Warunkiem polsko-ukraińskiego pojednania jest potępienie przez Ukrainę wołyńskiego ludobójstwa - mówi w wywiadzie dla PAP współprzewodniczący Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa Paweł Zalewski. Podkreślił też, że odcięcie się Ukrainy od UPA pomoże jej w zbliżeniu z UE.
PAP: W jaki sposób należy rozmawiać z Ukrainą o zbrodni wołyńskiej i w efekcie rozwiązać polsko-ukraiński konflikt pamięci dotyczący mordów UPA na Polakach?
Paweł Zalewski: Punktem wyjścia w rozwiązaniu konfliktu pamięci między Polakami a Ukraińcami może być tylko prawda. Ale ogromnie ważne są intencje, bo mówienie prawdy o zbrodni wołyńskiej, która bez wątpienia była okrutnym ludobójstwem, ma służyć pojednaniu, a nie wywoływaniu nienawiści. W ostatnich dwudziestu latach polsko-ukraińskich relacji na poziomie politycznym i społecznym bardzo często brakowało wspólnej i szczerej rozmowy czym w istocie była zbrodnia popełniona na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów na południowo-wschodnich terenach II Rzeczypospolitej.
Przez ostatnie dwadzieścia lat polskie władze nie mówiły jasno i wyraźnie o ludobójstwie Polaków lub zbyt łatwo zgadzały się na relatywizację zbrodni wołyńskiej.
PAP: Czy można powiedzieć, że na Ukrainie zabrakło polskiego punktu widzenia w sprawie zbrodni wołyńskiej?
P.Z.: Przez ostatnie dwadzieścia lat polskie władze nie mówiły jasno i wyraźnie o ludobójstwie Polaków lub zbyt łatwo zgadzały się na relatywizację zbrodni wołyńskiej. Nie powinniśmy się godzić na stawianie na równej płaszczyźnie akcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i jej zbrojnego ramienia w postaci UPA z polskimi działaniami odwetowymi, w których również ginęła ukraińska ludność cywilna. Dlatego nie dziwmy się, że do tej pory nasze stanowisko dotyczące zbrodni wołyńskiej nie znalazło powszechnego zrozumienia wśród Ukraińców.
PAP: Ukraina, jako wciąż młode państwo, poszukuje wspólnej tożsamości, a różnice w ocenie przeszłości między jej wschodem a zachodem są ogromne.
P.Z.: Na Ukrainie od wielu lat toczy się wewnętrzny spór o rolę m.in. Ukraińskiej Armii Powstańczej w jej dziejach, który ma istotne znaczenie dla pamięci o zbrodni wołyńskiej i dla polskich oczekiwań w tej sprawie. Na wschodzie Ukrainy o II wojnie światowej pamięta się wyłącznie jako o walce Ukraińców w szeregach Armii Czerwonej z Niemcami. Z kolei na zachodzie Ukrainy czerwonoarmiści, którzy ją po wojnie pacyfikowali, postrzegani byli jako wrogowie ukraińskiej niepodległości. Dlatego Ukraińska Armia Powstańcza jawi się tam jako bohaterska, bo ostatecznie walczyła z dwoma totalitaryzmami: sowieckim i niemieckim.
Poszukując własnej tożsamości Ukraińcy wolą nie rozmawiać o tym, co się wydarzyło z Polakami na Wołyniu oraz w południowo-wschodnich województwach II Rzeczypospolitej. Ponadto dyskusja Ukraińców na ten temat, wiążąca się przecież z bardzo ważnymi problemami historycznymi, jest upolityczniona i niestety nie dotyczy wartości, którymi Ukraina będzie się rządzić w przyszłości.
PAP: Czy Polska ostro potępiając zbrodnię wołyńską i jej sprawców, którzy są chętnie gloryfikowani na zachodzie Ukrainy, nie pcha jej w stronę Rosji? Używanie terminu "ludobójstwo" w uchwałach polskiego parlamentu, ale także w opiniach polskich ekspertów może być wykorzystywane przez sympatyzujące z komunistyczną przeszłością środowiska wschodniej Ukrainy do walki z jej proeuropejskimi zachodnimi regionami.
P.Z.: Błędem jest przekonanie, że potępiając ostro i jednoznacznie UPA oddalamy Ukrainę od Unii Europejskiej. Przypominam, że mordy nie dotyczyły jedynie Polaków, ale również Żydów, Ormian i Czechów żyjących na Wołyniu. Współczesna Europa to tolerancja i otwartość a nie nacjonalizm i eksterminacja mniejszości. Nie wolno też uznawać ukraińskiego nacjonalizmu za coś dobrego, bo kieruje on Ukrainę przeciwko Rosji. Nie chcemy przecież, by we współczesnej Europie czyjakolwiek świadomość narodowa była kierowana przeciwko komukolwiek. Podobnie nie chcę, aby polska świadomość narodowa była skierowana przeciwko Rosjanom. Budowanie ukraińskich więzi narodowych na historii UPA z pominięciem zbrodni wołyńskiej oznaczałoby, że ukraiński mit założycielski zostałby zafałszowany. Oczywiście Ukraińcy i tak wybiorą swoich bohaterów, ale powinni znać polskie stanowisko w tej sprawie z bardzo konkretnych historycznych powodów.
Błędem jest przekonanie, że potępiając ostro i jednoznacznie UPA oddalamy Ukrainę od Unii Europejskiej. Przypominam, że mordy nie dotyczyły jedynie Polaków, ale również Żydów, Ormian i Czechów żyjących na Wołyniu. Współczesna Europa to tolerancja i otwartość a nie nacjonalizm i eksterminacja mniejszości.
Owszem Stepan Bandera czy Roman Szuchewycz walczyli o Ukrainę, ale miała to być Ukraina realizująca ideologię integralnego nacjonalizmu. Zgodnie z nim wszystkie mniejszości narodowe miały być eksterminowane. Polska milcząc na ten temat daje do zrozumienia, że się z tym zgadza.
Czy za bohaterską można uznać armię, która postanowiła wymordować kobiety, dzieci i bezbronnych mężczyzn, aby tą drogą dokonać czystki etnicznej? Czy za bohatera można uznać osobę, która rozwinęła ideologię prowadzącą do bestialskich mordów? Czy może być bohaterem niepodległości ktoś, kto chciał państwa skrajnie nacjonalistycznego łącznie z eksterminacją mniejszości narodowych? Te pytania tkwiły w zamrażarce komunizmu, która blokowała dyskusję na ten temat na Ukrainie i w efekcie pomogła w zbudowaniu idealistycznej wizji OUN-UPA. Przez 20 lat niepodlegli Ukraińcy nie mieli motywacji do tego, by takie pytania sobie stawiać, ale Polacy mają prawo takie pytania zadawać.
PAP: W obecnych pracach Sejmu i Senatu nad projektami uchwał upamiętniającymi ofiary zbrodni wołyńskiej kontrowersje wzbudza m.in. ustanowienie dnia 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian. Co pan myśli o tej dyskusji?
P.Z.: Nie jestem zwolennikiem opisywania historii przez polityków w różnego rodzaju uchwałach. Porozumienie polsko-ukraińskie powinno przebiegać na poziomie społecznym, a nie politycznym. Uważam natomiast, że powodem, dla którego środowiska kresowe chcą zakotwiczyć pamięć narodową o zbrodni na Wołyniu przez Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian, jest spychanie tej kwestii przez ostatnie ponad dwadzieścia lat przez polskie elity. Kresowianom należą się przeprosiny i uderzenie w piersi tych, którzy spychali pamięć o mordach z głównego nurtu naszej historii i relacji z Ukraińcami. Jednak ustanowienie dnia nie jest dobrym pomysłem. Najprzód należałoby ustanowić dni pamięci o zbrodniach nazistowskich Niemiec i Sowietów. Nie ma powodu, dla którego mimo bestialstwa zbrodni, OUN-UPA miałoby być szczególnie negatywnie wyróżnione na tle Auschwitz czy Katynia.
PAP: Czy na kierowanym przez pana Polsko-Ukraińskim Forum Partnerstwa, będącym miejscem spotkań polskich i ukraińskich intelektualistów i twórców, udało się wypracować jakiś konsensus w sprawie zbrodni wołyńskiej?
Uważam, że powodem, dla którego środowiska kresowe chcą zakotwiczyć pamięć narodową o zbrodni na Wołyniu przez Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian, jest spychanie tej kwestii przez ostatnie ponad dwadzieścia lat przez polskie elity. Kresowianom należą się przeprosiny i uderzenie w piersi tych, którzy spychali pamięć o mordach z głównego nurtu naszej historii i relacji z Ukraińcami.
P.Z.: Do ważnych wniosków doszliśmy podczas spotkania w lutym bieżącego roku. Wspólnie z Ukraińcami uznaliśmy, że wspólna pamięć o zbrodni wołyńskiej, bez jej zafałszowywania, jest jednym z koniecznych warunków pełnego pojednania Polaków i Ukraińców.
To spotkanie pokazało naszym ukraińskim przyjaciołom, że Polska chce z jednej strony uczcić pamięć o pomordowanych, ale z drugiej usłyszeć, że Ukraina potępia zbrodnię. Polska nie obwinia Ukraińców, bo nie stosuje zasady zbiorowej odpowiedzialności. Potępiając OUN i UPA potępiamy jedynie konkretne osoby i ugrupowania polityczne i wojskowe oraz ideologię nacjonalistyczną, która za nimi stała. Uważamy, że w oczywisty sposób takie potępienie powinno przyjść ze strony ukraińskiej. Tym bardziej, że nasze obecne relacje bilateralne są najlepsze w historii.
Ukraińców czeka dyskusja podobna do tej, która odbyła się w Polsce na temat zbrodni w Jedwabnem, a okazją do tego jest zbliżenie Ukrainy do Unii Europejskiej. Polska wspiera aspiracje Ukrainy z Unią, ale trzeba pamiętać, że Unię zbudowano na wartościach, które zaprzeczają nacjonalizmowi. To nacjonalizm obok komunizmu był odpowiedzialny za największe zbrodnie w XX wieku. W nacjonalizmie ważne jest przede wszystkim zdobycie korzyści jednego narodu kosztem drugiego. Tymczasem w Unii ważne są wartości takie jak tolerancja, otwartość, bo prowadzą one do współpracy, z której wszyscy korzystają. Istotny jest kompromis, którego szuka się tak długo, aż każdy uznaje, że uznano jego racje.
To ważne pytanie, które kierujemy dziś do Ukraińców, czy chcąc stowarzyszyć się z Unią Europejską, chcą jednocześnie przyjąć jej wartości, a nie dziedzictwo UPA.
Rozmawiał Norbert Nowotnik (PAP)
Paweł Zalewski, poseł PO do Parlamentu Europejskiego, jest współprzewodniczącym Polsko-Ukraińskiego Forum Partnerstwa, które w lutym 2011 r. powołali szefowie MSZ Polski i Ukrainy. Forum jest miejscem spotkań polskich i ukraińskich intelektualistów, twórców, dziennikarzy i ludzi kultury. Tematami posiedzeń są m.in. integracja Ukrainy z Unią Europejską, współpraca Polski i Ukrainy w obszarze gospodarki, ale również kultury, w tym nauki i edukacji. Ważną dziedziną, którym zajmuje się Forum jest również kwestia trudnych historycznych relacji polsko-ukraińskich.
W 2013 r. mija 70. rocznica masowych zbrodni popełnionych przez Ukraińską Powstańczą Armię na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Kulminacja zbrodni nastąpiła 11 lipca 1943 r., gdy oddziały UPA zaatakowały ok. 100 polskich miejscowości. Dla polskich historyków zbrodnia wołyńska z lat 1943-45, która swoim zasięgiem objęła także tereny południowo-wschodnich województw II Rzeczpospolitej, była ludobójczą czystką etniczną, która pochłonęła ok. 100 tys. ofiar.
Dla badaczy z Ukrainy zbrodnia ta była konsekwencją wojny Armii Krajowej z UPA, w której wzięła udział ludność cywilna. Ukraińcy podkreślają, że w czasie II wojny światowej obie strony popełniały zbrodnie wojenne, ponieważ polska partyzantka podejmowała akcje odwetowe. Strona ukraińska ocenia swoje straty na 10-12, a nawet 20 tys. ofiar, przy czym część ofiar zginęła z rąk UPA za pomoc udzielaną Polakom lub odmowę przyłączenia się do sprawców rzezi.
nno/ ls/ abe/