systemu, a młodzież w Europie Zachodniej o przyjemności, których system ich pozbawiał - mówi PAP historyk dr Piotr Osęka, pracownik naukowy Instytutu Studiów Politycznych PAN i wykładowca Collegium Civitas.
PAP: W 1968 roku doszło do rewolty młodzieży studenckiej w Polsce i na Zachodzie, m.in. we Francji i Niemczech Zachodnich, w dwóch różnych systemach społeczno-politycznych. Zarazem jednak w obu przypadkach buntowali się ludzie młodzi. Czy były jakieś podobieństwa między tymi wydarzeniami?
Dr Piotr Osęka: "Na Zachodzie okazywało się, np. we Francji, gdzie rosło bezrobocie wśród młodych, że obietnica: inwestujcie w swoje wykształcenie, ciężko pracujcie, a będą z tego profity w postaci dobrej pracy, nie sprawdza się. Natomiast w Polsce było widać, że obietnica demokracji socjalistycznej, w której każdy obywatel jest współgospodarzem i współwłaścicielem, to także pic na wodę".
Dr Piotr Osęka: Pod pewnymi względami problemy młodzieży z socjologicznego punktu widzenia mogły się okazać podobne. Młodzi po obu stronach żelaznej kurtyny czuli, że obietnice, które system im przestawia, są na wyrost i nie spełniają się. Na Zachodzie okazywało się, np. we Francji, gdzie rosło bezrobocie wśród młodych, że obietnica: inwestujcie w swoje wykształcenie, ciężko pracujcie, a będą z tego profity w postaci dobrej pracy, nie sprawdza się. Natomiast w Polsce było widać, że obietnica demokracji socjalistycznej, w której każdy obywatel jest współgospodarzem i współwłaścicielem, to także pic na wodę. Tak więc w Polsce i na Zachodzie młodzież występowała przeciw oszustwu.
PAP: Czy protesty 1968 roku miał charakter antysystemowy?
Dr Piotr Osęka: W Polsce i na Zachodzie charakter tych wydarzeń był bardzo różny. Protest polskich studentów cechował się znacznie większą powściągliwością. Oni wcale nie domagali się rewolucji, czyli zasadniczej zmiany systemu. Wzywali do przestrzegania konstytucji, do poszanowania wolności słowa. To nie było odrzucenie systemu. Tymczasem postulaty ruchu protestu na Zachodzie sprowadzały się do stworzenia systemu na nowo, wedle różnych lewicowych doktryn. A było ich wówczas wiele: maoistowska, trockistowska, anarchistyczna, nawet stalinowska. Generalnie chodziło o to, by system rozwalić. Wychodzono bowiem z założenia, że jest on niesprawiedliwy. Jeśli polski protest był protestem w obronie wolności, to na zachodzie Europy miał on w dużej mierze charakter protestu w obronie przyjemności. Były hasła dotyczące zniesienia egzaminów na studiach, bo są stresujące, a przygotowywanie się do nich koliduje z życiem seksualnym. Pojawiały się poglądy, że zmuszanie do pracy jest formą opresji.
PAP: Jak uczestnicy polskich protestów postrzegali swoich kontestujących rówieśników na Zachodzie?
Dr Piotr Osęka: Robiłem wiele wywiadów z uczestnikami protestów 1968 roku w Polsce. Mówili między innymi: bogatym gówniarzom przewróciło się w głowie, a my marzyliśmy o tym, co oni mieli.
PAP: Czy polskie protesty w 1968 roku to tylko bunt polityczny, czy też – ze względu na to, że były one dziełem młodzieży - miały też oblicze obyczajowe: buntu przeciw normom moralnym?
Dr Piotr Osęka: W Polsce kontrkulturowy i seksualny wymiar rewolty, jaki objawił się na Zachodzie, był zupełnie nieobecny. Dla zachodnich historyków, z którymi rozmawiałem, było to bardzo dziwne, że w Polsce nie było postulatów dotyczących swobód seksualnych. Prawda jest taka, że jak mówią niektórzy z uczestników tych protestów, w Polsce była większa swoboda erotyczna niż na Zachodzie.
PAP: Więc studenci w zachodniej Europie musieli o nią walczyć?
Dr Piotr Osęka: "W Polsce kontrkulturowy i seksualny wymiar rewolty, jaki objawił się na Zachodzie, był zupełnie nieobecny. Dla zachodnich historyków, z którymi rozmawiałem, było to bardzo dziwne, że w Polsce nie było postulatów dotyczących swobód seksualnych. Prawda jest taka, że jak mówią niektórzy z uczestników tych protestów, w Polsce była większa swoboda erotyczna niż na Zachodzie".
Dr Piotr Osęka: Tak, mimo wszystko ograniczenia w sferze moralności były tam znacznie większe. We Francji studenci domagali się prawa przebywania w akademikach żeńskich w późnych godzinach wieczornych, a to było absolutnie zabronione. W Polsce Ludowej to też nie było dozwolone, ale przymykano oko. Słyszałem taką historię z lat 60., z Wielkiej Brytanii: w akademiku przyłapano studentkę ze studentem w niedwuznacznej sytuacji. Odbyło się postępowanie dyscyplinarne, a miarą opresyjności seksualnej systemu i nierówności potraktowania „sprawców” było to, że dziewczyna została wyrzucona ze studiów bez możliwości powrotu, a on został ukarany dwumiesięcznym zawieszeniem w prawach studenta. W Polsce taka sytuacja byłaby niemożliwe, nikt by się tym nie przejmował. Powojenna rewolucja w Polsce zmieniła bowiem także obyczajowość.
PAP: O wydarzeniach marcowych w Polsce mówi się zwykle, że był to bunt studencki. Czy można jednak mówić szerzej: o buncie młodzieży?
Dr Piotr Osęka: To był bunt młodych, lecz formy organizacyjne znalazł na wyższych uczelniach. W czasie zajść ulicznych byli zatrzymywani też młodzi robotnicy. Oni chcieli uczestniczyć w studenckich protestach, zresztą z różnych przyczyn. Wydaje się, że w wielu wypadkach ich motywy niewiele odbiegały od motywów awanturniczych, co nie zmienia prawdy o tym, że ci młodzi ludzi szli walczyć z milicją.
Rozmawiał Tomasz Stańczyk (PAP)
tst/ hes/